niedziela, 21 listopada 2010

Szaman Galicyjski i sprawa wyborów

Dziś w eRPe wybory. Kolejne wydarzenie, które napawa mnie zdziwieniem.

Po pierwsze demokracja. Ustrój oparty na błędnym założeniu, że ludzi mądrych jest więcej niż głupich. Niestety, nic z tego. Spotykacie się z nimi na codzień. I co? Wierzycie, że ci ludzie są w stanie nie dać się ogłupić demagogom z list wyborczych i dokonać sensownego wyboru? Ludzie, którzy na codzień nie są w stanie wznieść się na wyżyny kopania równych rowów bez nadzoru? Ludzie, którzy nie potrafią zmusić się do prawidłowego wykonywania pracy skomplikowanej jak budowa cepa, za którą biorą pieniądze? Ludzie, którzy nie rozumieją zdania, jeśli zawiera więcej niż osiem słów (lub sześć, ale trzy różne czasy)? Ha, ha, ha...

Po drugie dziwne zjawisko upolitycznienia wyborów na poziomie miasta czy gminy. W Miasteczku, liczącym jakieś piętnaście tysięcy mieszkańców, zamiast wybierać dobrego gospodarza, który będzie dbał o stan ulic, oświetlenie i temu podobne drobiazgi, niezbędne do życia, odbywają się dyskusje o tym, kto do jakiej patii należy i komu sprzyja. Na forum Miasteczka w internecie pojawiają się wpisy typu "precz z Kaczorami w M.!", "dość rządów PO...!" Qundra, kto to wymyśla! Jakie Kaczory w M.? Kiedy tu byli?*) Co za znaczenie na poziomie gminy ma sympatia z tą czy inną partią? Ja chcę burmistrza i radnych, którzy zadbają o kanalizację na mojej ulicy i będą pilnować policji, żeby była dobrze wyszkolona i wyposażona. I g... mnie obchodzi, czy dbać o to będzie X czy Y. Ma dobrze wykonywać swoje obowiązki. Ale nie, to w eRPe niemożliwe. Tu najważniejsze jest, czy pan X lubi się z panem Z i czy głosował na PiS czy PO. Czysta paranoja. Bo jeśli to staje się argumentem w dyskusji przedwyborczej to patrz punkt pierwszy. Ogłupieni "przynależnością partyjną" kandydatów wyborcy nie zwracają uwagi na to, co zawierają programy wyborcze, które zresztą nie zawierają nic poza populistycznymi hasłami "będzie lepiej jak mnie wybierzecie!" Mnie bedzie lepiej, wy macie tylko głosować.

Najpierw mnie zebrał śmiech pusty, a potem litość i trwoga...

_________________________________
*) no, dobra, raz jeden był, przejazdem.

13 komentarzy:

Malutka... pisze...

A jak się podjęło decyzję, że się na wybory nie chadza, bo i nie ma po co - co za różnica, który buc, z której partii się weźmie za stołka okupowanie - to potem się dziwią barany politycznie ubabrane, że świadomość istoty i ważkości wyborów w społeczeństwie zanika, co prawdą nie jest, bo to właśnie ta świadomość każe nie marnować wkładów długopisów...

Anonimowy pisze...

Otóż to!
nika

Szaman Galicyjski pisze...

Ale jak przekonać ludzi, że ich wybór ma znaczenie, kiedy tak, a nie inaczej wyglądają listy wyborcze? Są na nich na pewno mądrzy ludzie, ale jak ich rozpoznać?

Malutka... pisze...

U mnie nie było: ta sama ekipa - ci co weszli lata temu i się utrzymują na powierzchni i ci, co wtedy z nimi walczyli, ale jakoś się im nie powiodło.
Że też niektórzy nie potrafią sobie powiedzieć pass...

Szaman Galicyjski pisze...

Jeżeli ktoś jest wybierany konsekwentnie na kolejną, drugą czy trzecią, kadencję, to znaczy, że jest dobry. Zatem po co go wybierać? Po prostu zatrudnić go na etacie urzędnika wykonującego swoje zadania. Ma pracę, ma pensję i z pewnością istnieje krótka ścieżka, żeby go w razie czego zwolnić. A spróbujcie odwołać radnego! Da się, ale ile trwa.
A ci, co się nie dostali, cóż, może powinni zrewidować swój program lub umiejętności?

Green pisze...

U mnie dno i wodorosty startuje, dwudziestodwuletnie małolaty piszące, że skończyły studia i takie tam. Bo to zawsze dodatkowa kasa i co z tego, że na co dzień się nie mieszka w mojej wsi wypoczynkowej.

Rozmyśliłam się i nie poszłam na wybory i już.

Wolę się trzymać od tego zjebstwa z daleka.
Odchodzący burmistrz, zostawił 9 milionów złotych długu, bo nie potrafił wystarać się o dofinansowanie. Jego poprzednik, wyttarał się o grant unijny na remont internatu w którym pracuję. Ten oddał grant, bo lepiej postawić nową bursę.
Oczywiście stara się o reelekcję.

Otworzyłabym im wszystkim kopułki i nakręciłabym te wyprostowane zwoje mózgowe na papiloty, bo jak na to patrzę, to mnie mdli.

Pozdrawiam
- e. (w pełnym bulwersie)

Shigella pisze...

Od chwili uzyskania czynnego prawa wyborczego opuscilam jedne wybory (czego do dzis zaluje).
IMO to przywilej, z ktorego nalezy korzystac, chociaz w pewnym sensie rozumiem czemu niektorzy wrzucaja puste karty czy w ogole nie chca miec nic wspolnego z polityka.
Zgadzam sie, ze w wyborach do wladz naszego "polis" nalezy sie kierowac znajomoscia kandydata, a nie partii, choc bywa to trudne.
Dzisiaj z przekonaniem oddawalam glos jedynie na prezydenta miasta, cala reszta to czarna dziura.
Co gorsze glosuje sie na liste, wiec nawet jak zaglosuje na Kowalskiego, to i tak wieksze szanse ma Malinowski

Szaman Galicyjski pisze...

