niedziela, 13 kwietnia 2014

Szaman Galicyjski i sprawa przeprowadzki (kolejnej)

Się przeprowadziłem. Dlatego mnię tu nie było.
Przeprowadzka nie daleko, z pół mili. Jak wyglądam przez okno, to widzę drzewo, pod którym stoi mój stary dom.
Tu przeprowadzić się i łatwo i trudno. Łatwo, bo wszystko załatwia się przez telefon i w internecie. Tylko domy trzeba wcześniej obejrzeć własnoocznie, bo zdjęcia w internecie i na prospektach to cuda i dziwy w wykonaniu szerokokątnych obiektywów i dobranych kątów patrzenia.
Za to przeniesienie opłat za wodę, prąd, gaz, TV, Sky i internet załatwia się szybko i czeka długo. Z tym, że nie wychodząc z domu. Montaż anteny satelitarnej wykonany w 20 minut.
Potem przyjeżdża firma, zabiera spakowane rzeczy i wnosi do nowego domu.
Trudno, bo czekały nas jeszcze tylko dwa tygodnie harówy, żeby wszystko wysprzątać (w starym) i porozkładać (w nowym). To bardziej Najmilsza, bo ja przecież nie wiem, jak trzeba i gdzie co położyć i w ogóle idź stąd, ja to zrobię. Nie wiem, jak to możliwe, ale na ogół przeprowadzaliśmy się z mniejszego do większego, a i tak brakowało miejsca. Dlatego po ostatniej przeprowadzce wydałem stanowczy rozkaz dzienny: nie kupujemy rzeczy, które nie zastępują czegoś, czego się pozbywamy. Czyli nie kupujemy niczego. Howgh.

A teraz znowu mnie nie będzie, bo wyjeżdżamy. Tym razem na Wielkanoc do Polski. Pierwszy raz od ośmiu lat. Proszę przygotować pogodę.

No i oczywiście Wesołych Świąt, gdybym nie miał okazji..