poniedziałek, 13 stycznia 2014

Szaman Galicyjski i sprawa pewnej konfuzji

Czasami czuję się bardzo Starym Szamanem. Takim, który żyjąc w jakiejś samotni stracił zdolność rozumienia zmieniającego się Świata. Moim zdaniem upadającego Świata.
Cały ten gender i homo. Wszyscy o tym piszą, trudno znaleźć periodyk jakiś w internecie, który by o te tematy nie zahaczał. I blogów przeróżnych też przeczytać można wiele.
Wszystko to, moi drodzy, ze zgorszenia i upadku obyczajów. I to z obu zwaśnionych stron, poróżnionych przez stosunek do seksu.
Pewny jestem, że narażę się tym wpisem, ale czyż nie po to są blogi*), żeby jak kto ma wątpliwości lub skonfundowany jest czemś, mógł się wypowiedzieć i może jakiegoś komenta dostanie, co mgły zasnuwające szersze horyzonty rozwieje?
Dane demograficzne wskazują, że zachowania homoseksualne przejawia 2-7% populacji, w przewadze są biali wśród ras, i mężczyźni wśród płci. Dane są niepewne, bo i definicja jest trojaka, a i ocena otoczenia powoduje, że nie wszyscy się przyznają. Generalnie jednak - mniejszość.
Przeciwnicy powołują się na Biblię.

Kpł 18; 22:"Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!"

Ciekawy cytat, bo odnosi się tylko do mężczyzn Gdy odnieść to zdanie do kobiety, to nie ma ono sensu, albo promuje kobiece stosunki lesbijskie. Czyli - panom nie wolno, panie - nie wiadomo.
Z tym, że w tej samej Księdze Kapłańskiej opisane jest też sporo innych rzeczy, które są "obrzydliwością" i których robić nie należy. Czemu zatem ktoś nie może być homoseksualistą, a inny może grać w piłkę (i dotykać skóry martwej świni), nosić ubrania z dwóch gatunków włókien, i podawać rękę menstruującej kobiecie? Może choć moglibyśmy ukamienować kogoś kto przeklina i bluźni? Mam parę nazwisk...
Czy jest słusznym wybieranie sobie z Biblii tego, co akurat nam pasuje i pomijanie tego, co nie?
Przeciwnicy homoseksualizmu wydają mi się osobami owładniętymi manią seksu.
Przykład:
nasi brytyjscy przyjaciele zapraszają Najmilszą i mnie na garden-party przy grillu. Pan R. przedstawia mi dwóch kolegów Mr Smith i Mr Smith, z którymi chadza na łososie nad rzekę Ex. Gadamy o połowach, łososiach i tp. Wiem, że to homoseksualna para, ale są mili, dowcipni weseli i fajnie się rozmawia. Czy w założeniach homofobów powinienem sobie zacząć imaginować, co ci panowie robią w sypialni? Jak? kiedy? i ile razy? Bo rozmowa przy pieczonym łososiu obrzydliwa nie jest.
Pani P. przedstawia mi parę sąsiadów, Mr i Mrs Brown, zaprzyjaźnione małżeństwo z dwójką dzieci. Czy również powinienem imaginować sobie jak Mr Brown zaspokaja Mrs Brown? Jak równość to równość. Jakoś nie słyszałem zachęt, by to zgłębiać, a przecież "stosunek między małżonkami powinien prowadzić (potencjalnie) do posiadania potomstwa". Czyli jeśli Mr Brown uprawia z Mrs Brown stosunki oralne lub, co nie daj, Panie, spuszcza się jej na cycki**) toż to przecież grzech! Onanizm małżeński!***)
Czemu zatem homofoby nie skupiają się na przyjaźni, wzajemnym zaufaniu, pomocy i tp. w związkach, ktokolwiek te związki tworzy, tylko myślą, co kto robi w sypialni i to staje się definicją człowieka?
Widzieliście kiedyś mężczyzn grających w piłkę (noga, siatka, rugby) jak się oni obejmują, klepią, całują nawet po każdym golu? A żołnierze w okopach dzielący się ostatnim papierosem? Narażający życie dla innego mężczyzny? To wszystko jakoś nie jest bee.

