poniedziałek, 16 stycznia 2012

Szaman Galicyjski i sprawa pewnego niedoszłego wyjazdu

Wspominałem już kiedyś mimochodem, że Szamana zdenerwować jest trudno. Są atoli ludzie, którzy (na specjalnych kursach chyba) posiedli tę sztukę.

Zaczęło się rano od drobnego rykoszetu. Przybiegłem do pracy, jak zwykle w poniedziałkowy poranek, który tu nie jest "bladym świtem", co najwyżej "szarym",  jako ten szczygiełek radosny i twórczy. Przedpołudniowa lista miała być z Ginekolegą, tak na 3/4 gwizdka, bo miał jechać do kornwalijskiej sztolycy, zbierać się i radzić, ze swoimi ginekolegami.

Przygotowałem co tam trzeba, żeby pacjentki mu poddusić a nie zabić i czekam, bo pierwszej jeszcze nie ma. "Ależ się wysforowałem" myślę sobie, "jak wcześnie w pracy, jak sprawnie wszystko naszykowałem, jakiż jestem..." no, dobra, dobra. Herbatka się zaparzyła. Czekam. Nic, cisza głucha w około. Herbatka zaczęła powolutku stygnąć, co zrozumiałe, bo moja Firma jest zielona i na weekendy wyłącza ogrzewanie budynku, coby przeciwdziałać efektowi cieplarnianemu*) i powietrze na sali było z gatunku tych rześkich. Oddech nie zamieniał się w parę i to było pozytywne.

Dalej cisza. Popatrywałem co chwila na Ginekolegę z niemym pytaniem w oczętach, on popatrywał na mnie i tak jakoś czas nam leciał. Pojawiła się nursa przedoperacyjna, Ginekolega zaatakował ją z flanki "co jest?"
- Ano, nie wiem.
- Się może dowiedz. Może pacjentka dzwoniła, a my tu czekamy w niewiedzy.
Nursa poszła. We dwa pacierze była nazad i mówi cichutko:
- Nie dzwoniła.
Czekamy dalej. Może jedzie? W czasie jazdy przecież dzwonić nie wolno.
Ginekolega raz jeszcze przegląda wszystkie papiery. Wszystko jest.
Poprzednia wizyta - opis i konkluzja - jest.
Wynik badania hist-pat - jest.
Zdjęcie z colposkopii - jest.
Miejsce na liście na dzisiaj - jest.
Anestezjolog - jest.
List do dżipa z wynikiem - jest.
List do kobity, że ma dziś przyjść - je... nie ma.
- Jak to nie ma, jak jest.
- Ale nie ma.
No tak. Wszystko jest, tylko kobiecie nikt nie wysłał listu, żeby dziś przyszła. No, to możemy se tak siedzieć. A herbatka wystygła.
Ginekolega zaczął się składać, że on przeprasza, ale zaraz sprawdzi kto listu nie wysłał. Dopiłem wystygłą herbatkę i poszedłem znieczulać następne kobitki, bo czas uciekał, ale miałem go i tak na tyle, żeby Ginekoledze współczuć.

Rykoszetem mnie trafiło, bo to on miał zagwozdkę, jak nowy termin zabiegu wyznaczyć.

Po lunchu przyszedł do mnie Kolorektal. Zafrasowany wielce, bo kiedy ja marzłem na pięterku, on na dole przyjął pacjenta z prawie-że-uwięzgłą przepukliną. Przyjął go tylko z tego powodu, że prawie-że-uwięzgła i dostał obietnicę, że chory dostanie bardzo-bardzo szybki termin zabiegu. A Kolorektal przejmuje się tym, co robi. Frasunek zaś wynikł z powodu, że pacjent owszem, wczesny bardzo-bardzo termin dostał, ale w dniu, w którym ani jego, ani mnie w pracy nie ma. Bo mamy zebranie doktorów firmowych w Londynie. Bilety kupione, hotel zarezerwowany, a tu cierpiący pacjent na liście. I Kolorektal poszedł do - już i tak odgadliście - Barbie z zapytaniem czemuż to w tym dniu rozpisała nam pacjenta (i dwóch innych też, zresztą).

