poniedziałek, 17 stycznia 2011

Szaman Galicyjski i sprawa niedzielnego śniadania

Miało być wczoraj, ale wywołan do tablicy pisałem o czym innym.

Zatem: niedzielne śniadanie szamańskie musi być łatwe do przygotowania, bo przecież niedziela. Warunek drugi - powinno zawierać jajko, bo lubię.

Proponuję zatem jajka po benedyktyńsku. Z zakonem nie mają nic wspólnego.

Legenda miejska głosi, że pomysł na tę potrawę powstał prawie-że przypadkiem w 1894 roku w hotelu Waldorf w Nowym Jorku. Broker giełdowy, niejaki Lemuel Benedict, zaszedł do owego hotelu rankiem z potwornym kacem i zamówił jajka w koszulkach, boczek, grzanki i sos holenderski. Szefowi kuchni, Oskarowi Tschirky, tak się pomysł spodobał, że włączył go do jadłospisu.

Od tego czasu powstało wiele kombinacji składników i wiele odmian dania. Podstawowe składa się z grzanki i jajka w koszulce. Dodatki to boczek (plasterek spod grilla), sos holenderski i szczypiorek.
Jeśli boczek zastąpić szynką i dodać plasterek pomidora mamy jajka Blackstone, a jeśli szynkę zastąpić szpinakiem to jajka po florencku (starsza wersja zastępowała sos holenderski sosem Mornay). W Australii i Nowej Zelandii popularna odmiana nosi nazwę Montreal i zamiast szynki jest łosoś.
Modyfikacja Hussarde zastępuje grzankę angielską muffinką (też bułka, ale twarda i zbita) i dodaje sos Marchand de Vin.
Jajka Sardou zastępują muffinkę karczochem z anchovies, a na szczycie sosu holenderskiego dają posiekaną szynkę i plasterek trufli. Ta potrawa powstała w Nowym Orleanie w restauracji Antoine's Restaurant dla uczczenia francuskiego pisarza Victorien Sardou.
Country Benedict, czasem znane jako jajka Beauregard, zastępuje angielską muffinkę, szynkę i sos holenderski biszkoptem, mięsem kiełbaskowym, i sosem pieczeniowym. Jajka w koszulkach są zastąpione jajkami smażonymi. Trochę tak jak z siekierą mojego pradziadka. Mam ją od lat. Dziadek zmienił stylisko, a ojciec ostrze.
Irlandzkie jajka Benedict zamiast szynki mają mieloną wołowinę lub irlandzki bekon.

Dość historii. Do garów. Oto jak szybko zrobić jajka po benedyktyńsku a la Montreal.

Jajka po benedyktyńsku można znaleźć pod "potrawy trudne" oraz pod "trudność zero".

Potrzebne będą:


Dwa jajka, dwie grzanki, plastry łososia wędzonego, szczypiorek. Do sosu dwa żółtka, pół łyżeczki soku z cytryny, sól i pieprz. Dla umiejących - ocet z białego wina.

Ja jestem nieumiejący. Dlatego zanabyłem w tutejszym sklepie za parę groszy dwie miseczki lateksowe do gotowania jajek w koszulkach. A wyglądają tak:


Małe, lateksowe cudeńka. Na dno wrzuca się kawałek masła lub smaruje się ścianki oliwą i wbija jajo. A potem wkłada dość ostrożnie do lekko gotującej się wody. I już. Pokrywka na gar i 6-8 minut.
Dla umiejących: gotujemy wodę z octem, nie za bardzo ma wrzeć, wkładamy ostrożnie jajka łyżką, pilnując, żeby się nie rozpłynęły. Woda musi lekko bąbelkować, nie za bardzo, bo jajka się rozpadną.


A mnie nie potrzeba octu, łyżki cedzakowej, kłopotów. Proste jak futerał na cepy.

