środa, 11 stycznia 2012

Szaman Galicyjski i sprawa poświąt

Wróciliśmy. Nawet chwilę temu. To był bardzo wyczerpujący pobyt w Polsce. Poza Świętami, które spędziliśmy z Rodzinką, pozostałe dni polegały na wariackich przejazdach z wizyty na wizytę plus przyjmowanie gości w domu. Dość powiedzieć, że były wizyty zaczynające się o 24:00 i mające postać uroczych pyjama-parties (dzięki, Ginekoleżanki Sen*. i Jr.**)), a nie zdarzyło się nam położyć do łóżka przed 2:00 w nocy. Na szczęście wstawaliśmy dopiero koło 9:00.

Coś za coś. Spotkaliśmy się z koleżeństwem z liceum (dzięki, Lomax), ze znajomą z Bahrainu (pyszne słodycze wprost z arabskiego targu), przyjacielem pracującym w Zambii (czy resztki malarii się liczą?) i wymienioną już mieszkanką Hiszpanii (wiadomo, czerwone, o bukiecie pełnym i przepysznym). I co? I nieprawdą jest, że Polacy nie radzą sobie w świecie szerokim, którego okiem nawet sokolim... i stoją gdzieś na zmywaku. Wręcz przeciwnie, uczą, szukają bogactw naturalnych i leczą lepiej od miejscowych. Bo tak mamy.

Mieliśmy nadzieję na spotkanie z Abim i ASP, ale okazało się, że nie mamy żadnych na nich namiarów na terenie eRPe, kurka wodna.

Natomiast przeczytałem dziś właśnie wpis na jednym z blogów, który mną wstrząsnął. Pozytywnie. Że można po prostu dać sobie radę. Powoli. Z wysiłkiem, z bólem, ze zwątpieniem, ale można. Linkuję ten wpis, bo naprawdę warto. Tak optymistycznej notki nie widziałem już dawno, zwłaszcza, że nie dotyczy chwili, a obejmuje kilkanaście lat. Nie wpisywałem się do komentarzy, wpadłem tam niejako przypadkiem, ale, Dorothea, dobra robota, gratulacje i wszystkiego najlepszego! Akurat podobny temat łazi mi od jakiegoś miesiąca po głowie, zrodzony przez lekturę innych blogów, ale jakoś nie mogę się zebrać, usiąść i napisać. Zatem, na razie link.

Dobrego dnia.

___________________________________
*) już mi cierpnie skóra, co za to Sen. usłyszę...jeśli zdążę jeszcze coś usłyszeć...
**) zgodnie z zasadą ukrywania imion osób, które być może nie chciały by być rozpoznane, Ginekoleżanka Jr miała mieć "nicka" Hiszpanka, ale za bardzo kojarzyło mi się to z grypą)

2 komentarze:

Dorothea pisze...

Ożesz!
To już wiem, kto mi wczoraj "zrobił" statystyki:)))

Ale komentarz, drogi szamanie - komentarz to mi się po prostu NALEŻY!:D
Azaliż nie sądzisz Waćpan?:)))

Serdeczności!

Szaman Galicyjski pisze...

Zamiast komentarza dzisiejszy wpis. Mam nadzieję, że się zrehabilitowałem.