sobota, 26 marca 2016

Szaman Galicyjski i sprawa życzeń

Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy,
składam wraz z Najmilszą najserdeczniejsze życzenia 

Wesołych Świąt Wielkonocnych.

Życzymy przede wszystkim pogody ducha i uśmiechów na twarzach, życzliwości wokoło obustronnej czyli od Was i ku Wam oraz czasowego a dobrowolnego wyłączenia internetu / telewizji / radia i innych trucicieli chwil radosnych, tak, aby mogliście spędzić czas z tymi, którzy wkoło Was na rozmowach i miłym byciu razem.
Pogryzanie w międzyczasie czegoś smakowitego jak najbardziej wskazane.


poniedziałek, 21 marca 2016

Szaman Galicyjski i sprawa rynsztoku


W ostatniem wpisie narzekałem na to, jak w eRPe prowadzona jest dyskusja polityczna i społeczna.

Nie chodzi mi tylko o poziom (czy też jego brak) kultury języka, ale też o "zawracanie d..." jako wiodący temat owej dyskusji. Odwracanie uwagi od faktów i ich realnego znaczenia ku emocjom nienajwyższego lotu to codzienność naszej prasy. W każdym razie internetowej, ale z podejrzeniem graniczącym z pewnością uważam, że pozostała, drukowana prasa wygląda podobnie.

Dla naprzykładu Faraon. Niech się przyzna! I dyskusja co, komu i za co powiedział. A tymczasem warto zadać tylko jedno pytanie: niech się przyzna! Ale po co? Co to teraz zmieni? Rzeczy, które działy się wtedy to była inna rzeczywistość, inny świat. Nie chcę usprawiedliwiać nikogo. Wszyscy zainteresowani wiedzą, że pani K. dała d... reżyserowi P. żeby obsadził ją w głównej roli. W rezultacie powstał film, za który dostała Oskara. Dostała go jednak z to, jak zagrała rolę, a nie za to, że dała. Zbyt prosta logika?

Walka z tym co było, co nieuchronnie zostało zamknięte w pudle historii, odwraca uwagę od tego co dzisiaj powinno być najważniejsze - od przyszłości.
Ostatnio wyczytałem, że 10 kwietnia przekonamy się czy więcej jest Polaków czy zdrajców. Jak można w ten sposób stawiać problem?! Czy na tym polega władza?

Nasz Prezydent miał wypadek. I zaraz w internecie zawrzało. Połowa obrzucała inwektywami przeszłych rządców prezydenckiego taboru, druga połowa prześcigała się w chamskich notkach o brzózkach i drugich otrzeżeniach. Przepraszam, jak tego nie rozumiem. Czy naprawdę wszystkim przyzwoitym zabrano komputery czy tylko odcięto ich od sieci? Mam na myśli takich normalnych, przyzwoitych ludzi, którzy nie znajdują radości w nieszczęściu bliźniego.

Są siły w eRPe, które twierdzą, że 95% obywateli tego szczęśliwego kraju to katolicy. Kto zatem pisał te komenty? Bo przecież nie ci katolicy, pełni miłosierdzia i życzliwości dla bliźniego.

Zostawmy to. Na jednym z popularnych portali znalazłem link: roast Wiśniewskiego. Ponieważ roast kojarzy mi się z przyjemnym angielskim obiadem w niedzielę - w każdym pubie jest sunday roast, czyli niedzielne pieczyste - postanowiłem zobaczyć, jak pieką Wiśniewskiego. Niestety, wyszedłem, kiedy tylko lekko się zrumienił. Prowadzący rozpoczął wstęp od serii przekleństw i takiego rynsztoku, że nie dałem rady wytrzymać. Nie, nie jestem świętobliwym, siwym starcem, który niczego nie rozumie. Znam też pewną ilość przekleństw i myślę, że ten prowadzący prymityw mógłby się ode mnie czegoś nauczyć. Nie oburzam się, kiedy ktoś przeklnie, ale, do diaska, musi być po temu powód! Kiedy ktoś walnie się młotkiem w palec nie oczekuję, że zakrzyknie: o, jakżeż mnie zabolało! Ale przeklinanie i robienie z gęby szamba ot, tak, żeby było..., no, właśnie, żeby jak było? - cool? luzik? czadowo? A wychodzi prostacko i chamsko i śmierdzi szambem. I to w telewizji.

Może to faktycznie dystans z jakiego obserwuję eRPe? Może życie nauczyło mnie, że można dyskutować, a nie obrażać się nawzajem? Że są zwykłe granice przyzwoitości i ich znajomość wynosi się z domu? I że dom potrafi lepiej nauczyć niż towarzystwo przy śmietniku?

W tutejszym telewizorze są takie kanały, co to ich numery zaczynają się od 9. 9xx. Tam pomieszczone są zajawki czy zachętki do specyficznych tematycznie programów. Na ekranie wiją się mniej lub bardziej ponętnie wymalowane dziewoje topless (czasem w wieku średnim), najczęściej ze słuchawką (numer telefonu zajmuje ze 30% ekranu) i zachęcają do zadzwonienia "do niej", a ona ci opowie takie rzeczy, że hej! Ze dwa lata temu, może trzy lata temu, nie wiem dokładnie, bo ja tego nie oglądałem, jednej takiej co się wiła omskły się majteczki i na sekundę ukazała się jej, jak to mówią tutejsi - fifi. W ciągu następnych czterech dni derekcja telewizji dostała 62 skargi na owo zdarzenie - że to skandal, obrzydliwość i że nie tak się umawialiśmy. Miały być te, no... cycuszki, a tu co? Fifi! Bo tu nawet tacy, co spędzają noce oglądając kanały 9xx wiedzą, że granica musi być. I przekraczać jej nie wolno.
Co napawa mnie niejakim optymizmem.

