czwartek, 11 grudnia 2014

Szaman Galicyjski i sprawa ochraniaczy na słabiznę

Kolokwialne określenie ochraniacza na słabiznę znaleźć można w komentarzu Mojej Ameryki do poprzedniego wpisu.

W Ukeju rządzą nursy. W ochronie zdrowia, oczywiście. Chociaż nie wiem, czy tak do końca można to-to nazwać ochroną zdrowia. W telewizji tutejszej i prasie podano, że Komisja Nadzwyczajnie Specjalna do Spraw przeprowadziła badania zgonów szpitalnych w NHS i wyszło im, że w najgorszych 14 Trustach (z głównych 67) od 2005 roku do 2013 zmarło z powodu beznadziejnej opieki, błędów i fatalnej administracji trzynaście tysięcy pacjentów, co daje prawie tysiąc na trust!

Z mojej krótkiej, trzy i półletniej pracy w NHS: oba przypadki z OIOM!
- przepisany lek nie został podany pacjentowi na czas, zwłoka wyniosła 2 godziny, bo nursa, zanim poda lek, musi pokazać innej nursie co podaje, czy jest to zgodne ze zleceniem, czy data ważności jest ważna i tp. a ta konkretna nursa nie miała komu pokazać, bo była noc, a koleżanka z sali obok była zajęta podcieraniem d... pacjentowi bo zdefekował.
- karetka przywiozła ciężki przypadek niewydolności oddechowej do szpitala, ale chory został odesłany do innego szpitala, odległego o 90 mil - na zlecenie nursy, która uznała, że i tak nie da się pacjentowi podać jakichkolwiek leków, bo jest ich za mało (nursów, nie leków). Nie była przy tym uprzejma poinformować o tym pacjencie lekarza dyżurnego.

A na wszystko (lub prawie wszystko) są procedury, gajdlajnsy i algorytmy, nad wszystkim czuwa Wielki Brat i furda! trzynaście tysięcy zgonów, ale pan doktór popatrzył się nursie w oczy za długo i ona jest harrassed i offended. I jeszcze powiedział, że do trzech nie umie zliczyć. Cham taki, bo na Uniwersytecie żądali tylko do 2.75.

Największy szpital NHS w Kornwalii - 67% pracowników w anonimowej ankiecie odpowiedziało, że nie poleciłoby swojego szpitala nikomu z rodziny ani znajomych.

Pomyślcie czasem ciepło o ochronie zdrowia w Polsce.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Szamanie dłuższą chwilę się zastanawiałam nad Twoim postem i niestety nadal trudno mi ciepło pomyśleć o polskiej służbie zdrowia.
No może poza naszym lekarzem rodzinnym i pediatrą moich dzieci w jednej osobie;-)

A dlaczego tak? Piszę to z punktu widzenia mamy dziecka z różnymi dysfunkcjami, które ma już niemal siedem lat a nadal jest niezdiagnozowane do końca.
Nie będę wnikać w szczegóły, bo wyszedłby mi elaborat, ale diagnostyka trwała trzy lata, a na koniec rozbiliśmy się o brak funduszy na pogłębione badania genetyczne, skończyło się tylko na przesiewowych.
I choć poradnia genetyczna stwierdziła, że powinni go dalej badać od dwóch lat nie mają na to środków. Może to wina systemu, może złego planowania - trudno mi to ocenić.

Zresztą zanim dotarliśmy do etapu pogłębionej diagnostyki przez pierwsze dwa lata życia J. wędrowaliśmy po różnych lekarzach, aż wreszcie trafiliśmy poprzez kontakty prywatne do neurologa, który w końcu ogarnął ten chaos i wyznaczył cel i listę badań, które właśnie przez trzy lata skrzętnie realizowaliśmy.

Wiem, jednostkowa sytuacja, a powinno się patrzeć na całokształt i w kontekście Twoich wpisów można pomyśleć- o to u nas chyba nie jest tak źle!
Niemniej jednak jak trafiamy na oddział neurologiczny, bo trzeba wykonać kontrolne TK czy MRI i spędzasz z dzieckiem 3 dni, bo właśnie na trzeci dzień (bo inaczej NFZ nie zapłaci szpitalowi), ale bez podania konkretnej godziny masz wyznaczone MRI trzylatka, to się zastanawiasz czy ktoś ogarnia ten bajzel.
A jeśli dodamy do tego informację, że badanie odbywa się w uśpieniu, bo inaczej dziecko trzyletnie nie da się zbadać, przynajmniej moje nie dało i w związku z tym zgodnie z przykazaniem pielęgniarek nie możesz mu od rana dać pić ani jeść i tak czekasz do godziny 15.00 to uwierz mi Szamanie po tej 15 masz ochotę już komuś zrobić krzywdę i żadna ciepła myśl nie gości w głowie.
Zastanawiasz się tylko o co tutaj chodzi, bo na pewno nie o dobro małego pacjenta.

Halina

Pielęgniarka w PL pisze...

