Zaczęło się od jednej sprawy prawnej, a teraz przeszliśmy łagodnym łukiem do tematów ogólniejszej natury. Widać miał ex-minister Ziobro rację, że w medycynie sprawy są rozwojowe. Niech i ja się też rozwinę.
Wszystko (lub prawie wszystko) o czym piszesz jest z pewnego punktu widzenia słuszne. Że trzeba pomagać, że sumienie, że system... Ja to rozumiem, nawet jeśli nie zawsze się z tym zgadzam. Nadal uważam, że łamanie prawa jest łamaniem prawa i powinno być tak nazwane głośno, nawet jeśli nie będzie ukarane lub kara będzie symboliczna. Ten sąd po prostu "uciekł" od wydania orzeczenia nazywającego rzeczy po imieniu. Sędziowie też ludzie. Jakkolwiek by czyn ten został nazwany to albo jedni albo drudzy skoczyli by im do gardeł. To nie był, jak chcą niektórzy z komentatorów na naszych blogach, wyrok salomonowy. Wyrok Króla Salomona był mądry i zmuszający podsądne kobiety do działania. Wyrok w tej sprawie jest tchórzliwą rejteradą sądu przed nieprzyjemnościami ponoszenia odpowiadzialności publicznej zań. EOT
Przyjmijmy chwilowo, wszak rozprawiamy teoretycznie, że pani doktór miała rację. Pomogła, to pewne. Ale jaka to pomoc? Co się stanie z tymi ludźmi, kiedy ona, na ten nieskomplikowany przykład, wyjedzie na urlop? Albo zachoruje? Albo umrą wszyscy kombatanci w jej rejonie? Albo skończą się recepty IB? Powie menelstwu "won"? I znajdą się w punkcie wyjścia. Nadal żadnej sensownej pomocy, żadnych widoków na przyszłość. I nadal działający bez zmian system, który będzie "produkował" następnych im podobnych. Czyli: dobre pobudki, naganne działanie, całkowity brak myślenia "na przyszłość".
Piszesz o katrupieniu żuli. Człowiek jest istotą społeczną, co jest tylko bardziej elegancką formą słowa "stadną". Życie w stadzie jest korzystniejsze dla jednostki, bo daje większą szansę przeżycia niż życie w samotności. Nie ma róży bez kolców. Kolcami w tym przypadku są (brzydkie słowa) obowiązki i odpowiedzialność. Kto tych obowiązków spełniać i odpowiedzialności ponosić nie chce - sam wyklucza się ze stada. Duża część menelstwa leczonego za nasze pieniądze przez panią doktór sama wykluczyła się ze stada lub też nie wykazała żadnych chęci powrotu, jeśli znalazła się tam nie z własnej woli. Dobra, Jolu, nie wiem, nie znam szczegółów. Zatem odwołam się do Twoich wspomnień, Abi. Ile razy jeździłeś karetką do rodzin menelowatych bomisiów i ile razy widziałeś jakiekolwiek próby poprawienia przez nich swego losu inne niż wyciągnięcie brudnej łapy po kolejną zapomogę, kolejną receptę, darmowy transport? Ile razy oni, patrząc na Twoje poorane znojem czoło, pochylone z troską nad cierpieniem ludzkiem, nie widzieli romantycznego uzdrowiciela tylko "popatrz, q..., jaki frajer, chce mu się robić, a i tak g...o ma". Bo on miał. Bez pracy, bez odpowiedzialności, bez wysiłku. Sięgał do wspólnych pieniędzy z okrutnym wrzaskiem "bo mi się..." Moim zdaniem, może bezwzględnym, dla tych, co tam żyją z własnego wyboru, sprawa powinna być prosta - chcesz tam być? Oki, ale ponosisz konsekwencje. Wszystkie. Do ukatrupienia włącznie. Chcesz się z tamtąd wyrwać? Proszę, stwórzmy jakąś drogę powrotu. Zgodną z prawem i w ramach systemu. I koniec. EOT
Dyskomfort psychiczny. Być janosikiem czy mówić "won"? Katrupić meneli przez zaniechanie czy nająć myśliwego? Straszna alternatywa - deptać ideały i olać ciepłym moczem czy kraść.
W głębinach rosyjskich pustkowi była mała, żydowska osada. Leżała daleko od głównych dróg, zupełnie zapomniana. Kiedy urodziło się dziecko zgłaszano ten fakt w urzędzie wtedy, kiedy akurat ktoś był w mieście. Czasem lata po narodzinach. W pewnej rodzinie urodził się syn. Żona mówi: zgłośmy, że urodził się rok później, będzie z nami rok dłużej, zanim wezmą go do wojska. Mąż mówi: zgłośmy, że urodził się rok wcześniej, prędzej pójdzie do szkoły, wcześniej zacznie nam pomagać. Nie mogąc uzgodnić stanowisk poszli do rabina. Rebe wysłuchał ich i zapytał: a nie możecie podać prawdziwą datę? Spojrzeli po sobie zdumieni. Jak to, prawdziwą?
