Były grzybki na szybko i gorąco, lub na szybko i (po poczekaniu) na zimno. Teraz, jak obiecałem, coś na długi weekend. Bo znowu mogą wpaść jacyś goście.
Tym razem coś bardziej wymyślnego, choć nadal prostego.
Courgette nadziewane ricottą z orzeszkami pini.
Brzmi może strasznie, ale nie bójcie żaby.
Potrzebne będą:
Dwie-trzy courgettki, orzeszki pini, ser ricotta, świeża bazylia, oliwa extra virgin, ocet balsamiczny (a w każdym razie ciemny, bo ładnie wygląda) oraz sól i pieprz. I pół cytryny. Nie ma na zdjęciu, poprawiała fryzurę. Z narzędzi najważniejszy będzie obieracz. Czy obieraczka - która to osoba?
Przy pomocy tegoż/tejże skrawam cienkie płaty courgettki. Starałem się to robić pokazowo, foto Najmilsza. Potem przygotowuję płaskie naczynie, tackę, blachę do pieczenia, byle duże.
Skrapiam ją obficie, acz bez nadmiernej przesady oliwą, poczem posypuję solą i pieprzem. Płatki skrawanej courgettki są cienkie i delikatne. Aby je wstępnie podmarynować ten sposób jest najlepszy. Na przygotowanej blaszce układam płatki warzywa i, co tu dużo mówić, skrapiam ponownie oliwą, posypuję solą i pieprzem. W ten sposób mam je obrobione z dwóch stron, bez przekładania z lewa na prawą. Ja ułożyłem dwie warstwy co nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale tych ostatnich czterech zrobiło mi się normalnie żal.
Teraz orzeszki. Na suchą, gorącą patelnię wysypuję orzeszki. I prażę, często podrzucając je do góry. Po małej chwili orzeszki puszczą pięknie pachnący olej. Można tu troszkę zmienić przepis (o tym słyszałem, nie próbowałem!) i użyć orzechów laskowych. Też puszczą olej i pięknie pachną.
Tu widać, że patelnia jest sucha, a orzeszki ładnie złocieją. Kiedy będą już ślicznie złote i aromatyczne (parę może być hmm... ciemno brązowych) wysypuję je na miskę i daję wystygnąć. To jest ważne, żeby były zimne do dalszej części planu.
Czekając na zimne orzeszki przygotowuję ser. Ricotta jest bardzo dobrym serem, o dość wyraźnym smaku. Wyładowuję go z pojemnika do miski i przez chwilę ucieram. Dodaję pokrojone liście bazylii. Ja składam liście mniejsze na jednym dużym, zawijam jak cygaro i kroję w paski co 3-4 milimetry. Tylko raz. Nie krójcie bazylii kilka razy, bo to niszczy smak.
W misce mieszam "rozmiękczoną" ricottę z bazylią, sokiem z połówki cytryny, łyżką lub dwiema oliwy extra virgin, solą/pieprzem jak kto lubi i zimnymi orzeszkami. Zimnymi podkreślam, bo jak będą gorące to, za przeproszeniem, szlag trafi ser. Z oliwą nie należy przesadzać, żeby nie wyszła zupa. Ma być to twór o konsystencji masła. Takiego ze wsi.
Tera będzie najtrudniejsze. Trzymajcie się mocno.
Na płatki courgettki nakładam (szczodrze, szczodrze!) masę i zawijam. Zwróćcie uwagę, że płatki po zamarynowaniu w oliwie i soli są półprzezroczyste, widać wzorek tacki przez nie. Czego nie widać to tego, że masę kładę jakieś dwa-trzy centymetry od końca paska, zawijam nie ręcami, a podważam nożem i tylko kontroluję, żeby się nie rozpadło na boki, a lubi bardzo. Ma wyjść coś takiego, o:
Leciuteńko, na paluszkach, skrapiam to oliwą i octem balsamicznym, który wydobywa dodatkowe smaki i kolory.
Nie wiem, czy to potrawa pasująca do Święta Niepodległości (courgette, ricotta, pinia jakieś mało tradycyjnie polskie zdają się być), ale po zrobieniu tego co na zdjęciu pożałem je z Najmilszą i musiałem jeszcze drugą porcję (mniejszą, bo dieta) dorobić.
Miłego kucharzenia.
Na drugie wieprzowina pod solą/ w soli/ czy jak to lubią nasi restauratorzy: w atmosferze soli. Przepis w komentach poprzednich wpisów.
19 komentarzy:
Szaman, oczy mię wypadli, ja Cię bardzo proszę, świeży. Bo Świerzy to był IMHO Waldemar :P
Nie rób tego więcej bo strasznie niewygodnie jest czytać Twój blog w ciemnych okularach.
pzdr. p.
smacznego
A ile szklaneczek rumu jest potrzebnych do ukonczenia przepisu?
@P: mea culpa, tak to jest, jak się na codzień obraca tylko w języku, gdzie starcza 26 klawiszy. Poprawiłem, dziekuję i przepraszam.
