Lud tutejszy lubi tatuaże. Różne, różniste. Sino-skórzaste (w założeniu czarno-białe, ale barwnik płowieje, a i skora taka znowu biała nie jest) i kolorowe.
Zastanawia mnie czasem logika pokrętna tatuonosicieli.
Parę kobiet miało wypisane na przedramionach imiona dzieci. Boją się, że zapomną, czy co? Tak wiele tego tam znowu nie było. I w dodatku napisane tak, że nosicielki miały je "do góry nogami". Oglądają w lusterku?
Albo umieszczone między łopatkami. Rozumiem, że jak ktoś chce ładny tatuaż to chciałby też nań spojrzeć, a jak sobie zerknąć między łopatki?
Dziwne i niesamowite jest to ludzkie plemię.
Dziś jednakże zdumienie moje sięgnęło*) zenitu, który zdawał mnię się już kiedyś sięgnięty.
Przyszła kobieta niejaka, żeby jej ginekolega kuknął w kaczorka, a nawet głębiej. Się ją uśpiło i kiedy rozpocząłem rytualną działalność literacką, czyli wypełnianie karty znieczulenia, usłyszałem trzy głębokie westchnienia zawierające w sobie i podziw i zdumienie i nieuchwytną, ale wyczuwalną jak imbir w herbacie nutkę zazdrości.
- Szaman, widziałeś coś takiego? Podejdź no tutaj. - Na głębokim przydechu powiedziała do mnie moja pielęgniarka, która akurat wraz z lotną instrumentariuszką układały kobiecie nogi na takich fikuśnych podpórkach.
Najpierw ogarnęło mnie zdumienie, bo do tamtych rejonów anestezjologa nie wołają, ale poszedłem rzucić okiem.
Rzuciłem raz, jednym, a potem powtórzyłem ten rzut i to oboma. I patrzyłem... patrzyłem...
Tera młodzież nieletnia nie czyta, dobra?!
Kobitka, gładko wygolona w każdym**) calu (kwadratowym) miała wytatuowanego na dolnej powierzchni brzucha ślicznego i ogromnego... męskiego członka z przyległościami, w fazie szczerej ekscytacji, jakby zarzuconego na brzuch. Duży był i soczysty, sięgał prawie po pępek, wstydliwie tylko u nasady przykryty moszną. Ale drodzy moi, to był naprawdę śliczny rysunek. Jeśli ktoś z Was spotkał się z anatomicznymi rysunkami autorstwa pana Franka H. Nettera, to powiem, że autor tego tatuażu mógłby śmiało stawać w szrank i nie miałby się czego wstydzić. Bardzo szczegółowy rysunek, z niezłym cieniowaniem struktur i oddaniem najdrobniejszych detali, wykorzystanie naturalnej faktury skóry nosicielki i - jak to powiedzieć? - zastanych szczegółów anatomii sprawiło, że rzekłbym "no, penis jak żywy!".
Do tej pory numerem jeden był tatuaż wykonany w linii bikini i głoszący "Hello, Boys!" Teraz został on zdetronizowany i wrzucony w odmęty niepamięci.
A ja nadal nie rozumiem, jakimi pokrętnymi drogami chadzają myśli niektórych członków tutejszego społeczeństwa...
________
*) sięgnęło, bo naprawdę było daleko, inaczej by tylko sięgło.
**) i mam na myśli dokładnie to, co piszę: w każdym
11 komentarzy:
Ja toleruję u innych jedynie tatuaże łatwozmywalne :-)
Każdy facet ściągając dziewczynie majtki (bo przecież pod stringami by się to to raczej nie zmieściło) przecież chce zobaczyć... penis?! o.O
Slyszalam o pani, ktorej wpadlo do glowy isc do bylego po tatuaz, ktory jej obiecal i skonczyla z przedstawieniem parujacych odchodow z muchami na plecach, ale tu pani musialaby byc nawalona jak szpadel, zeby nie zauwazyc co sie dzieje.
Moze una trans?
Generalnie do tatuazu mam stosunek obojetny, o ile nikt nie probuje tatuowac mnie.
Czasem sie tylko dziwie czemu ladny czlowiek (niestety, przoduja w tym kobiety) tatuje sobie cos, co po paru latach wyglada jak dziary marynarza albo osadzonego, bo sie rozplywa, albo cos, co z odleglosci metra - dwoch wyglada jak ciezka choroba skory lub salatka warzywna, ktora po pol godzinie wrocila z imprezy.
kiedyś, kiedyś pragnęłam takiego cuda na ciele. teraz już nie. uświadomiłam sobie, że pókim młoda to ok, ale jak tu i tam sie przymarszczę i przywiotczeję to łoranyboskie!
ciekawa jestem bardzo jak na rysunek pacjentki reagują panowie w sytuacji mocno intymnej. może to jakiś rodzaj testu na wytrwałość? czy coś...
Szaman, syn mojej koleżanki-pielęgniarki ma zwyczaj tatuować sobie imiona swoich dziewczyn> ale w jego przypadku jest to całkowicie - całkowicie! - usprawiedliwione. Zgodnie z oświadczeniem rodzicielki, dawno przekroczył dwudziestkę.
Ponoć teraz, w ramach oszczędności chyba? umawia się tylko z tymi, których imiona ma już wytatuowane.
Pedant.
Też jestem pod wrażeniem. Wpisu i tutejszej wymalowanej społeczności. Spotkałam Takiego, co to miał wytatuowanie imię Byłej, a teraz chciał Teraźniejszej , bo Teraźniejszej Była na całym przedramieniu się zdecydowanie nie podobała.
Żeby zastąpić jedna drugą malarz poszedł w pismo szerokie i jest ogromnym gotykiem wypisane co ma być. Strach się bać jeśli nastąpi kolejna zmiana. Jak nic powstanie panorama racławicka.
Sam nie wiem jak odnoszę się do tatuażów bo jakoś mi ochota na nie nigdy nie przyszła. Po drugie gros tego co widzę to nędza z bidą bo brakuje dobrych "rysowników" aby tą nędzę z bidą nieco zetrzeć. Jakieś to rachityczne i kulawe nie mówiąc o dość jednostajnej stylistyce owych dzieł. Może to jest moje nie dość aktualne spojrzenie ale opieram się na tym co widzę w Bydgoszczy i okolicach.
Tak przy okazji - dzięki za umieszczenie linku mojego bloga u Ciebie. Podoba mi się nazwanie mnie "przewrotną szelmą". Dobre. pozdrawiam
Może łartystka? Ślicznie opisałeś
Jak tatuaże robi się z głową to nie ma nic w tym złego. Choć owe "z głową" też może być różnie postrzegane, bo dla mnie np. te z imionami są ok, ale "śmieszne" stworki już nie, a dla innego odwrotnie. Niemniej 2 ostatnie pani poszalały ostro ;D
Zdecydowanie nie jestem i nigdy nie byłam fanką tatuaży. A już całkowice mnie zdumiewa jak częstym motywem tychże są genitalia ;) Nie zmienia to faktu, że zaciejawiłeś mnie - jakimi to pokrętnymi ścieżkami biagły myśli tej kobiety że zapragnęła takiego męskiego akcentu na swoim ciele? ;)
Z tego co czytam widziales znacznie wiecej ciekawych tatuazy u tubylców,nie wiem czy gratulowac czy wspólczuc ? ;)
Mnie rozwalały z imionami dzieci na rekach, plecach , lub wyznania milosc na plecach typu : I will always love my kids, Will cherish them , they are my world.
Kto ma to na plecach przeczytac?? ;P
Pozdrawiam
AgaG
Prześlij komentarz