sobota, 13 listopada 2010

Szaman Galicyjski i sprawa ptactwa

W ramach udawania jakim to jestem ekologicznym szamanem zanabyłem po dwóch latach zastanawiania się i zbliżania do problemu - karmnik dla ptaków.

Moje wahania nie były spowodowane koniecznością wydania pieniędzy lub też straty czasu na skręcenie tegoż i wbicie w ziemię w ogrodzie. Podstawową przyczyną był... brak zimy. Ludziom z kraju nad Wisłą dokarmianie ptaków kojarzy się z okresem, kiedy cały obszar pokryty jest śniegiem, mróz trzaskający, panie, zima niczego, a bluzy się lepią..., no nie lepią się, bo to o ptactwie. A w Ukeju zimy jako takiej nie ma. Po co więc dokarmiać ptactwo, oduczać je szukania w naturze i tepe.

Ale wszyscy mają, to stary szaman też. Zanabyłem, skręciłem, wbiłem w ziemię, wysłuchałem od Najmilszej, żem źle zrobił, przestawiłem karmnik tam, gdzie pokazała palcem. Poniżej otwarcie jadłodajni dla leniwych ptaków.







To na dziś tyle.

3 komentarze:

Malutka... pisze...

Ten widok z otwarcia jadłodajni - wybitnie bardzo ładny :)
Później będzie już tylko tłoczniej...
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Nocne marki :p
Dobranoc

Green pisze...

U mnie w chałupie, zamiast takiego czegoś, jest krzew ogrodowy obwieszony woreczkami ze słoninką ( i sobie wydziobują ptaszydła przez dziurki), obranymi orzechami włoskimi i ziarnem.

Delikatnie mówiąc mamy cyrk i jest wesoło, ale dopiero od grudnia.

Pozdrawiam ciepło
- e.