Z tym, że nie rozumiem też i drugiej strony. Po jakiego grzyba obnoszą się z tym jak uprawiają seks? Widziałem zdjęcia z Parady Równości. Bardzo przepraszam za moje zacofanie, ale jeśli ci faceci (do kobiet nawet nie próbuje się odnosić, nie jestem kobietą) wymalowani i wystrojeni jak cyrkowe klauny lub tanie dziwki**) chcą w ten sposób udowodnić, że jesteśmy równi to, za przeproszeniem, wypad na drzewo. Sobie nie życzę. Nie znam polskich realiów Parad Równości, znam brytyjskie. I tutejsi panowie zgodnie twierdzą, że to hucpa i że nie biorą w tym udziału. Oni też nie chcą być postrzegani przez pryzmat łożnicy. 
W tym momencie bowiem przez ten pryzmat patrzą na nich ludzie "z ulicy".
Chcecie, żeby związki partnerskie były równe małżeńskim? Jeśli małżeństwo nie jest rytualnym związkiem sakramentalnym, zawartym przed kapłanem jakiegokolwiek obrządku, jest zwykłą umową cywilno-prawną zawartą pomiędzy dwiema osobami. Starczy spisać prawa i obowiązki małżonków poczem najbliższy prawnik potwierdzi, że ją między sobą zawarli pan z panem, czy pani z panią. I chyba taniej wyjdzie niż jakiś kościół. Potem lampka szampana z przyjaciółmi i macie, co chcieliście. Co za problem?
Adopcja dzieci? Przepraszam, ale natura w swoim rozwoju wypracowała rutynę, że dziecko rodzi się****) z połączenia samca i samicy danego gatunku i im wyżej w ewolucji stoi ów gatunek, tym więcej dziecko wymaga opieki ze strony zarówno ojca jak i matki. I w procesie rozwojowym poznaje role, jakie w społeczności jego gatunku spełniają samice i samce. OK, mogę się zgodzić, że w wynaturzonym nieco, bo przeintelektualizowanym, gatunku Homo sapiens są tendencje, żeby potem wybrało, którą rolę chce grać, ale pozwólmy mu/jej na wolny wybór. Kiedy już będzie na tyle duże/dorosłe, żeby ten wybór był nie kwestią mody czy kaprysu, ale wewnętrznej potrzeby. 
NB mało widać kobiet wśród górników przodowych i hutników przy Martenie, w moim zawodzie opieki zdrowotnej też więcej jest kobiet, a przecież restrykcji czy parytetów, nawet ukrytych, nie ma.

Wiecie dlaczego czuję się tym tematem skonfundowany? Czemu uważam, że to oznaka upadku Świata? Bo wszystko bierze się z faktu opowiadania publicznie co kto robi w sypialni. Istniało kiedyś określenia "tajemnice alkowy". I było dobrze. Z tym, że my wiemy lepiej. Trzeba o tym gadać. Publicznie. Pokazywać co kto i komu robi. I jak. I kiedy. I z jakim efektem.

A było siedzieć cicho. I nie było by problemu.

Dobranoc.
_______________________
*) między innymi
**) wulgaryzm zamierzony, przepraszam
***) pierwsze słyszę. Czego to się Szaman nie dowie, jak grzebie w temacie przed napisaniem posta... jak bum cyk cyk!
****) czy w ogóle powstaje

środa, 1 stycznia 2014

Szaman Galicyjski i sprawa Nowego Roku

Kwartał minął odkąd napisałem coś na tym blogu. Wstyd, po prostu wiocha. Ale też zdarza się i najlepszym.
Tak jest, kiedy człowiek podróżuje i dostęp do netu niepewny.

BTW zastanawiam się, kiedy w gazecianych horoskopach pojawią się przepowiednie: "pod koniec tygodnia grozi ci wolny transfer, poza tym strzeż się kogoś spod adresu zaczynającego się na 'www.' Będzie chciał ci zaszkodzić."

Było, minęło.

W pierwszym noworocznym wpisie życzę wszystkim, aby w nadchodzącym roku mieli piękne marzenia, odwagę, by je realizować oraz siłę i odporność psychiczną, by znieść zawiść otoczenia, kiedy już im się uda.
Wszystkim, którzy czują się samotni, aby znaleźli kogoś do pogadania (o resztę proszę starać się we własnym zakresie).
Wszystkim, którzy czują się chorzy na duszy lub ciele, aby nie opuszczała ich wytrwałość w dążeniu ku lepszemu i aby znaleźli kogoś, kto im pomoże, a jeśli to nie możliwe, to będzie im życzliwie towarzyszył w drodze.
Wszystkim, którzy w trudzie codziennym budują swoją przyszłość, często nową, w nowym miejscu i wśród nowych ludzi, aby nie tracili wiary, że to co robią ma sens i nie zamykali się na tych, którzy chcą im pomóc.
I to niezależnie, czy są Czarni, Zieloni czy Tęczowi.
A wszystkim zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy.

Zrobiłem trzy noworoczne postanowienia:
1. po pierwsze, że schudnę (są podpunkty).
2. po drugie, że będę bardziej regularnie pisał.
3. po trzecie, że napiszę wreszcie coś, co mi chodzi po głowie od trzech lat.

Zobaczymy ile z tego wyjdzie. Obawiam się, że jak zwykle.