sobota, 17 października 2009

Szaman Galicyjski i sprawa czytactwa na głos

Czaiłem się na ten film od dawna, ale jakoś nigdy nie mogłem się zdecydować. Wiedziałem, że nie jest to pozycja, którą można zapchać puste 120 minut. Miałem rację. Piszę o filmie Lektor (The Reader*) w reżyserii Stephena Daldry. Scenariusz wg powieści Bernharda Schlinka napisał David Hare.

Niesamowity film. Dla mnie niesamowity przez grę Kate Winslet, grającą Hannę Schmitz, główną bohaterkę. O ile jej filmowy partner Michael Berg, grany jest przez dwóch aktorów - Ralpha Fiennesa i Davida Krossa, Kate dźwiga ciężar roli kobiety na przestrzeni 40 lat - od lat '50 do '90 ubiegłego wieku. W każdej scenie jest do bólu prawdziwa, jesteśmy w stanie uwierzyć w każde słowo i każdy gest, który robi. Nic dziwnego, że dostała za tę rolę Oskara.
Nastoletni Michael wraca ze szkoły, chory na szkarlatynę. Kiedy wymiotuje w przygodnej bramie, spotyka Hannę, która widząc nieporządek, najpierw zmywa podłogę, a potem odprowadza chłopaka do domu. Tak zaczyna się związek starszej o 20 lat Hanny z Michaelem, który po krótkim czasie przekształca się w seksualną inicjację nastolatka. David Kross udanie pokazuje przemianę nieśmiałego młodzieńca w pewnego swoich atutów młodego mężczyznę. Hanna, która cały czas kontroluje ich związek, ma jedno dziwne życzenie - prosi Michaela, by czytał jej na głos kaiążki. Nie ma tu jakiegoś wyboru lektury. Michael czyta wszystko - Homera, Czechowa, Twaina. Burzliwy romans trwa jedno lato. Pewnego dnia Hanna znika bez śladu. Michael bardzo przeżywa utratę pierwszej kochanki. Spotyka ją po ośmiu latach. Jest już studentem prawa, a Hanna zasiada na ławie oskarżonych jako jedna ze strażniczek obozu zagłady, współodpowiedzialna za śmierć prawie 300 więźniarek. Dla odbywającej karę (byłej) kochanki Michael nagrywa książki, które czytał jej tamtego lata. Kiedy Hanna ma wyjść na wolność, Michael przyjeżdża odebrać ją z więzienia. Niestety, Hanna nie wyjdzie. Zostawia Michaelowi zadanie do wykonania, które ma być jakąś namiastką zadośćuczynienia za przeszłe grzechy.

Niesamowity film. Po pierwsze (i najbardziej trywialne): czy można kochać potwora? Jak świadomość, że kobieta, pierwsza kobieta, którą dane nam było posiąść, spokojnie patrzyła, jak płonie trafiony bombą kościół z zamkniętymi tam 300 osobmi, wpływa na nasze postrzeganie miłości i jej obiektu? Po drugie (i nieco mniej trywialne): co czyni z człowieka potwora? Czy przestrzeganie prawa, jakkolwiek było by ono nieludzkie, czyni z nas winnych? Czy w tym świetle Hanna jest potworem? Po trzecie (zupełnie nie trywialne): czy wstyd i strach wystarczą, żeby pozwolić skazać kochaną osobę za niepopełnione zbrodnie**?

Na te pytania, postawione w filmie, odpowiedzi musi widz szukać sam.

Jest trochę luk w tym obrazie, niedopowiedzeń, które mi przeszkadzały. Wszystkie łączą się z Michaelem Bergiem. Kiedy okazuje się, że jest w posiadaniu informacji, które mogą uratować Hannę - milczy (student prawa!). Zapisuje się na widzenie z Hanną, ale w ostatnim momencie rejteruje. Wstydzi się samego siebie? Musiałby zeznać kiedy posiadł te informacje, czyli przyznać się do romansu ze zbrodniarką wojenną. Aż tak się bał? Czego? Kiedy miał z nią romans nikt nie wiedział kim jest Hanna. Uszanował jej wstyd i dumę, kiedy sama nie skorzystała z możliwości obrony i wolała ponieść niezasłużoną karę***? Czy dlatego w sekrecie nagrywał dla niej książki, choć nie odpisał na żaden jej list? Ralph Fiennes zagrał człowieka, który wolał zamknąć się samolubnie we własnej samotności, który wolał nie pokazywać brudnych rąk, wolał nie być zamieszany w "tamte sprawy". Nawet kiedy Hanna ma wyjść z więzienia, ich rozmowa pokazuje, że to Hanna nadal jest tą, która rządzi i decyduje. Michael decyduje się opowiedzieć o Hannie swojej córce, to fakt, ale robi to wtedy, kiedy będzie to już tylko jego wersja, taka, jaką chce. Płytki egoista. Czy to jest - w rozumieniu autorów filmu - obraz niemieckiego społeczeństwa okresu post-Auschwitz? Czy są jakieś analogie z naszą historią i byłymi "służbami"?

Może powinienem przeczytać książkę?
_________________________________________
*) panu od Zaklinacza słów już dziękujemy!
**) Hanna jest winna, sama to przyznaje, ale nie tak, jak mówi akt oskarżenia
***) tzn. dalece większą niż inne współuczestniczki zbrodni, Hanna nie była niewinna.

6 komentarzy:

abnegat.ltd pisze...

..momenty byly?

A tak serio-serio: trzeba w koncu usiasc. Ptysiek sie zauroczyl. Chyba jesien nastraja mnie bardziej do ogladania debilizmow niz ciezkiego kina.

nika pisze...

No :-) też bym poszła na jakąś strzelankę ;-D I coby się popcornem wypchać i popchnąć to colą ;-)

Zadora pisze...

najważniejsze słowa padają z ust wykładowcy w swobodnej rozmowie na sali wykładowej z kilkoma studentami (w tym główny bohater). Płyną niepozornie, prawie niezauważone tak zwyczajnie ale stanowią dla mnie, pewną analizę, puentę, oddają sens i znaczenie tego filmu. Widziałem go dość dawno w kinie, dobrze byłoby go sobie przypomnieć.

Szaman Galicyjski pisze...

@Abi
no, maaasz...
@nika
też lubię strzelanki. Najmilasza stale pyta "masz jakiś krymianał, z szybką akcją i dobrą psychologią?". Ja co prawda wolę szybką akcję i komedię. Oglądałaś "Shoot them up!" ?
@Zadora
tak, ta scena jest świetna, ale ważne są w niej także (poza tym co mówi profesor, pytanie co on robił w czasie wojny?) reakcje studentów - jeden z nich w milczeniu wychodzi, a drugiego bardziej interesuje co w czasie procesu robi Micheal.
BTW książka ma 73 strony, zaczynam czytać od jutra

Zadora pisze...

Ta scena rozmowy wykładowcy zestudentami w ogóle puentuje cały film i to wielowarstwowo.
Shoot them up - jazda po całości, bardzo mi się podobał jako film w swojej konwencji :)

nika pisze...

Nie, ale za to "Długi pocałunek na dobranoc" :-D Łomatko :-D