- Bo chciałeś bardzo-bardzo szybki termin i ten był najbliższy możliwy.
- Jak mógł być "możliwy", jak nas obu nie ma?
- No, bo nic nie było rozpisane w tym dniu.
- Bo nas nie ma. Obu.
- Ale lista w tym dniu była pusta.
- Bo nas nie ma. Obu.
- Ale to był najbliższy możliwy termin. Wszystkie inne są zajęte.
- Bo w inne dni jesteśmy. Obaj. A w tym jednym nas nie ma. Obu.
- No, ale sam chciałeś najbliższy... możliwy...
- Ale nas...
- Ja to załatwię - radośnie zawołała Barbie wpadając na szatański pomysł.

Za 10 minut dostałem emila.

"Mój drogi Szamanie, sugeruję, żebyś nie jechał do Londynu w piątek, bo bardzo cierpiący pacjent wymaga operacji (tak powiedział Kolorektal, nie ja), a jest już za późno, żebym znalazła zastępstwo za ciebie. Z poważaniem, Barbie
PS Poza tym, jak już rozpisałam tego cierpiącego, to dołączyłam jeszcze dwóch innych. Budrys zgodził się ich zoperować."

Tiaa...

Budrys ma co prawda swoją listę endoskopową, ale jakoś wciśnie te trzy przepukliny, nie? Przecież Słowianie są zdolni. Tłumaczenie Barbie różnicy pomiędzy Słowianami a Bałtami przypomina próbę wyjaśnienia czym różnią się Murzyni z USA i Namibii. Czarny to czarny, nie? Bo co?

Coś bym jej zrobił złego, ale jest ciężarną, a niewinnego dziecka na sumienie nie chcę brać.
__________________
*) i tej wersji będziemy się trzymać!

11 komentarzy:

Kaczka pisze...

Wyrazy sie cisna... glownie wspolczucia :-)
(Dementuje, ze niby wpadam od czasu do czasu i trzeba mnie w progach witac. Mam tu etat z obecnosci i czytania :-)

Anonimowy pisze...

A jak nową Barbie, albo co gorsza Kena porodzi? Toż to trza teraz zaraz komisyjnie udusić gołymi rencamy cornymi od pługa!
nika

erjota pisze...

Rozumiem, że Barbie jest blondynką?? :D

Szaman Galicyjski pisze...

@Kaczka - to czemu listy nie podpisuje, a?

@nika - strach pomyśleć, ale może pójdzie na jaki macierzyński abo co?

@erjota - ukrywa się pod różnymi malowaniami. Teraz jest ciemnoruda.

erjota pisze...

Rude to fałszywe :D

abnegat.ltd pisze...

Przyznaj sie, ze Ci sie tluc nie chcialo do Lądynu xD

Moja jest grzeczna i wynajmuje zastepce.

Ale z ekologia jest kompletnie na bakier...

Dorothea pisze...

Opanowanie "metody zdartej płyty" perfekcyjne, szamanie:)
A tak w ogóle to ja kocham dusicieli - i męskich i żeńskich - no kocham miłościm wielkom:D
Dusiciel najlepszym przedoperacyjnym przyjacielem człowieka!:)

Szaman Galicyjski pisze...

No uwielbiam być kochanym. I najlepszym przyjacielem przedoperacyjnym też. Pooperacyjnym zresztą także zarówno. "Zdartą płytę" opanował Kolorektal. Jest w tym niezrównany jak diuny na pustyni.

@erjota - sęk w tym, że ona nie jest fałszywa. Ona jest prosta jak futerał na cepy i bezgranicznie przekonana o swojej nieomylności i zdolnościach organizacyjnych.

Kamyk pisze...

Ojtam ojtam :) Barbi jest nieomylna i koniec.

Dziękuję za "propozycję" :)

Kamyk pisze...

Ojtam ojtam, Barbi jest nieomylna i już. :>
Swoją drogą u nas siedzi na recepcji dziewczyna bez której firma by mocno podupadła na wizerunku i organizacyjnie.
Miła, grzeczna, kilka języków, niebawem doktorat.
Tylko za czorta nie rozumiem, co u nas robi - szczególnie za te pieniądze, które dostaje??

Dziękuję za "propozycję" :)

Kamyk pisze...

No to Cie zaspamowalam. Dopiero zauwazylam, ze komentarze sa na cenzurze :)
Wiec prosze cos skasowac :) Po co tu tyle smieci? :)

Pozdrawiam