Do sąsiedniego szpitala naszej korporacji przyjechał był Doktor z Andaluzji, co robi śmieszne zabiegi z oczyma. Lud miejscowy bardzo łasy na te zabiegi przybył i dał się zoperować. Było tylko jedno ale...
Pan Doktor z Andaluzji robi zabiegi po swojemu, z andaluzyjską fantazją, a nursy miejscowe po swojemu, mgliście i wilgotno, co w tym konkretnym przypadku wykłada się "całkiem inaczej". Co prawda Pan Doktor z Andaluzji przysłał szczegółowe instrukcje co i jak, ale co tam w ty Andaluzji mogą wiedzieć, nie?
No i jedna nursa, co przygotowywała leki, przygotowała leki o stężeniu tak circa 3 razy za dużym. I siedmiorgu pacjentom jak ręką odjął - odebrało wzrok. Zdaje się, że przejściowo, ale zawsze.
W związku z tym zajściem, poza oczywistym wdrożeniem śledztwa i próbom udowodnienia, że to na pewno Pan Doktor z Andaluzji jest winien (przejściowo, bo tutejsza Izba Lekarska zwana GMC zwarła szeregi i pośladki i po szczegółowej kontroli wydała oświadczenie, że Pan Doktor z Andaluzji jest "more than safe") korporacja zadecydowała, że wszyscy, którzy mają do czynienia z lekami muszą zdawać co roku egzamin z rachunków.
Zarządzono wspólne komplety, każden jeden nurs dostał książkę i miał się naumieć, bo potem był egzamin. Przez trzy dni ruch był w całym Centrum, nursy z obłędem w oczach i z wypiekami na twarzy biegały ściskając broszurkę, w przyspieszonym tempie uczyły się obsługi kalkulatorów w telefonach, nerw je szarpał okrutny. Wszędzie słychać było "Test.. Test! Test!!!"
Mój anestetyczny nurs przyszedł do mnie i z taką jakąś nieśmiałością rzucił, że ja też powinienem uczęszczać na prowadzone przez nią wykłady, a potem zdawać egzamin. Nieśmiałość była uzasadniona, bo spojrzałem na nią tak, że bąknęła "to ja może później" i zmiotło ją w sekundę.
Ja to dobry szaman jestem, uszła mnię po chwili złość, bo za obrazę poczytałem taką propozycję, ale rozumiem, że ona przecież musi, bo rozkaz z góry i procedura i przecież rozumiesz... więc poszedłem do niej i mówię "pokaż ten test, zobaczę co da się zrobić".
Dostałem test. Trudny. Pytanie pierwsze mnie zabiło. Jak wyżej pomienionym pacjentom odebrało mnie wzrok i zdrowy rozsądek.
Cytuję: "Masz podać pacjentowi 450 miligramów aspiryny. Tabletki są po 300 miligramów. Ile dasz mu tabletek?"
No w mordę jeża!
Dalej było jeszcze trudniej.
"Masz podać pacjentowi 750 ml kroplówki w trzy godziny. Jak ustawisz pompę (w ml/h)?"
Aż sobie przysiadłem. Cała reszta była w tym samym stylu. Test dla osób z dyplomem uniwersytetu. Z dwunastoletnią praktyką zawodową. Pielęgniarek.
Żeby to było dla dwunastoletnich dzieci ze szkoły specjalnej to bym łyknął.
Rozwiązałem dwudziestopięcio pytaniowy test siedząc na jednym pół... w jakieś dwie minuty, rachując w pamięci. Miny otaczających mnie nursów, uzbrojonych w kalkulatory i liczydła - bezcenne.
Oddałem klasówkę. Nurs mój wyciągnął klucz do rozwiązania testu i po chwili zawrzasnął z radością - Źle!! Tu masz błąd!
Ruch się zrobił, szmerek, moje notowania jakby spadły.
Wziąłem test, każdy może się pomylić, pokaż - mówię. O, tu!
Chyba nie spojrzałem na nią zbyt życzliwie. Dobrze jest, mówię.
Wyciągnęła klucz i pokazuje tryumfalnie - o, tu jest inaczej.
Rzeczywiście. Czytam zadanie i mówię: bo ja podałem wynik w mililitrach na minutę, a tu są mililitry na godzinę.
No to masz źle.
A nasze pompy jak są skalibrowane, pytam.
No, w mililitrach na minutę.
To taki masz wynik. Tych w mililitrach na godzinę u nas nie ma.
Przywiędła nieco. Patrzy nie bardzo wiedząc co dalej.
Rzucam jej śmiałą, szamańską myśl: Sześćdziesiąt minut jest w godzinie. Podziel przez 60.
Policzyła. No, dobra, masz dobrze.
Notowania idą w górę.
Ale zgroza mnię ogarła jakaś i trzyma. One mają ukończony uniwersytet?
W mordę jeża, panie Ferdku. W mordę jeża.
6 komentarzy:
Szamanie przeczytałam blog od deski do deski. Pasjonująca lektura;-)
Nursy to jednak jest zjawisko niebywałe;-)
One na pewno uniwersytet kończyły? Może to jednak jakaś Wyższa Szkoła Lansu i Balansu;-)
Halina
Szamanie,
nie rozumiem jednego dlaczego one podały leki w stężeniu 3 krotnie większym niż należało? Czy dlatego, że nie umiały liczyć stężeń. I czy ktokolwiek przeprosił doktora z Andaluzji?
Pozdrawiam
Ciekawska Jolka
A potem beda dupochrony, jak u nas, ze zanim podasz lek to lekarz musi podpisac: lek (albo generic, podobno taki sam tylko tanszy z innej corporacji farmaceutycznej:), dawkowanie, czas, ect.
Lekarze w szpitalach sa lekarzami dyzurnymi. 2 dni jeden, 3 dni drugi, jakies zastepstwa weekendowe, cuda wianki.
Problem jest wtedy, kiedy jeden nie czyta zalecen drugiego.
Zreszta sam pewnie znasz przypadki te od filozofow, co im sie nie mieszcza:)
Piekny kraj u mnie tez:)
Hyy, jak one się tego testu bały, to ja ie wiem co powiedzieć.
@Halina, witam.
Mają odpowiednik naszego licencjatu, bo to trzyletnie studia na Uniwersytecie. Mamy studentki "jako łuczniów na praktyce" i sądzę, że liczyć powinny umieć. Większość ich zadań tutaj polega na pisaniu esejów z zadaną ilością słów.
@Ciekawska Jolka
nie znam detali, ale z tego co widziałem u nas, to wstrzykują określoną dawkę leku do 100ml soli fizjologicznej i z tego wora pobierają mniejsze dawki do użycia w czasie zabiegu. Zatem jak dodała za dużo w pierwszym ruchu, to potem każda pobrana dawka była w zbyt dużym stężeniu.
Nie, nikt. Jak przyszła ocena jego pracy z GMC pozwolili mu dalej pracować. BTW nursa nie została oficjalnie uznana za winną, ale przesunięto ją na inne stanowisko.
@Moja Ameryka
o dupochronach napiszę następnym razem
@Lavinka
Nawet nie wiesz, jak się bały. Do dziś, a to już dwa tygodnie, są takie dwie co nie zdały, bo nie podeszły ze strachu.
Boże, widzisz to, i nie grzmisz?
(stężenie grzmotów 30 szt/1h ;)
ps /ad @Lavinka/ Bądź człowiekiem i poprzepytuj te dwie strachliwe z tabliczki mnożenia od czasu do czasu. Życie komuś uratujesz, może...
Pozdrawiam
Prześlij komentarz