Miłego tygodnia.

sobota, 19 marca 2016

Szaman Galicyjski i sprawa milczenia


Przez ostatnie miesiące milczałem. Nie dlatego, żebym nie chciał się odzywać. Albo zapomniał. Nie. Milczałem dlatego, że opadły mi najpierw szczęka, a potem obie ręce. I tak po dziś dzień wisiały smętnie niezdolne do pisania.

Codziennie wchodzę na mój blog, czytam pilnie blogi wymienione po prawej, czasem z nich, prowadzony linkami, błądzę gdzieś w matriksie. Czasem komentuję. Normalna, blogowa nie-rzeczywistość.

Jeden z blogów czytam bardzo uważnie. Przychodzi mi to z łatwością, bo tekstu tam mało. Autorka zamieszcza jednak sporo linków do filmików i innych treści w necie. Kiedy mam możliwość podążam tymi śladami i zagłębiam się w czeluści internetu, oglądam różne, różniste rzeczy i kiedy to robię ogarnia mnie zgroza. To po raz pierwszy.

Anestezjolodzy maja dziwny zwyczaj czekania, aż ich pacjenci są zdolni do samodzielnego poruszania się po zabiegu, ze wskazaniem na pójście do domu. Wtedy też mają czas na powolne i nieskrępowane przeglądanie internetu, w tym czołowych witryn różnego rodzaju polskich dzienników, tygodników i innych źródeł informacji i komentarzy do sytuacji w eRPe. I tu zgroza ogarnia mnie po raz wtóry.

I ta zgroza sprawiłem, że mnie zatkało. Doszczętnie.

Jest w eRPe określenie dno z mułem. Opadając w dół delikatnie zanurzamy się w miękkim piaseczku lub w błotku. Miękko. Może nawet cieplutko. Cisza i łagodność. Tutejsi mają określenie rocky bottom - dno z litej skały. Poniżej nie ma już nic. Tylko Otchłań i Groza.

Kiedy przeglądam materiały, które opisałem powyżej, początkowo odnosiłem wrażenie, że poziom życia politycznego i społecznego w eRPe osiągnął właśnie ową skałę. Dno zupełne. Absolutne dno. Ale myliłem się. Osiągnęliśmy rocky bottom i zaczęliśmy się skutecznie wgryzać w litą skałę z energią i zapałem godnym lepszej sprawy. Jesteśmy tak pochłonięci tą pracą, że nie zauważamy, że generalnie czas nadal płynie. Niestety dla nas w innym kierunku. My tego zdajemy się nie dostrzegać. Zacietrzewieni, z przekrwionymi oczyma, pałający słusznym gniewem, niemalże z pianą na ustach skaczemy sobie do gardeł o jakieś zaszłości sprzed czterdziestu (Faraon), trzydziestu (Bolek), a w ekstremalnych momentach nawet ponad siedemdziesięciu lat! Piana z ust krzyżuje się i miesza z jadem, obelgi i inwektywy lecą z ekranu i stron gazet, jak nie ma na kogoś "haka" to sprawdza się jego rodzinę do kilku pokoleń wstecz i wywleka jakieś trupy z szaf. Wszystko to podlane sokiem prosto z rynsztoka. I nie, nie chodzi mi tu o komentarze internautów pod jakimiś artykułami, nie! To, że język takich komentów płynie wprost z szamba jest od lat polską specjalnością*). Chodzi mi o język publicystów i polityków. Jeszcze nigdy chyba tak nisko nie upadł polski Sejm i Rząd, telewizja wszelkiej maści, publicyści. Maniery i słownictwo jak furmani**). Wyszło jakbym tylko jednej połowie sceny przypisywał niegodne zachowanie. Otóż spieszę wyrównać - tak zachowują się, może nie wszyscy, ale większość po obu stronach. Wszyscy w amoku.

Słuchać, czytać i oglądać hadko.

Ja rozumiem, że to być może ważne sprawy. Dla kogoś indywidualnie. Bo brał udział, bo rodzina, bo coś tam. Ważne dla historyków***), bo rzeczy opisanie, bo trzeba, dla następnych pokoleń. OK.

Ale czy w tym pociągu nie potrzeba aby maszynisty, który będzie patrzył w przyszłość? A z nim cała reszta (oprócz tych historyków) zarówno podróżnych jak i obsługi? Historia wsadziła nas do pociągu i pędzimy w przyszłość, ale zamiast pracować nad tym, żeby podróż była bezpieczna, w miarę wygodna i nie kosztowała nas majątku, my zamykamy się w kiblu i grzebiąc w koszu na śmieci znalazłszy zużytą prezerwatywę poświęcamy cały czas i energię na znalezienie tych, którzy ją zużyli. Jak dzieci w piaskownicy, które mogły by razem wybudować śliczny zamek, ale wolą sypać sobie nawzajem piaskiem w oczy.

I jeszcze ten język...!

____________________________
*) tyle dobrze, że to chociaż organic.
**) bardzo tutaj przepraszam ewentualnych furmanów, chyba mówią nieco lepiej. Może być "wozacy"...?
***) proszę nie mylić historyków z histerykami. Obie grupy badają te same zaszłości, ale rezultaty nie są takie same.