wtorek, 17 listopada 2009

Szaman Galicyjski i sprawa pewnych drgawek

Jeden z dyżurów w szpitalu na Wyspie Katarzyny. Wieczorem przywieźli młodego człowieka po wypadku motocyklowym. W Ukeju można prowadzić po wypiciu alkoholu. Przeliczając na dorosłego człowieka normalnej budowy dwie pinty piwa do kolacji można bezpiecznie wypić*). Tutejsza młódź przelicza to jak każda młódź po swojemu, więc czasem cztery czy pięć równa się dwa. Chłopczyna przywalił w coś głową, co jest typowym urazem motocyklistów i teraz dochodził do siebie na ICU. GCS miał 9-10, nie wiadomo czego było w tym więcej: urazu czy piwa.

Koło północy zadzwoniła po mnie pielęgniarka.
- Przyjdź zaraz, bo on ma drgawki.
Poważna sprawa. Drgawki po urazie głowy mogą być wstępem do transportu do Belfastu i zaglądnięcia chłopczynie do rozumiu. Ruszyłem tedy ostro, trza życie ratować.
Skoszarowani byliśmy, dyżurni, w baraczku, całkiem przyjemnym zresztą, nieopodal szpitala. Najgorsze zawsze było wyjście z ciepłego mieszkanka i przebycie szybkim truchtem parkingu dzielącego baraczek od głównego budynku. Zawsze tam wiało, padało i było zimno. Z miłym uczuciem ogarniającego ciepła wchodziło się do szpitala. Może o takie podświadome konotacje chodziło autorom?

Tym razem po wejściu na ICU jakoś nadal czułem zimno. Czyżbym przemarzł tak bardzo? Nie, chyba niemożliwe, ale ciągle czuję jakiś cug ciągnący po halterach. Patrzę na naszego młodzieńca. Drgawek nijakich nie widzę, natomiast telepie go jakby febra.
- Co tu tak zimno? pytam.
- Bo on ma goraczkę, to go chłodzę.

Jasne, kolejny gajdlajns. Jeśli pacjent ma goraczkę najpierw obniżamy ją metodami fizycznymi. W tłumaczeniu na język praktyczny: rozbieramy do majtek, odkrywamy i otwieramy na oścież okno. W końcu listopad, musi zadziałać. Jeśli ma dreszcze wołamy anestezjologa, że chory ma drgawki. Wtedy anestezjolog go zwiotczy, zaintubuje i podłączy do respiratora. W wyniku tych jakże skomplikowanych działań chory przestanie mieć dreszcze i z powodu braku produkowania ciepła - schłodnieje. Tyle teorii. Bo w praktyce przylazł jakiś bosonogi lekarz ze stepów Azji i...

- Zamknij to okno i go przykryj - mówię.
- Nie, bo ma goraczkę. I drgawki.
- Nie ma drgawek, tylko dreszcze, bo mu zimno.
- Drgawki ma. I ty musisz go zaintubować.

Zawsze szanowałem pielęgniarki**). Mam świadków. Ale żeby mi jakaś błękitna mówiła, że "musisz", kiedy nie ma wskazań, to już za dużo nawet jak na mnie.

- Nie muszę. Zamknij okno i przykryj go kocem.

Z półmroku nocnego ICU wychynęły dwa sztylety jej spojrzeń. Niedoczekanie twoje, zdawały się mówić.

- Bo zadzwonię do konsultanta. Rozpaczliwa próba zmuszenia mnie do poddania się jej woli przez zastraszenie. I mój radosny uśmiech.
- Dzwoń. Tomasz ma dyżur.

Nie jestem pewien czy to, co usłyszałem było jękiem zawodu, czy może wiatr za oknem tak zawodził. Generalnie miły ze mnie facet. Zabijam tylko w obronie własnej.
- Zrobimy tak - mówię. Jest 23:40. Przykryjesz go kocem i zamkniesz okno. Ja tu będę stał razem z tobą. Jak do północy będzie miał drgawki to go intubuję, jak nie, to zostaje jak jest, ale nie otwierasz okna.

Każdy, kto pracował w RP w szpitalu, przyzna, że negocjowanie z pielegniarką sposobu postępowania z pacjentem, jest czymś, o czym nigdy nie słyszał, nie mówiąc o tym, żeby to widział. I to świadczy o mojej szamanskiej zdolności do adaptacji w niesprzyjającym środowisku.