No właśnie. Może by tak zacząć pracować "prawdziwie"? Dla mnie, poza wszystkim co już napisałem, działalność pani doktór wpisuje się w ogólne przyzwolenie na bylejakość i dziadowstwo. Tak ogólne jak i szczegółowe. Zarówno w konstruowaniu systemu, który robiony jest na dziś, bez pomyślenia co będzie jutro (chyba, że jutro wybory), a już na pewno nie pojutrze, jak i w codziennej pracy, gdzie właśnie obcieramy d..ę szkłem. Pisałem o tym w poprzednim wpisie, nie będę powtarzał. Rozmawiałem kiedyś z kolegą urynologiem. Narzekał, że w ciągu dwóch godzin musiał przyjąć w przyszpitalnej poradni trzydzieści osób. Bawiąc kiedyś na nartach w Malej Fatrze spotkałem panią nerwolog, która przyznała przy słowackim piwie, że zdarza jej się przyjmować stu pacjentów dziennie. W czasie letniej kanikuły bywałem nad morzem, koło Darłowa, we wiosce liczącej 200 osób zimą, gdzie pani doktor z ośrodka zdrowia w czas sezonu letniego (12 ośrodków wczasowych po kilkaset osób) mówiła, że gdyby nie pieczątka to wieczorem nie wiedziałaby jak się nazywa. To są przykłady tych, co nie potrafią powiedzieć "nie" i
A gdzie jakość? Zarówno lekarz jak i pacjent godzą się na byle-jakość, byle zaliczyć kolejnego pacjenta, odbębnić wizytę, dostać receptę. To my, lekarze, ponosimy odpowiedzialność za to, że daliśmy sobie wmówić, iż jesteśmy odpowiedzialni za organizację opieki zdrowotnej w tym kraju. I pozwoliliśmy, aby wmówiono to innym. Otóż NIE! Ja jestem odpowiedzialny za to, i wyłącznie za to, co robię. Jeżeli moja konsultacja ma trwać dwadzieścia minut, to czas pracy dzielę na dwudziestominutowe odcinki i tylu i TYLKO tylu pacjentów przyjmuję. Inaczej jestem odpowiedzialny za robienie dziadowstwa i pracę na "odp... się". I lekceważenie chorych. Pomijam ludzkie traktowanie pacjenta, humanitaryzm, wysłuchanie żalów i tp. A jeśli jest więcej pacjentów? To zatrudnijcie dodatkowego lekarza. I gó..o mnie obchodzi skąd go weźmiecie i za ile*).
Społeczeństwo w wolnych i demokratycznych wyborach wybiera swoich przedstawicieli, którzy zasiadając w Organach Ustawodawczych mają m.in. organizować opiekę zdrowotną. Jeżeli wybieramy ciuli, którym opieka nad Kowalskim czy Nowakową wisi u d..y, bo mają swoją lecznicę rządową, to czy jest to moja wina? To se wybierzcie takich, którym nie wisi. I niech oni napiszą takie ustawy, żeby było dobrze. To nie jest świetlista droga do wszechszczęśliwości. Ale jest to demokratyczna droga zgodna z prawem. Na wyborach sprawy się nie kończą. Trzeba tych, co wybrani, naciskać i sprawdzać. Muszą czuć, że patrzy się im na ręce, muszą czuć nasz, wyborców, oddech na karku. Jesteś w kraju, gdzie tak się właśnie dzieje, a więc nie jest to niemożliwe. O swoje trzeba walczyć, a nie stać na stanowisku, że ONI robią swoje sobie, a MY nasze sobie. I najlepszym przykładem jest podana przez Ciebie, Abi, sprawa meldunku. Dało się? Może da się więcej.
Poza tym czy to tak trudno zrozumieć, że lekarz w Polsce**) NIE MA umowy z pacjentem? Pacjent ma umowę z NFZ, ja mam umowę ze szpitalem. Jeżeli derechtór szpitala mówi mi, że nie ma pieniędzy, więc mam nie przyjmować chorych, to co, ja jestem wienien? Może z własnych mam płacić? Albo pracować za darmo, na wolontariacie (bo zrzec się wynagrodzenia nie mogę, tak mówi kodeks pracy)? Pacjentowi nie podoba się, że musi czekać dwa miesiące na wizytę u specjalisty? Niech zaskarży NFZ, że za mało zakontraktował, a nie wydziera się w rejestracji na lekarza czy rejestratorkę. Terapia czegoś-tam jest za droga i NFZ nie refunduje? Czy to też wina lekarza i niech coś poradzi? Najlepiej skrzyp i kwiat paproci.
Stać nas w opiece zdrowotnej na tyle-a-tyle. I koniec. Więcej nie ma***). A zabieranie komuś, bo akurat nie patrzy, nie jest quite cricket****). To tak, jakbyś oddał samochód do przeglądu, a odebrał go bez dwóch kółek, bo mechanicy z litości dali je jakiemuś biednemu, co go nie było stać.
Niech każdy robi to, co do niego należy. Lekarz ma leczyć, menago ma zarządzać. Nie mieszajmy kompetencji i odpowiedzialności, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Dziękuję za udział w dyskusji, tym co po mojej stronie i tym co po przeciwnej. Dalszych części nie przewiduję (chyba, że wynikną z innej dyskusji), bo zacząłbym się powtarzać.
