niedziela, 29 maja 2016

Szaman Galicyjski i sprawa kolejnego długiego weekendu.

Nie tylko w Polsce są długie weekendy. Tu też. Taka ilość czasu trzeba jakoś zagospodarować.
Ostatnio znajomi zaprosili nas na weekend do Bretanii.
Pojechaliśmy zatem do portu w Plymouth i przez noc płynęliśmy na południowy zachód. Uprzednio prewencyjnie przyjęliśmy doustnie pewną, ściśle określoną dawkę leków chroniących przed morską chorobą. Zadziałało wspaniale, nikt nie miał najmniejszych dolegliwości. Dla zainteresowanych - było to po pół butelki czerwonego wina na osobę.
O wschodzie słońca zobaczyliśmy brzegi Francji. A wschód słońca nad Kanałem*) wygląda z kabiny tak:



Takich trawniko-grządek o tej porze roku jest mnóstwo w każdym mijanym miasteczku i wiosce.


Takich domów też, ale te raczej w miastach.


W takim domu spędzaliśmy ten weekend. Właściwie to "spędzaliśmy" go raczej na włóczeniu się po okolicy.


W tej okolicy znalazło się Concarneau. W takich zakątkach można się zakochać.


Zwłaszcza, że w takich creperiach


o wnętrzach takich jak np. to, pełnych marynistycznych akcentów,


dają nie tylko świetną kawę, ale naleśniki, o takie, na ten przykład:


Przyznaję, że poznałem niejedną kuchnię, ale po raz pierwszy dostałem kruchy naleśnik z jajkiem sadzonym. Potem był drugi, z lodami, czekoladą i bitą śmietaną. Pycha.
Oczywiście, jako stały element bycia nad morzem pojawiła się też i latarnia morska**).


Ta konkretnie nie była, niestety, stojącą na smaganej wichrem i falami skale tylko stała spokojnie prawie w środku miasta, ale cóż, mamy, co mamy.

Były też urokliwe zakątki, które swoim charakterem i zielonością przypominały mi Irlandię.


I na koniec kwitnące migdałowce. Tak, jak w ogrodzie mojego dzieciństwa w Mieście. Piękne i delikatne różowe kwiaty, kwitły właśnie w maju.

I nigdy nigdzie nie dostałem tylu małż na jedną kolację. Cztery tuziny, w cudownie aksamitnym czosnkowym sosie z białym winem i smażonym boczkiem. Policzyliśmy z Najmilszą, jak tylko uporała się ze swoją kaczką. Mimo, że w liczeniu przeszkadzał nam wypity przeze mnie Muscadet i Chateauneuf  du Pape wypity przez Najmilszą.

Miejcie miły weekend.

_____________________________________
*) nazwa Kanału zależy od tego, z której strony na niego patrzymy. Jeśli patrzymy skierowani twarzą ku północy to jest to Kanał La Manche, jeśli na południe to English Channel.
**) czy latarnia morska stojąca nad oceanem jest nadal latarnią morską, czy awansuje do stopnia latarni oceanicznej?

piątek, 20 maja 2016

Szaman Galicyjski i sprawa globalnego ocieplenia

W grudniu ubiegłego roku (ależ ja mam zapłon, qurka wodna)*, w Paryżu, odbyła się konferencja na temat globalnego ocieplenia pod auspicjami ONZ.
Się nagadali, naustalali, naniezgadzali co cud.
Tak, jakby całe to uczone i upolitycznione grono nie zdawało sobie sprawy, że u podstaw podstaw nie leży emisja dwutlenku węgla, warstwa ozonowa i inne tego typu gadżety. To są nie przyczyny, a efekty. I dopóki nie zrozumiemy (tak, my wszyscy), że konieczny jest zwrot o 180 stopni, że należy całkowicie zmienić paradygmat nauk społecznych i zamiast wzrostu populacji gatunku ludzkiego przejść do zmniejszania lub przynajmniej zatrzymania jej wzrostu, odejścia od wzrostu ekonomicznego, konsumpcji i gromadzenia bogactw materialnych do kontrolowanej recesji, przeniesienia środka ciężkości na jakość życia, edukację, zdrowie i rozwój intelektualny to żadne wysokie komisje i międzynarodowe układy niczego nie zmienią.
Przyczyną podstawową zmian klimatycznych, poza zwykłym procesem dziejącym się z Ziemią co jakiś czas, nie jest emisja dwutlenku węgla. Jest nią fafdziesiąta plastikowa bluzeczka wyprodukowana w Chinach, przewieziona do Paryża i sprzedana komuś, kto założy ją trzy razy i wywali do śmieci, bo już niemodna. I jednorazowa pielucha, która broni się przed rozpadem 550 lat. I fafnasty styropianowy kubek na kawę, który tak naprawdę służy 10 minut i ląduje na wysypisku, na którym rozkłada się 7,5 miliarda lat.

Trzeba zacząć pracę od podstaw. Ha, bardzo aktualnie mi wyszło.

Miłego weekendu.

_________________________________
*) dopisywanie uwag w nawiasach kursywą ściągnąłem od Kaczki, bo mi się spodobało. All the credits go to her.

wtorek, 17 maja 2016

Szaman Galicyjski i sprawa listy

Takie coś znalazłem dziś w naszym komputerowym systemie organizacji pracy.


Angielska część znaczy, że "POSS odwołał listę".
Ale ta końcówka.... Dla Polaka...

Śmiesznie jest być dwujęzycznym. Czasami.

niedziela, 15 maja 2016

Szaman Galicyjski i sprawa niedzielna

Dziś w Kornwalii piękny, słoneczny dzień.


Śniadanie dla Najmilszej. Podane do łóżka. Zwyczajnie, jak to w niedzielę.