Wiem, że Katalończycy nie przepadają za Hiszpanami (czy Kastylijczykami? Septimo piso, jak to jest?) z przyczyn, ogólnie biorąc, historycznych.
Napisy są dwujęzyczne, z wiodącym katalońskim, praktycznie wszędzie w Barcelonie. Co do języka mówionego się nie wypowiadam, bo nie posiadam żadnego z obu. W pisanym inna sprawa.
Prawdę mówiąc jednak nie spodziewałem się, że aż tak. I co mają do Anglików?
Oto zdjęcie z baru w Barcelonie.
Napis środkowy, angielski, zabrania sprzedaży alkoholu i tytoniu... komukolwiek! Choć po dokładnym przyjrzeniu się, nie wiem czy aktualnie i rzeczywiście zabrania...hmm...może akurat nie... tylko stwierdza fakt sprzedaży.
Napis dolny w języku kastylijskim, czyli oficjalnym hiszpańskim, zabrania sprzedaży napojów (wszelakich?) nic nie wspominając o tytoniu.
Oto jak w Zjednoczonej Europie nierówno traktuje się klientów!
A teraz malutka fotka, zrobiona chytrze zrobiona, nie wydajcie mnie, bo nie mam pisemnej zgody fotografowanej. Z tym, że obrazeczek ładny. Na ramieniu się znajdował, lewym, po zewnętrznej.
Z ukłonami dla Kamyka.
1 komentarz:
Piękna - podziwiam z detalami :)
Dziękuję :D
Prześlij komentarz