czwartek, 26 stycznia 2012

Szaman Galicyjski i sprawa pewnych dwóch tygodni

W mojej pracy ktoś opypciał. Słowo. Podłapali jakiś sub-kontrakt i - jeżeli nic się jutro nie zawali nam na głowę - to wyjdzie na to, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni zrobiliśmy 137 zabiegów operacyjnych, nie licząc diagnostyki inwazyjnej, oraz przyjęliśmy 117 pacjentów w poradniach wszelakich. Coby dać Wam jakiś przymiar dlaczego to dużo, to przyznam, że w ubiegłym roku zrobiłem "tylko" 728 znieczuleń. Za cały rok.

To była taśma przypominająca Chaplina w fabryce, jak dokręcał śrubki. Szczęściem w nieszczęściu okazały się trzy studentki pielęgniarstwa będące "jako uczeń na praktyce", bo przynajmniej było komu pchać wózki z chorymi po zabiegach. Próbowały coś ze mnie wyciągnąć z zakresu moich obowiązków, alem się wyparł, że cokolwiek wiem i że w ogóle tam byłem, bo "ja jestem z Kontynentu, a tam czytamy inne książki". Dały spokój.

Tylko Ginekolega pozostał niewzruszony. Nagle, w środku tygodnia, jak oaza spokoju, jak atol zielono-złoty wśród wzburzonego morza, pojawił się na bloku oparacyjnym i z niewzruszonym spokojem odstawił swoje theatrum jednego aktora i trzy zabiegi celebrował przez cztery godziny, łażąc luźno i rozwlekle, domagając się jakiś nowych narzędzi (spotykanych tylko na parterze, zatem ktoś biegał i przynosił), tłumacząc studentkom, co widać na ekranie (o, tu widziecie, vedżajna, a to juterus), jakby można co innego zobaczyć kiedy się histeroskop wrazi kobiecie w kaczorka.

Dodatkowo Ramsay wymyślił, że nie będzie tak łatwo zdobywać edukacyjne punkty wewnętrzne i zamiast nauki w internecie trzeba rozwiązywać testy. Kiedy? - ja się pytam.

A tymczasem w domu... Jezusku Tłuściutki! Ruja i poróbstwo. Ale o tem potem.

Dobranoc.

7 komentarzy:

Kaczka pisze...

Podpisuje liste. Wezykiem!

Ewa pisze...

hmmmm.... albo dużo, albo dokładnie.... zmiany między zabiegami też mogą trwać.... i to już od Ciebie zależy jak długo :))) no chyba, że tam za górą i rzeką jest inaczej :)). Choć nie rozumiem chyba.... to tylko w Polsce przecież pacjent to zło konieczne i im więcej ich (tych pacjentów), to szpital ma większe długi... czy się mylę?

Szaman Galicyjski pisze...

@Kaczka: zaliczona obecność, dziękuję

@Ewa: jakość zawsze będzie odwrotnie proporcjonalna do tempa. Ja wiem, że chodzi o kasę, w końcu pracuję u kapitalistycznych krwiopijców, ale czemu wszystko w te dwa tygodnie? Trzeba to było rozłożyć. Może kiedyś zdecyduję się i napiszę (choć to już nudne chyba się robi) jakież to stworzyło pole do popisu dla Barbie! W opisanych trzech zabiegach Ginekolegi były "tylko" dwa błędy. Nie mylisz się - tu pieniądz idzie za pacjentem, ale niech się nie pcha!

paniena pisze...

Szamanie,pracuje w instytucji edukacyjnej, tutaj, po sesji egzaminacyjnej, komisjach i wysylaniu list z ocenami do studentow, co najmniej polowa obsady udaje sie na wypoczynek pod tytulem 'zwolnienie lekarskie z powodu stresu' .
Moze u ciebie w Fabryce, w przyszlym tygodniu bedziesz mial sesje z pacjentami 1:1, a reszta ekipy off...
tfu przez lewe ramie, oczywiscie...
pocieszmy sie, ze zima idzie, wiec pewnie pacjenty utkna w zaspach.

Anonimowy pisze...

Te liczby, hm, "taśma Chaplina", frapujące cokolwiek...

Szaman Galicyjski pisze...

Witam, Lwie. Fascynujące, ale nie tak, jak jak Twoje opowiadania. Choć czasem równie absurdalne.

Anonimowy pisze...

Dziękuję. Mam takie podejrzenie, że absurd, który w wielu moich historiach się tworzy, jest takim autoterapeutycznym narzędziem rozprawy (czy może raczej: samoobrony) z niedorzecznością etyczną naszych czasów.
A Twoja obserwacyjna ironia znajduje moje uznanie. ;)