wtorek, 8 marca 2011

Szaman Galicyjski i sprawa chińskiego sosu

Jest taki chiński sos - słodko-kwaśny. I on właśnie przyszedł mi na myśl w chwili, w której chciałem się podzielić z Wami refleksjami na temat pewnej konferencji.

Słodko jest bowiem wrócić na Ojczyzny łono. Kiedy zatem zobaczyłem (dzięki, ML), że w miłej oku okolicy Polski odbędzie się konferencja na temat postępów znieczuleń w ośrodkach chirurgii jednego dnia, a w dodatku mój appraiser wyraził się do mojej szefowej, że jakżem lekarz z Polski, to szkolenia w Polsce dla mnie mus, bo przecież odstanę od tego, co się na moim własnym podwórku dzieje, wiele nie myśląc zapisałem się na ową konferencję, dodatkowo licząc na miłe ciału*) i duchu towarzystwo Abnegata.
Cena całości przekonała moją szefową, że i appraiser i ja mamy rację, zgodę dała i poszło...!

Za jednym zamachem, idąc za ciosem, w  tym samym czasie, tj. początkiem roku, zapisałem się na europejski kongres w Amsterdamie, w czerwcu. Dwie godziny później dostałem z Amsterdamu potwierdzenie typu "dziękujemy bardzo, oto faktury, rezerwacje, propozycje zajęć pozalekcyjnych". Europejski kongres, ponad tysiąc uczestników z kilkunastu krajów.

Próżno jednak czekałem na cokolwiek z Polski. Nic, nawet prostej notki, że jestem uczestnikiem. Szefowa patrzała na mnie nieco koso, bo urlop wzięty, bilety lotnicze na biurku leżą, ale gdzie ten polski anestezjolog tak naprawdę leci? Czy to aby naprawdę jakaś konferencja, po której punkta edukacyjne dają? Tak na poważnie czy to chałupnictwo jakieś?

No, cóż, co będę kobiecie tłumaczył zawiłości polskorodne. Przecie nie pojmie.

Przylecieliśmy, Abi zorganizował transport lokalny super. Niby James, James Bond, przechwycił mnie z samochodu Najmilszej na stacji benzynowej na ósmym kilometrze drogi krajowej E77 i pojechaliśmy. Hotel niczego sobie, byłem tam lat temu mnóstwo na IV Nadzwyczajnym Zjeździe Izb Lekarskich. Od tego czasu przeszedł metamorfozę, nie wiedzieć czemu celując w Szkocję, bo i pub z barmanem w kilcie**) i obrazki na ścianie szkockie jak najbardziej. I whisky oraz whiskey***) w rodzajach i gatunkach, o których liczbę bym nigdy tego miejsca nie podejrzewał. Obsługa na światow europejskim****) poziomie, kuchnia - marzenie. Trzeba to będzie teraz odrobić na bieżni i w basenie i, wierzcie mi, ciężko będzie.

Prezentacje, jak to zwykle bywa, mniej i bardziej zajmujące. Jednak cały czas męczyło mnie uczucie, że oto wróciłem do lat studenckich, a wykładowcy opowiadają mi o rzeczach sprzed pięciu-dziesięciu lat. Dotyczyło to nie tylko metod znieczulenia i sposobu ich monitorowania, lecz także i leków. W dobie zaawansowanych algorytmów pozwalających z dużą dokładnością oceniać stężenia leków w tkance efektorowej czyli w mózgu, w prezentacjach królowały mg/kg/min, w dobie TCI TIVA - Propofolu z Remifentanylem nadal głównymi anestetykami były Fentanyl i Sevofluran (Propofol był dodatkiem), w dobie LMA (mogą być ulubione gele Abiego) - intubacja i rurka, a więc i zwiotczenie. Wszystkie prawie prezentacje oparte były na pracach "cudzych". W trzecim dniu, w prezentacji profesora z Miasta, pojawiła się jedna praca polska i już-już chciałem się ucieszyć, kiedy okazało się, że to praca odtwórcza, czyli powtórzenie prac z tzw. Zachodu i to na liczbie pacjentów ledwo-ledwo miszczących się w pojęciu "próby statystycznej", a w dodatku starsza niż dwa lata (i to dużo) czyli zakradło mi się do głowy pytanie - jeśli ostatnia taka konferencja była dwa lata temu, to co przez ten czas..? Kwaśno mi się zrobiło i to bardzo.