W czasie, kiedy jajka się gotują robimy sos holenderski. W miseczce ubijamy żółtka powoli dodając cytrynowy sok, sól i pieprz. Pyszny jest pieprz cayenne. Kiedy ubijane żółtka podwoją objętość ustawiamy miseczkę nad parą i ubijamy dalej, aż zgęstnieje. W przerwach robimy grzanki.

Na koniec łączymy w kolejności: na spodzie grzanka, na niej plasterek łososia, na tym jajko, sos (ciepły) i posypać szczypiorkiem.



Ja smaruję grzanki połówką ząbka czosnku. Polecam.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Super wygląda i smakuje z pewnością tak samo.
Szkoda ze wszyscy panowie tak gotujący wyjechali na wyspy albo i dalej
GB

thalie pisze...

powinieneś wypisać tu ostrzeżenie: nie jadłeś? nie czytaj, bo zaślinisz klawiaturę ;)

Anonimowy pisze...

Hmm, zawsze jajka gotowałem w szklance, a chlebem z bonusem zagryzałem. Może spróbuję po Waszemu, ale oceniam wyjmowanie jajka z miseczki jako zbyt przacochłonne :(
piko

Anonimowy pisze...

Zeszłam z głodu i poszybowałam do aniołków :-))) Mniam!
nika

Szaman Galicyjski pisze...

@piko: nie jest trudne, trzeba ją tylko posmarować masłem lub oliwą. Natomiast jajka w szklance czyli po wiedeńsku to inna historia. To sposób Najjaśniejszego Pana Cysorza Franciszka Józefa I, ale on - nie osobiście, rzecz jasna - gotował jajka na miękko w sposób klasyczny, obierał ze skorupki, wrzucał do szklanki, tam kroił łyżeczką, dorzucał kawałeczek masła, solił, pieprzył i jadł ze świeżą bułeczką do dziś w Galicji zwaną kajzerką.

Unknown pisze...

a sos to musowo? bo dodajac jedno jajko w calosci i dwa zoltka - to tak nieoszczednie wychodzi - zeby zjesc jedno - zuzyc trzy???? :D

Ula pisze...

a w londynie mowia na same jajka ugotowane w ten sposob poached eggs:) mozna je zrobic w bardzo leniwy sposob: do miseczki wlac wrzątek, dodać vinegar, lub po naszemu mowiac troche octu:) troche soli. Do tej samej miseczki wbic ostrożnie jajko, tak zeby sie zoltko z bialkiem nie zmieszalo a nastepnie wsadzic do mikrofalowki na chwil kilka- 2-3 minuty. tylko wody musi być na tyle, żeby otaczala cale jajko:)

Szaman Galicyjski pisze...

@ Renata: zamiast kręcić samojedna sos holenderski możesz oczywiście użyć majonezu odpowiednio go posoliwszy i przycayennowawszy do smaku

@ Urszula: ciekawy pomysł. muszę spróbować, bo zawsze mi mówiono, żeby żółtko nakłuć przed wsadzeniem do mikrofali.

(KK) pisze...

Thalie, podpisuję się! Ja tu jestem przed obiadem!!! I jeszcze te jajka po wiedeńsku, z chlebusiem w szklance, o mamo, babcia mi takie robiła!

Unknown pisze...

Szaman, tez w tym kierunku mysli moje biegly...aczkolwiek pierwotny zapal, ktory mi towarzyszyl podczas mieszania lyzka w garnku w celu zrobienia wiru oslabl znacznie pod wplywem slow mojego malza : tyle czasu zmarnowac zeby jedno jajko zjesc?

Z jajkami w mikrofali trzeba bardzo uwazac - kiedys chcialam dogotowac takie na bardzo miekko, obrawszy, wlozylam je do szklanki i do mikrofali na chwile, po wyjeciu, dziabnelam nozem i wtedy byl wielki wybuch, jajko w kawalkach wyskoczylo ze szklanki i wyladowalo mi na delcie, parzac dotkliwie...

Unknown pisze...

ups "dekolcie"