wtorek, 22 lipca 2014

Szaman Galicyjski i sprawa 'stuffu'

Znieczulałem dziś rudego, kręconowłosego muzyka, perkusistę, nauczyciela gry na perkusji, lat około trzydziestu. Trochę się stawiał z początku i chojrakował, ale nie takich śmy ze śwagrem znieczulali.

Torcikowa Panienka zakłuła gościa w żyłę, kroplówka kapie ciurem, wszystko pod kontrolą. Zaczynam podawać leki. Pacjent mruży oczęta, uśmiecha się czule i nagle wypala:
- Man, I'd taken a lot of stuff at my time and I tell you - this is really something!*)

Już miałem mu powiedzieć, że to zabiło Michaela, ale zdążył zasnąć. Teraz się zastanawiam, czy dodać to do appraisalu jako wyrazy uznania ze strony pacjenta? Czy uznać, że to uznanie wyłącznie dla firmy farmaceutycznej?

_____________________________-
*) ang. Chłopie, w swoim czasie brałem sporo stafu, ale mówię ci, to jest niezłe!

wtorek, 8 lipca 2014

Szaman Galicyjski i sprawa niedoceniania

Człowiek żyje marzeniami. Ja też. Czasem. Na przykład marzę, żeby Barbie zmądrzała. Choć ciut. Przez ostatnich parę miesięcy miałem nadzieję, że coś, tak jakby, ruszyło w dobrą stronę. Ale to zmyła była. Zwód jak na Mundialu. Nie doceniałem baby.

Przychodzę rano do pracy. Jest lista, wkoło niej członkinie mojego zespołu. Chichoczą. Pytam:
- Co jest?
- Patrz, Szaman. Full body amputee będziemy dziś operować.
Co się wykłada na polski: gość po amputacji całego ciała.
Powstał teoretyczny spór co to znaczy. Cztery kończyny osobno, czy jakąś przemyślną sztuką zeszyte? Dr Frankensteina dzieło po rozpadzie? Sama głowa? To ostatnie rozwiązanie zwyciężyło. Także zarówno dzięki mnie. Bo doczytawszy listę dokładnie znalazłem to:
- Przecież on do szczękowo-twarzowego chirurga idzie. Sama głowa wystarczy. Jemu więcej nie trzeba, chyba by się pogubił.
Problem pozostaje jak go znieczulić. Bo wziewne z racji braku płuc nie wchodzi w rachubę, a dożylne wymagałoby zwrotnego przepływu krwi.
I jak mu zmierzyć ciśnienie?

sobota, 5 lipca 2014

Szaman Galicyjski i pewna sprawa językowa

Obrazek obsesyjny bez tematu.

Rozmawiamy z Colorectalem. Przy winie rozmawiamy. Drugim, dla jasności.
I nagle Najmilsza rzuca w rozmowie "to zawsze mnie frapowało".
Colorectal patrzy nieco zdumiony.
Że co? Co to znaczy "frapowało"?
Jedziemy po słowniku, interesowało, zajmowało, fascynowało, intrygowało...
Colorectal przystaje przy "intrygowało".
Tak - mówi - to mogę przyjąć. Ale dlaczego nie mówisz "intrygowało" tylko jakieś "frapowało"?

Tu znienacka mnię się otwiera klapka. Lingwistyczno-historyczna.

Widzisz, Colorectal, my jesteśmy z Galicji, co to za panowania Najjaśniejszego Pana, Franciszka Józefa, była w tym samym imperium co północna Italia. A tam się pije Frappe, zatem nas do dziś coś frapuje. A ty, że z Prusiech jesteś, a tam Germaniec był srogi, to tylko na intrygach się rozumiesz, co do dziś jest intrygujące.