Ostatni poniedziałek maja jest w Anglii dniem wolnym od pracy. Taki zwyczaj jest.
W związku z długim weekendem, na ten dzień jedna znajoma pani zaplanowała swój ślub, na który Najmilszą i mnie zaprosiła. Tyle, że nie do końca.
W eRPe kiedy przychodzi do ślubu zaprasza się (lub tylko informuje o fakcie) wszystkich krewnych i znajomych Królika do kościoła / USC, a po ceremonii zawarcia związku i odebraniu kwiatów, życzeń, prezentów (niepotrzebne skreślić) wybrani udają się na przyjęcie weselne. I bardzo pięknie jest.
W UKeju jest cośkolwiek na odwrót. Na ceremonię do kościoła zaproszeni zostali tylko wybrańcy w liczbie 23 osób, a potem udali się oni do pubu na obiad. Kiedy już się najedli i napili i zbliżała się pora tańców i hulanek, tak koło 19:00, do pubu przyszli pozostali goście czyli także zarówno my. Ucałowawszy pannę młodą i uścisnąwszy ręce kilkorga znajomych i nieznajomych, pełni hałarju i ajmłel,fenks mieliśmy szansę pójścia do baru i zamówienia sobie drinków. Na koszt własny, rzecz jasna. Zatem jeść i pić można wszystko według uznania, bo w końcu za swoje, nie?
Impreza była ciekawa. Panna młoda miała cztery druhny. W zasadzie powinny być ubrane jednako, ale to tylko na filmach i w Rodzinie Królewskiej. Były ubrane podobnie, to wystarczy. Główną z nich, maid of honour*), była córka panny młodej, nota bene dziewczę urocze choć nieco gadatliwe. W dziesięć minut znałem jej plany na przyszłość, kierunek studiów obecnych i planowanych, fakt, że kocha Londyn, co myśli o Kornwalii i dzieciństwie w niej spędzonym i jaka jest jej wymarzona praca. Pozostałymi druhnami były dwie córki pana młodego i któraś z kuzynek. Nie wiem czyja, wiem, że kuzynka.
Maid of honour organizuje pannie młodej hen night czyli wieczór panieński oraz oczywiście wspiera ją na każdym kroku, jak to kobiety potrafią.
Z kolei pan młody ma tylko jednego drużbę, best man, którego największym obowiązkiem jest organizacja stag**) party lub stag night czyli wieczoru kawalerskiego oraz wygłoszenie w czasie obiadu mowy, w zasadzie na cześć pana młodego i/lub młodej pary. Jeśli planowane przyjęcie jest duże można dobrać sobie pomocników zwanych ushers, licząc 1 na 50 gości. Zajmują się organizacją parkingu, usadzają gości przy stołach i tp. Nie wiem dokładnie, bo na tak wielkich przyjęciach nie bywałem.
Tu best man był synem panny młodej (trąci trochę nepotyzmem?).
Zatem krótko: i ja na tym weselu byłem, Guinness'a piłem, a com widział opisałem. Nie wszystko, rzecz jasna.
_____________________________________
*) maid of honour bo była panną, gdyby była mężatką to nazywałaby się matron of honour. Jeśli owa nie chce być matroną, może być chief bridesmaid. Lepiej brzmi.
**) słowo stag znaczy też jeleń, rogacz, co przy tłumaczeniu brzmi nieco dziwnie i może proroczo?
3 komentarze:
Każdy kraj ma swoje obyczaje...
Można tylko się dostosować.
Ciekawe :-)
to wygląda jak opcja weselna dla wiedźmy! jak kto chce popić za fakt uwolnienia świata od mej wolności niechaj pije, lecz za swoje :P
Kiedy tu przyjechałem trochę mnie to dziwiło, bo ten typ przyjęć czy może raczej spotkań był mi obcy. Ale przyzwyczajam się nie pomału i zaczynam doceniać.
Prześlij komentarz