Abi wyrwał się oczywiście, bo on usiedzieć nie potrafi, i zapytał o zwiotczenie, słusznie wskazując, że w chirurgii jednego dnia ma to zastosowanie marginalne. Z mojego doświadczenia ponad ośmiuset zabiegów rocznie muszę przyznać mu rację, bo zwiotczyłem przez ten czas dwa razy i to w sytuacji, kiedy nie mogłem założyć LMA i musiałem intubować. Chciałem nawet wesprzeć Abiego w jego tezie "o niepotrzebności intubacji", ale w tym momencie prowadzący prezentację profesor rzucił w Abiego, jakże polskim, argumentum ad personam: "pan pewnie reprezentuje taką raczkującą chirurgię jednego dnia..." i mnię przeszło. Bo i co miałbym powiedzieć? Chłopie, ten tu młodzieniec robi w roku więcej zabiegów niż każdy z Twoich asystentów, a może i wszyscy razem wzięci? Noż, nie uchodzi, nie uchodzi.

A kiedy dyskusja zeszła na leki, które leżą u mnie w szafce i mogę je garściami brać jak świeże wiśnie, a które w eRPe są niedostępne, zrozumiałem, że pogadać to ja sobie mogę, ale z Abim przy szklaneczce jakiego irlandzkiego ekstraktu z żyta.

I znowu stało żałko.*****)

Te nienajlepsze nastroje znikały jak kamfora kiedy przychodziło do jedzenia. Sola, łosoś w sosie z kurek, schab po huzarsku, karkówka z boczkiem, barszcz ukraiński, rosół... Ech, łza się w oku kręci. I tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Dlaczego w daniu o ślicznie brzmiącej nazwie taglietelle w sosie  znalazłem, oprócz tagliatelle także penne i ravioli? Był to pierwszy obiad, zatem czyżbyśmy dokańczali czego nie zjedli uczestnicy poprzedniego kursu z wentylacji mechaniczne?

Koniec konferencji. Jako, że certyfikat uczestnictwa dostaliśmy przy rejestracji, a opłaty wnieśliśmy dwa miesiące temu, ruszyłem do organizatorów po fakturę. I zonk! Nie ma. Miły młody człowiek aż dwa razy pędził po schodach do Jedynej Wiedzącej i wyszło na to, że faktur nie było, nie ma i może będą, a jak będą to przyślą je pocztą. Z niejakim niepokojem czekam na informację, że za granicę nie wysyłają, bo to koszta... Ha, jakoś zniosę kose spojrzenie szefowej. Dam radę.

I z takimi to słodko-kwaśnymi uczuciami przyszło mi pożegnać polską konferencję o znieczuleniach.

________________
*) mam na myśli tylko i wyłącznie wspólne jedzenie i picie, nie ma bowiem nic ponad dobre towarzystwo znającego się na rzeczy człowieka, który potrafi docenić wysiłki kucharzy i gorzelników
**) nie wiem, czy miał pod spodem majtki
***) whisky jest szkocka, whiskey - irlandzka
****) to wg skali ML
*****) jako, że niektórzy nie uczyli się pięknego języka sąsiadów - zrobiło się żal.

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Polnische Wirtschaft, po prostu. Szlag mnie zawsze trafia, gdy takie coś spotykam.
Jakby organizowali na kolanie i pod stołem, curva puella mater sua.
Znam to, znam. A jakże.
nika

Adept Sztuki pisze...

Szamanie mam dwa pytania:
1. To ile właściwie ma lat Abi, że nazywasz go młodzieńcem? ;)
2. Nieco mnie zasmuciłeś swoim wpisem, bo chcę przecież po studiach zgłębiać anestezjologię, więc zapytam: A co sądzisz o możliwości specjalizowania się za granicą (w Jukeju?)? Czy to się opłaca i czy jest w ogóle realne?

Pozdrawiam

Młoda Lekarka pisze...

Po czym poznać polskiego anestezjologa po raz pierwszy za granicą?
Na pytanie
"jakie leki podać?"
odpowiada
"a co mamy?"

