niedziela, 7 grudnia 2014

Szaman Galicyjski i sprawa pewnej paczki

W aktualnych okolicznościach przyrody i wobec zbliżających się Świąt zamówiłem w jednej znanej firmie (znanej w UK przynajmniej) dwa małe cuś. Firma ma tyle cusiów, że nawet je sprzedaje i wysyła pocztą, jak kto ma do niej daleko.
Nie minęły dwie niedziele a mnię również przysłali. I to dwie paczki od razu. W jednej było duże cuś i ta paczka była mniejsza. A druga...



Taka oto paczka. Na zdjęciu umieściłem również standardowy ołówek raz zastrugany.

Otwarłem i zobaczyłem oto co...


Odkopałem to, co stanowiło meritum sprawy, kwintesencję zawartości i jądro przesyłki.



Dla lepszej oceny – ołówek standardowy.


I więcej nic...

To się nazywa pakować przesyłki.



5 komentarzy:

Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji. pisze...

No dobra, a co w tej puzderniczce?
Czy to Charms zapakowany, zeby sie nie wywinal?
Tez widuje u siebie takie wynalazki, z amazonu na ten przyklad:)
Z ta roznica, ze zamiast tych styropianowych chipsow pakuja mi powietrze ameryckie w mniejsze lub wieksze folijki:)

Kaczka pisze...

Brylantow by tak nie pakowali, bo przeciez by sie nie stlukly. Wniosek? Czyzby Szaman probowal przyoszczedzic i szklane atrapy zamowil dla Najdrozszej? Uuuuuu...

Szaman Galicyjski pisze...

No i mnię były przyłapały. A to akurat trufle czekoladowe z nadzieniem jakże anglijskim, bo dżinowantym. I nie dla Najmilszej, a dla kogoś równie mi bliskiego w Kraju.

Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji. pisze...

Ty masz kochanke?

Szaman Galicyjski pisze...

Nie, Mamę.