W mojej pracy ktoś opypciał. Słowo. Podłapali jakiś sub-kontrakt i - jeżeli nic się jutro nie zawali nam na głowę - to wyjdzie na to, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni zrobiliśmy 137 zabiegów operacyjnych, nie licząc diagnostyki inwazyjnej, oraz przyjęliśmy 117 pacjentów w poradniach wszelakich. Coby dać Wam jakiś przymiar dlaczego to dużo, to przyznam, że w ubiegłym roku zrobiłem "tylko" 728 znieczuleń. Za cały rok.
To była taśma przypominająca Chaplina w fabryce, jak dokręcał śrubki. Szczęściem w nieszczęściu okazały się trzy studentki pielęgniarstwa będące "jako uczeń na praktyce", bo przynajmniej było komu pchać wózki z chorymi po zabiegach. Próbowały coś ze mnie wyciągnąć z zakresu moich obowiązków, alem się wyparł, że cokolwiek wiem i że w ogóle tam byłem, bo "ja jestem z Kontynentu, a tam czytamy inne książki". Dały spokój.
Tylko Ginekolega pozostał niewzruszony. Nagle, w środku tygodnia, jak oaza spokoju, jak atol zielono-złoty wśród wzburzonego morza, pojawił się na bloku oparacyjnym i z niewzruszonym spokojem odstawił swoje theatrum jednego aktora i trzy zabiegi celebrował przez cztery godziny, łażąc luźno i rozwlekle, domagając się jakiś nowych narzędzi (spotykanych tylko na parterze, zatem ktoś biegał i przynosił), tłumacząc studentkom, co widać na ekranie (o, tu widziecie, vedżajna, a to juterus), jakby można co innego zobaczyć kiedy się histeroskop wrazi kobiecie w kaczorka.
Dodatkowo Ramsay wymyślił, że nie będzie tak łatwo zdobywać edukacyjne punkty wewnętrzne i zamiast nauki w internecie trzeba rozwiązywać testy. Kiedy? - ja się pytam.
A tymczasem w domu... Jezusku Tłuściutki! Ruja i poróbstwo. Ale o tem potem.
Dobranoc.
7 komentarzy:
Podpisuje liste. Wezykiem!
hmmmm.... albo dużo, albo dokładnie.... zmiany między zabiegami też mogą trwać.... i to już od Ciebie zależy jak długo :))) no chyba, że tam za górą i rzeką jest inaczej :)). Choć nie rozumiem chyba.... to tylko w Polsce przecież pacjent to zło konieczne i im więcej ich (tych pacjentów), to szpital ma większe długi... czy się mylę?
@Kaczka: zaliczona obecność, dziękuję
@Ewa: jakość zawsze będzie odwrotnie proporcjonalna do tempa. Ja wiem, że chodzi o kasę, w końcu pracuję u kapitalistycznych krwiopijców, ale czemu wszystko w te dwa tygodnie? Trzeba to było rozłożyć. Może kiedyś zdecyduję się i napiszę (choć to już nudne chyba się robi) jakież to stworzyło pole do popisu dla Barbie! W opisanych trzech zabiegach Ginekolegi były "tylko" dwa błędy. Nie mylisz się - tu pieniądz idzie za pacjentem, ale niech się nie pcha!
Szamanie,pracuje w instytucji edukacyjnej, tutaj, po sesji egzaminacyjnej, komisjach i wysylaniu list z ocenami do studentow, co najmniej polowa obsady udaje sie na wypoczynek pod tytulem 'zwolnienie lekarskie z powodu stresu' .
Moze u ciebie w Fabryce, w przyszlym tygodniu bedziesz mial sesje z pacjentami 1:1, a reszta ekipy off...
tfu przez lewe ramie, oczywiscie...
pocieszmy sie, ze zima idzie, wiec pewnie pacjenty utkna w zaspach.
Te liczby, hm, "taśma Chaplina", frapujące cokolwiek...
Witam, Lwie. Fascynujące, ale nie tak, jak jak Twoje opowiadania. Choć czasem równie absurdalne.
Dziękuję. Mam takie podejrzenie, że absurd, który w wielu moich historiach się tworzy, jest takim autoterapeutycznym narzędziem rozprawy (czy może raczej: samoobrony) z niedorzecznością etyczną naszych czasów.
A Twoja obserwacyjna ironia znajduje moje uznanie. ;)
Prześlij komentarz