Szaman Galicyjski pisze...

@nika: i jak tu wytłumaczyć, że to jest tu normą, a papiery przyjdą (?) później? A jak wytłumaczyć sobie, że Amsterdam rozliczę (czyli zwrócą mi zainwestowane pieniądze) na trzy miesiące przed wylotem, a polską konferencję dobrze będzie, jak rozliczę trzy miesiące po powrocie?

@AS: ad 1. nieważne ile ma lat, ważne ile jest młodszy ode mnie;
ad 2. co rozumiesz przez "opłaca się"? nie wiem jak jest z rozpoczęciem specjalizacji, ale wiem, że przebieg jest trudniejszy (trzeba zmieniać szpitale), ale więcej się nauczysz. Mogę spróbować się dowiedzieć.

@ML: jeśli jest pierwszy raz, to podaje leki sprzed 10 lat. A boi się zapytać "co mamy", bo jak usłyszy odpowiedź, to dopiero będzie klęska "a co to?"

Adept Sztuki pisze...

Szamanie miałem na myśli opłacalność w sensie wiedzy i możliwości zdobycia doświadczenia. Czy nie jest koszmarnie trudno się dostać i czy aby nie ma tu jakiś "haczyków"? No i czy sama specjalizacja (w sensie procesu) jest porównywalna do tej robionej w Polsce? Bo na koniec egzamin i tak jest europejski :)

Finansowo byłby zadowolony mogąc zarobić tyle, ile nasz krajowy anestezjolog.

abnegat.ltd pisze...

Hihi :D
Jak mialem 27 lat, to mi nie chcieli w SAMie piwa sprzedac xD

Szaman, przecie praca oryginalna byla: ksztalt dziury po igle. Zawsze mialem to dziwne wrazenie, ze nas w bambuko z pencil-pointami robia ;)

Ps. Jestem limitowany. Abnegat limitowany.

Tram tam tam tam - tram tam tam tam - tadam tadaaaaa.
Czyli pierwsze takty Quantum of Shitace.

Szaman Galicyjski pisze...

@Abi: jak droga do domu? Kot czekał w drzwiach?

@Adept: zajrzyj na stronę http://www.rcoa.ac.uk/index.asp?PageID=736
Jako, że RCoA czyli Królewskie Towarzystwo Anestezjologów jest odpowiedzialne za szkolenia znajdziesz tam wszystkie potrzebne dane. Co do zarobków - dane mam niepełne, ale od 24k rocznie się zaczynają (more or les)

Adept Sztuki pisze...

Eeee przeczytałem samą stronę (jeszcze nie ruszyłem odnośników) i widzę, że to zajmuje w Jukeju aż 7 (siedem!) lat :|
Jutro się wezmę za linki :)

@Abi ?? czytając ostatnie cztery linijki Twojego komenta, odniosłem ciekawe wrażenie ;)

Szaman Galicyjski pisze...

@Adept - studiujesz sześć, wydaje Ci się to tak dużo na finiszu?

@Abi: a może dlatego, że osobom w stanie wskazującym alkoholu nie sprzedaje się?

abnegat.ltd pisze...

Adept, do wypisywania glupot nie trzeba byc pod wplywem ;) A specjalizacje zrob w Polsce, w WIEJSKIM szpitalu. Bedziesz po pierwszym roku znieczulal porody, ginekologie, dzieci od lat trzech, politraume, urazowke, ortopedie i wszystko co w czasie dyzuru trafi na SOR. Z kliniki wyjdziesz z PhD, kompleksami i osrodkiem decyzyjnym w mozgu profesora.

Szaman, ASP czekal z buleczkami wlasnej roboty, smazony bekonik, cebulka i secret ingredients :)))
Ech, home, sweet home :D

granato pisze...

Szamanie - w nowej szacie, ale na pewno ze starymi nawykami - nowa wiadomo kto :)
http://granato-granato.blogspot.com/

Adept Sztuki pisze...

Ja to wszystko muszę sobie jeszcze dobrze przemyśleć... :|

Gosia pisze...

W moim wschodnim Polandzie wskazaniem do mleka jest przeciwskazanie do Tiopentalu ;)