Zamknęła okno, przyniosła koc. Usiedliśmy na stoliku, bo fotel był tylko jeden i żadne z nas nie zdecydowało się go zająć. Zresztą, ze stolika lepiej było widać. Chłopina się powoli uspokajał. Drżenia przeszły, oddech zwolnił i wyrównał. Za dziesięć północ. Widzę katem oka, jak kobita obok cuś tam skrobie tak, żebym nie widział. I dfobrze. Niech notuje zmiany, będzie dowód. Tętno pacjentowi zwalnia do normalnego. Super. Północ. Żadnych drgawek, żadnych zaburzeń oddychania czy krążenia.

- Dobra - mówię do nursy. Ma jeszcze drgawki?
- Nie ma. Zmięła kartkę z zapiskami i wrzuciła do kosza.
- Mogę iść?
- Możesz.

Gdybym miał ją zaraz zgwałcić w ciemnej uliczce i po rzuceniu nią o ziem i zdarciu sukni zapytał "czy mogę", jej "możesz" miałoby chyba więcej ciepła.

W tej chwili z sasiedniego boksu zawołała ją koleżanka. Miała podać swojemu pacjentowi jakiś lek i potrzebowała świadka, że podaje to co trzeba. Moja nursa wyszła. Pełen wewnętrznej dumy, że jednak się nie dałem ruszyłem i ja ku wyjściu. Jednak po dwóch krokach zawróciłem i wyciągnąłem z kosza jej zapiski. Szaman musi być dobrze poinformowany, a czasem to co zniszczone zawiera więcej informacji niż to, co na wierzchu. Poza tym dobre wychowanie na Klossie i Stirlitzu robi swoje.

Clinical Incident Report... On the day of ...***)

Żmijowe plemię. No, ale jednak wyrzuciła.

Wpadnijcie jeszcze.

______________________
*) jak wszystkie wyliczenia statystyczne sa to wartosci przykladowe i jakakolwiek zbieznosc z rzeczywistoscia jest calkowicie przypadkowa i niezamierzona. Po alkoholu prowadzic sie nie powinno! niezaleznie od obowiazujacych przepisów.
**) czas przeszly, bo to bylo w Polsce
***) /ang./ Raport o incydencie klinicznym. W dniu... - typowy poczatek donosu na doktora.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nic już nie rozumiem, jak to jest możliwe, że nurs rozkazuje doktorowi? W pale mi się to nie mieści i już. Rozumiem współpracę, ale dyktat niedouczonych i niepotrafiących wyciągać wniosków kretynek???!!! nika

abnegat.ltd pisze...

Oj. :D Toz ona jako blowwhistler dzialala dla dobra pacjenta- a Ty tu o donosach. Onaz chciala jedynie imprownac patient care.

Chyba wiem co to za urocze stworzenie bylo

A z tym "milym baraczkiem" to sie chcialem zapytac gdzie on byl mily...

Szaman Galicyjski pisze...

Abi, dwupokojowe mieszkanie z kuchnią i łazienką. Może sąsiedztwo takie sobie, ale ja go lubiłem.

abnegat.ltd pisze...

Nno nie wiem - a ta kupa co o niej K. mówił cały czas?

;D

Nie lubiłem tego miejsca, siedziałem w dyżurce tak długo jak się dało i dopiero po zleceniach i wieczornym AQQ lazłem sie kimnać na parę godzin.

Zadora pisze...

Jeśli ona po Twoim dictum dostała takiej gorączki to lepiej było ją rozebrać do rosołu jak pacjenta i wystawić na ekspozycję pod oknem. Wyciągnęła by właściwe wnioski co do natury drgawek i swojego w nich udziału.

Anonimowy pisze...

Jezusicku, kto te gajdlansy pisze?

Może od razu pacjenta z gorączką w lodówce zamknąć, to się szybciej ochłodzi, a może na amen się ochłodzi, to już drgawek też miał nie będzie.

Szaman, aureola Ci się pojawić powinna za wielce wysoce przejawianą niezmierzoną tolerancję dla nursiego postrzegania świata. Ja bym raczej wypaliła z dwururki.

GoS

kiciaf pisze...

Ach, nieoceniony doktor Sztrosmajer mi się przypomniał i jego pamiętne słowa: " gdyby głupota miała skrzydła to latałaby pani jak gołębica"

Szaman Galicyjski pisze...

Taa, tylko ta gołębica została później oddziałową. Tu pewnie też by awansowała. Niestety.