Shigella, witaj.

Możliwość głosowania to rzeczywiście przywilej. Gorzej, że układy i pokrętne prawo wyborcze odsuwa zwykłego obywatela od wyników. Zamiast jeden głos - jeden kandydat są jakieś listy, kolejności i tp. W rezultacie tak na prawdę nie wiemy na kogo czy na co głosujemy. I nie jest to "skomplikowane", a raczej "zamataczone". Stąd też taka ilość protestów wyborczych, że czegoś tam nie policzono, gdzieś odjęto, gdzieś dodano.

Tuki pisze...

"Po drugie dziwne zjawisko upolitycznienia wyborów na poziomie miasta czy gminy."

O tu sie nie zgodze. Wyborom samorzadowym blizej do normalnych, demokratycznych wyborow niz wyborom do Sejmu i Senatu.

Samorzady to nie tylko duze miasta o ktorych sie trabi w mediach.

Przyklady gdzie wygrywaja kandydaci z lokalnych komitetow wyborczych, albo pozniejszych koalicji pomiedzy partiami, ktore na szczeblu centralnym w tym stuleciu sie nie dogadaja, moznaby mnozyc.

Mnie niestety ominela przyjemnosc glosowania. Nie mialem do tego prawa. Z jednej strony zaluje, bo to pierwsze moje wybory, w ktorych nie glosowalem - z drugiej strony, mimo, ze mieszkam od 1,5 roku w nowym miejscu, niespecjalnie interesowalem sie kto, gdzie i co robi. Nie wiedzialbym na kogo. No moze poza prezydentem miasta.

Anna pisze...

Listy to jest chamstwo niesłychane. Może by od razu po prostu wpisać "PO", "PiS" i inne ścierwojady, zamiast dawać ludziom iluzoryczne poczucie, że rzeczywiście głosują na swojego kandydata? Przynajmniej wielkie płachty do głosowania by straciły na rozmiarze, tak pro-ekologicznie.
I tylko coś mnie zżera, jak widzę, że w (sąsiedniej do mojego miasta rodzinnego) Gdyni po raz kolejny Szczurek miażdży konkurencję. Z żadnym wielkim obozem nie związany, więc nie działa dla partii, a dla Gdyni. Można? Można. Szkoda, że to tylko taki chlubny wyjątek. A w Gdańsku kolejna kadencja POowskiego budynia, co dla miasta zrobił wielkie nic. Ale partię-matkę ma medialną. Szkoda gadać.


I poniekąd się cieszę, że mnie wybory ominęły w tym roku, bo znów dylemat pomiędzy obywatelskim przywilejem, a tym, że głosować na kogo nie ma.

Zaraza.

Szaman Galicyjski pisze...

Ot, Tuki, widzisz. Miałem odpisać, a Anna mnie ubiegła. Nie wiem jak u Ciebie w mieście, ale w moim Miasteczku ktoś, kto chciał poprawić jego funkcjonowanie, naprawić kanalizację burzową na osiedlu podtapianym podczas burzy i wiedział jak na to zdobyć fundusze EU przepada, bo jest nie z tej partii, co u nas "chodzi". I o takie upolitycznienie mi chodzi. Nie mają szans ci, którzy coś potrafią, bo ich partia jest be. Powinien być zakaz podawania sympatii partyjnych przez kandydatów.
Partia na poziomie kraju, głosująca w sejmie ustawy, jest OK. Ale na poziomie gminy staje się kulą u nogi. Niestety, nie wszędzie potrafią się przebić różne ruchy obywatelskie pt. "Coś-tam dla Miasteczka" czy "My dla gminy". I dopóki tak nie będzie, dopóty o stołki będą walczyć różni ciecie uważający władzę za afrodyzjak i/lub wibrator.

abnegat.ltd pisze...

Osobiscie najbardziej podobalo mi sie wprowadzenie demokracji w Palestynie. I kompletnie zaskoczone miny Amerykanow, ze wygral Hamas.
To tak, jakby sie dziwic, ze wybory Arktyki wygrali czciciele lodów.
:[|]

Anonimowy pisze...

a? bo ja myslalam ze w demokracji nie chodzi o to, ze wszyscy sa madrzy, bo nie sa, ale ze ci glupi maja takie samo prawo... wybrac sobie glupich, jak chca. i dobrze, bo kto by niby mial decydowac, kto jest "madry"? pachnie mi dyktatura.
zreszta co za roznica ilu jest "madrych" skoro oni w tej swojej madrosci, jak rozumiem, w ogole nie oddaja glosu? no dajcie spokoj. to jak ma sie cokolwiek zmienic?
nie ma na kogo glosowac? a skad sie maja brac dobrzy kandydaci, skoro "madrzy" nie startuja, a nawet jesli, to inni "madrzy" na nich nie glosuja. bo po co, nie?
to moze by tak wystartowac w wyborach? nie mowie, ze to dla kazdego. ale skoro nie ma kandydatow, to trzeba ich stworzyc. Tych chlubnych wyjatkow to przeciez nie przyslano w odleglej galaktyki.
Ostatnio znajomi sie skrzykneli, wystawili kandydatow, i wprowadzili jedna osobe do Rady. I bylo na kogo glosowac. A w miasteczku mojej ciotki komitety "niepartyjne"uzyskaly w sumie wiecej mandatow niz wszystkie "partyjne" razem wziete. Burmistrz takoz niezrzeszony. Mozna.
A listy to swinstwo, zgadzam sie.