Wpadnijcie jeszcze, choć laptop nadal mam zdechły, buuuu....
__________________________
*) oki, może 'za ile' mnie też obchodzi
**) poza prywatną praktyką, oczywiście
***) może gdzieś jest, ale to nie lekarz ma szukać tylko menadżer
****) /idiom ang./ nie całkiem w porządku
14 komentarzy:
1:0 dla Szamana :)
Niby tak, ale wydaje się, że szpital jest stroną dla NFZ-u, a nie pacjent.
A jak się jest chorym, to się myśli li i jedynie, coby się do tego miodu szpitalnego dobrać :-))), a nie latać do jakichś pind w NFZ-ach. nika
Szaman, nie napisales ani jednego zdania pod ktorym sie nie podpisze. I racja jest ze dzialac nalezy zgodnie z zakresem i logika.
...ale...
Zycie jest zycie. Jak nie przyjmiesz pacjenta w przychodni rano bo Ci wisi i powiewa- tys swoje zrobil - to ten gosc przyjdzie za chwile do szpitala. I jezeli akurat dorabiasz do pensji dyzurami to i tak to zrobisz i tak.
Pacjenta wali nasz swiatopoglad- pacjent chce zostac zaopatrzony.
Dosc istotne jest przestrzeganie prawa. Ale jezeli faktycznie potraktujemu nasza prace jak produkcje dzemu- to nie dziwmy sie potem ze nam pacjent na wyjsciu powie "niech sie w dupe pocaluje".
W dalszym ciagu twierdze - i wierze - ze nasz zawod wymaga, procz fachowosci, profesjonalizmu i przestrzegania prawa, takze szczypte empatii.
Dziekuje adwersarzowi i komentatorom.
abnegat
No właśnie, ja też chcę zostać zaopatrzny! Jak opracuję listę to podam adres najbliższych delikatesów i sklepu ze środkami paramedycznymi dla kolekcjonerów i niech to jakiś empatyczny Janosik załatwi. Byle migusiem, żeby nie czekać za długo, przecież Janosikowy czas to też pieniądz ;P
Jako argument mogę stwierdzić (nie koniecznie z prawdą ale brak słóżb będących w stanie to zweryfikować), że bardzo jestem potrzebujący, meldunek mam i zaświadczenie od dzielnicowego o odchyleniu od pionu, które po 5PM zaczyna przekraczać kąt 30 st. :)
Greg - ni cholery. Stanales po Szamanowej stronie to teraz dygaj sam do delikatesow. Nikaj nie ide.
@kiciaf: dzięki ;-)
@Abi: i na tym właśnie żeruje ten system. Że i tak zrobisz, choćbyś nie chciał. I za "pocałuj mnie w d..ę" też. Masz rację, że empatia jest ważna. Tylko trzymajmy się tego co napisałeś: szczypta. Empatia ma być przyprawą, a nie całym daniem, jakby niektórzy chcieli.
@nika: ty płacisz kasę NFZ-owi. Nie płacisz szpitalowi ani doktorom. Stronami umowy są: Ty i NFZ. Inną umowę podpisuje NFZ ze szpitalami, (w której nie jest wcale wymienione Twoje nazwisko) i tam stronami są NFZ i szpital. Szpital ma wykonać kontrakt, który zawarł z NFZ i za to ma wziąć pieniądze. Koniec kropka. Na tym polega problem - Ty zostajesz bez wyboru.
@Abi do ostatniego wpisu: a empatia?
Jak szczypta to szczypta 8/
Dzięki Abi val Dżanosic, szczypta na dziś wystarczy, zwłaszcza tego dla kolekcjonerów, co to broń boże nie jest do użycia ekh...wewnętrznie.
Ja pierniczę. Na razie NFZ mi koło pióra nie zrobił, ale jak zrobi, to kcem wywrócić korytko.
Tylko jak to zrobić? nika
Kulturom i godnościom osobistom. W tym systemie ten więcej ma kto głosniej morde drze.
Taka polska odmiana swobód obywatelskich.
Greg, właśnie wyczytałem że był pomysł coby w przypadku posiadania szczypty przyznać kto to sprzeda, poddać sie leczeniu i już. Wolnośc rządzi :D Współczuje uzależnionym. Szczypteczkę.
Jako podsumowanie tego tematu, zajrzyjcie, proszę, tutaj:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Sad-lekarka-z-wlasnej-kieszeni-zaplaci-za-leczenie-chorych,wid,11724423,wiadomosc.html
halooo????
szamanie szanowny, kajzes sie podzial?
Panowie z serwisu przyobiecali laptopa najdalej na środę i co? W sumie do północy mają czas... Lepiej niech się chłopaki ogarną, bo im Mikołaj prezentu nie przyniesie;)
Pozdrawiam:)
GoS
Szaman, Ty sie kochaniutki laptopem nie zaslaniaj :] W pracy masz Word'a, a potem ctrlA ctrlC i ctrV.
Jak sie powiedzialo a...
;)
Prześlij komentarz