@Abi: nie wiem detalicznie, bo nie mam, ale mnie starczyła jedna z Jamesonem, żeby Najmilsza zechciała robic zdjęcia. a w ogóle to Ty się szykuj, bo jak przyjedziecie to dostaniecie.
tylko jeść i jeść i nie umierać ;-)
kolejne danie pycha!
szamanie najmilszy, dziekuje pieknie za kolene smakowitosci, jutro zrobie napad na alme (dawniej krak-chemie) oraz kleparz stary w celach nabycia potrzebnych skladnikow a narazie musze sie objesc smakiem :))
skrzacik
ps. no dobra, przyznam sie. nie smakiem tylko zlotym bazantem w odmianie ciemnej :))
Ufffff, zdążyłam przeczytać, zanim zamkną sklep na przeciwko. To lecę, pędzę i próbuję wyglądają i czytają się przepysznie.
Zawsze cukinie tylko smażyłam a'la grecko, tak jeszcze nie próbowałam. Niach, dziękuję za kolację :).
@ generalnie wszyscy: jak zrobicie, to napiszcie, jak wyszło.
To courgette to cukinia? Jakoś cukinia kojarzyła mi się z czymś żółtym i kulistym, jak dynia. Muszę popracować nad słownikiem ;-)
Dobrze, że przepis opatrzony zdjęciami, bo trza by było kombinować co to jest courgette... Lubię cukinię w każdej postaci, więc dzięki za kolejny pomysł
ruda_
Melduję, że wyszło smakowicie i współlokatorzy potwierdzają. Tylko zawijanie nie było takie...eleganckie jak u Ciebie :P.
Tak, courgette to cukinia. W odmianie żółtej też jest, ale nie kulista. A w Polsce się też na to kabaczek zwykło mówić.
O, a zupy z cukinii i mleka kokosowego ktoś próbował? :>
Dzięki za komentarze i tłumaczenia. Ja tam prosty, wiejski anestezjolog jestem, dla mnie kabaczek, cukinia i inne takie to różne rośliny. Wiem tylko co to pattison.
@Anna: z tego też powodu przed zdjęciem z zawijania było, że będzie trude i trzymajcie się mocno. Próbowałem włozyć mieszankę serową do lodówki na jakis czas, ale nie pomogło. Może za krótko? Nie wiem. Ale cieszę się, że wyszło smaczne.
Nie powiem, że na sali operacyjnej, to się marnujesz, bo rzecz jasna, że nie, ale może byś tam mały kącik kulinarny zorganizował;) Mogłoby być wędzenie w gazach lub coś równie atrakcyjnego, no bo tak to pracodawcy, w pełni Twoich rozległych umiejętności nie mogą docenić:)
Wyruszam właśnie po cukinie i spodziewam się kolejnego sukcesu:D
GoS
Ni i mnie dopadło. Zacząłem szukać słownika angielsko-polskiego z kulinarnym słownictwem i padłem. Leżę pod biurkiem, bom znalazł:
"Coarsely grate the courgettes, mix with salt, (Przetarkujcie cukinię, zmieszajcie z solą..."
Taki mi wykomputerowało dziwoląg.
Wędzenie w gazach anestetycznych? Hmm, zimne wędzenie istnieje (16-22 st.C), ale to raczej okadzanie. Jakby tak w wyciągu powiesić rybkę? I wychodziłyby Desflutuńczyki i Sevopstrągi. Toż i wódeczności nie trzeba by podawać, same by dawały odlot.
Biorąc pod uwagę rozważanie nad - znaczy, akurat POD - ostatnim wpisem Abiego, ciekawie ten długi weekend w Polszcze wygląda...!
melduje poslusznie, ze danie wyszlo smakowicie.
rzeczywiscie zawijanie w cukinie bylo lekko stresujace (koty sie nasluchaly slownictwa zakazanego w towarzystwie). goscie zadowoleni, mua tez w zwiazku z czym padam na twarz w dziekczynnym poklonie.
skrzacik
ps. podalam do tego tokaj polwytrawny, pasowalo idealnie.
Utyrałam się okrutnie, bo jakieś małe cukinie dostałam, więc zawijanie tym upierdliwsze było. No ale ręka mistrza więcej znaczy niż sprzęt dobry u partaczy;) Wyszło super, donoszę uprzejmie.
GoS
To ja raz poproszę, na wynos :D
Ale kabaczek to chyba jest co innego? Czy może patison...?
Patison wygląda jak małe, żółte ufo do jedzenia :P.
Mieszankę serową chyba razem następnym włożę na moment do zamrażarki. Działa świetnie na szybkie zastyganie galaretek, więc może?
Ja albo trzymałem za krótko w lodówce, albo miałem za dużo oliwy, żeby "siadło".
Jej, poczytałam Szamana i komentarze i zgłodniałam straszliwie. Przepis idzie do zeszyciku :-)
nika
Prześlij komentarz