Hmmm dziwna sprawa. Ja nadal uważam, że u nas też jest źle. Nie mówię, że odsyłanie takiego pacjenta jest ok, ale z drugiej strony u nas w pl leży pacjent na pacjencie i co z tego, że jest, skoro nie ma komu przy nich robić - dosłownie. Gdy mam intensywny nadzór, jestem sama jedna na 4 pacjentów oiomowych - zaintubowanych, pod respiratorami, często z krwawym pomiarem ciśnienia, niestabilnych. To jest intensywny nadzór na zwykłym oddziale neurologii. Czasem też zajmuję się pacjentem z oiom, gdy na oiom nie ma miejsca. Czasem jest tak, że jednego pacjenta mam z delirką, drugiego z oiom pod respiratorem, trzeciego z wylewem pod respiratorem - umierającego i jeszcze jednego z padaczką. Gdy dzieje się coś z dwoma jednocześnie to jestem w czarnej D. Może wg lekarza nie jest wcale u nas tak źle, ale lekarz zwykle wejdzie raz dziennie, da zlecenia i idzie (u mnie).

inwentaryzacja krotochwil pisze...

Alternatywny tytuł: Podtarcie za życie :/. No smutek.
Ale doprawdyż, żeby ja sobie sama te mile musiała na kilometry przeliczać, żeby poczuć dramatyzm sytuacji...czuję że harasujesz moją edukację matematyczną,eh.

Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji. pisze...

Po pierwsze primo - nie uwazam, ze to slabizna, wrecz przeciwnie, trzeba miec te doope mocna:)

Po drugie primo...u mnie wystepuja selekcj. O jakosci uslug medycznych swiadczy Twoje ubezpieczenie, im wiecej ich i im lepsze sa- mozna zlecic wiecej badan i szybciej je dokonac, bo ubezpieczyciel (inny niz medcare oczywiscie) zaplaci w miare szybko oraz sam charakter szpitala.
Tzn - jezeli jest o charakterze profit -umarl w butach, to po prostu biznes, ktory ma wyciagac jak najwiecej z ludkow i oferowac minimum.
Nonprofit z kolei musi miec mocne lobby, czyli wsparcie organizacji wszelkiej masci, zeby nie byl dotowany a potem zamkniety na skutek bankructwa.
Kadra! Ale za tym idzie kasa. Bo jezeli jest ktosik dobrze oplacany i doceniany-pracuje efektywniej.
Jezeli kaze mu sie oszczedzac i jest rozliczany z uzycia 2 wenfolnow, a nie jednego to juz sie robi smutno.
Trening medyczny jest ciezki, wszystko zalezy tez od predyspozycji nursa.
DObra ekipa jest na ER, Critical care (oj, to jest ciezkie).
system opieki...hmm, ja sie na tym znam, wiec wiem, czego wymagac w szpitalu czy przychodni.
Mam tez za soba spedzone na ER 10 i wiecej godzin :)

Szaman Galicyjski pisze...

@Halina - wiem, że trudno jest osobie osobiście zainteresowanej i w jednostkowej sprawie odpowiedzieć "ale nie jest tak źle". Winą naszej opieki zdrowotnej jest - i wyraźnie chcę podkreślić, że mówię o tzw. wypadkowej - brak podejścia do człowieka jak do człowieka. Generalnie panujący chaos i jakośtobędzizm powoduje, że cierpią ludzie, którzy od tejże opieki są zależni. Patrząc na niektóre osiągnięcia Ukejczyków i wspominając to, co robiłem w eRPe, wiesz co czuję czasem? Wstyd. Przyznaję się, że ja, lekarz, nie zwracałem uwagi na niektóre aspekty pacjenckiego życia, i sytuacje, bardzo łatwo rozwiązywalne, polegające na zwykłej informacji i organizacji pracy, żadnych cudów, teraz widzę jako moją osobistą porażkę.
Mam nadzieję, że inni lekarze (i pozostały personel medyczny) powoli się tego uczy i, jak mawiają bracia Rosjanie, na naszej ulicy będzie święto.

@Pielęgniarka w PL
Narzekam czasem na tutejsze zwyczaje, ale jedno jest z pewnością dobre - normy (niektóre!) np. ilość pracy na człowieka w danym czasie. Zrozumieli i, co ważniejsze, przełożyli na praktykę fakt, że jeśli masz dwudziestu pacjentów to musisz coś przeoczyć, z czymś nie zdążyć, a resztę zrobić po łebkach. To jest proste jak futerał na cepy i działa na całym świecie (może z wyjątkiem ośmiornic). I zasada, której nie znoszę, ale rozumiem, że trzeba się pińcet razy podpisać. Byłem i widziałem pacjenta o 15:00. I podpis. I w dokumentacji pielęgniarskiej: był i widział pacjenta o 15:00. I jej podpis. Dobrze, że pacjenci nie muszą się podpisywać. A nie znoszę tego, bo zajmuje czas i ciągle mi się wydaje, że to coś w stylu "Wielki Brat patrzy", które to uczucie mam tu zresztą bardzo często (w pracy).

@inwentaryzacja
pomnóż przez 1.6, albo dodaj połowę i jedną dziesiątą. Tu na szczęście przeliczać nie trzeba. No, chyba, że kamienie na kila, że tak po galicyjsku zaciągnę i stopy na centymetry. To dla początkujących. Je jestem na etapie furlongów na fortnight.

@Ameryka
I znowu oczywista oczywistość - za wszystkim stoi kasa. I nikt nie będzie nam wmawiał, że białe jest białe..