wtorek, 9 listopada 2010

Szaman Galicyjsjki i sprawa jesieni

Miało być miło, ciepło, słonecznie, bez deszczu, w pięknych kolorach rdzy, bursztynu, starego złota i małych przebłysków zieleni. I w oprawie ogrodów Lanhydrock.

A było zimo, tłoczno i głośno.

Wybraliśmy się z Najmil... łleee, ależ mi rusycyzm wylazł. Wybrałem się z Najmilszą w ostatnią niedzielę na spacer, może ostatni z tej-jesiennych. Miało być jak na wstępie, ale jakoś od rana nie było. Zatem poczekaliśmy do południa i pojechaliśmy Złotą Szczałą do Lanhydrock. A tu siurpryza! Bo zamiast cichego, jesiennego ogrodu, pełnego piękna i gotowego na zdjęcia znaleźliśmy się w centrum Marszu Dla Chorych Na Raka. Kilkaset osób, oznakowanych logo Cancer Research, odbywało coś w rodzaju idzionego maratonu na skróconym dystansie. A w zasadzie to dystansach, bo było ich kilka. Za każdą przetuptaną milę sponsorzy wpłacali do kasy zadeklarowaną kwotę. Nie wiem ile dokładnie zebrali w Lanhydrock, ale w całej Kornwalii tej niedzieli padło 22 tys. funtów. Całkiem nieźle, powiedziałbym. Nie załapaliśmy się ze względu na późne przybycie. Ale i tak wysłuchaliśmy występów Cornwall College Jazz Orchestra grającej całkiem przyzwoity jazzik, może nie z tych mruczących, które lubię najbardziej, ale jak na niedzielne popołudnie w parku w sam raz.

I zdjęć nie ma prawie żadnych, bo ja nie przepadam za obcymi na moich fotkach.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

To coś takiego jak ECCO Walkathon, który w Wawie był we wrześniu. Szło się 6 lub 10 km na różne zbożne cele np. projekt budowy Centrum Profilaktyki Nowotworów przy Instytucie Onkologii, Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce itp. Tylko spacerowiczów nieco więcej, bo ponad 19 tysięcy. Uzbierało się ok. 700 tys.:)

GoS

Szaman Galicyjski pisze...

I bardzo dobrze, że takie wzorce się i u nas przyjmują. Po pierwsze dobra zabawa (i zdrowa) dla uczestników, a po drugie korzyść dla sponsorowanych.