piątek, 12 lutego 2010

Szaman Galicyjski i sprawa super-planu "Mount Synaj"

Jest kryzys. Trzeba oszczędzać. Tylko, żeby było co oszczędzać, najpierw trzeba zarobić. Pewna logika w tym jest. Z tego też powodu moja szefowa, Strzykawa, postanowiła mnie "sprzedać". Na jakiś czas oczywiście. Żebym dla firmy trochę pozarabiał. Super-plan.

Są takie ośrodki mojej firmy, w których roboty jest więcej niż dni w tygodniu. I one chcą pracować w weekendy. Z tym, że zatrudnieni tam ludzie nie chcą. Trzeba więc znaleźć kogoś, kto by chciał. Najpierw Strzykawa próbowała mi wmówić, że ja chcę. Ona to widzi, że ja chcę i ona wyjdzie mi naprzeciwko. Jak to "nie chcę"? Ona tyle się starała, żebym mógł. Chyba się nie rozumiemy. W co drugą sobotę wstaniesz o 5:00 rano, pojedziesz jakieś 150 kilometrów do Mount Synaj... dobra, wróć, wstaniesz o 4:00, żebyś miał czas na prysznic i śniadanie, pojedziesz do Mount Synaj i zrobisz sesje*).
SesjĘ?
Sesje, bo co ty, głupi, żeby na jedną sesjĘ taki kawał jechać? Ale możesz robić bez przerwy, to zaoszczędzisz na lunchu. Popatrzyłem na nią tak, że zrozumiała, gdzie może schować ten pomysł, co było o tyle bezpieczne, że kolorektal był w pobliżu. Chwilowo był spokój.

Za jakiś czas odwiedził mnie jej zastępca, Krzyś. Ha, ha, pamiętasz ten pomysł Strzykawy, żebyś jeździł do Mount Synaj? Fajnie, że się zgodziłeś, jesteś super gość. Z tym, że nie na pewno. Ja się na nic nie zgadzałem, ale mogę to rozważyć, pod warunkiem, że... i tu padł szereg warunków. Nie, żartujesz chyba - Krzyś nie mógł pogodzić się z faktem, że ktoś nie zgadza się na strzykawowy super-plan. No, to pogadamy jeszcze...

Znowu minęło czasu nie dużo i nie mało, kiedy dostałem emila, że oboje chcą się ze mną widzieć w sprawie wiadomej. Poszłem (bo nie daleko) przygotowany - w kajeciku wszystkie warunki i krótkie wyjaśnienie dlaczego one takie oraz przypuszczalne argumenty strony przeciwnej i powody, dla których są one nie warte funta kłaków. Strzykawa prosi siedzieć, kawkę?, herbatkę?, tak, wiem, że bez mleka, oj, jakie to dziwne, bez mleka, ho, ho, ho. Krzyś też przygotowany do lekcji, wyjmuje swój kajecik i nad spokojną, aromatyczną taflą parującej herbaty zaczynają śmigać
argumenty,
kontrargumenty,
kontr-kontrargumenty,
to ja ci pokażę co masz w kontrakcie,
ja go na to religijnie Św. Procedurą,
no, ale wiesz, że to luksus i inni tak nie robią,
to mi napisz, że ja nie muszę i podpisz,
wiesz, że nie mogę podpisać, schowaj tę Św. Procedurę,
to schowaj kontrakt,
może jeszcze herbatki,
tak, poproszę,
??
jasne, że bez mleka,
myśmy wyliczyli...
ja też
sobota
jest Święta.
no, tak...

NB fajnie się żyje w kraju, w którym funkcjonuje pojęcie unsocial hours. Praca w sobotę, niedzielę, święto lub po 20:00 ma być wynagradzana nie tylko dodatkowym groszem, ale też czasem wolnym. Bo to jest czas, w którym pracownik ma się socjalizować czyli bawić w miłym towarzystwie lub bawić rodzinę. I to jest święte.

Nasza rozmowa doszła do końca. Ustaliliśmy warunki ile razy ja jeżdżę i jak za to mi płacą. Herbatka dopita. Dziś jadę po raz pierwszy. Dam znać po powrocie jak było.

______________________
*) sesja - jednostka czasu pracy doktora w Ukeju, nominalnie wynosi cztery godziny, ale bywa różnie

4 komentarze:

abnegat.ltd pisze...

Dzizaz. Wspolczuje biedakom. Oni sie jeszcze nie spotkali z polska sila spokoju ;)

Anonimowy pisze...

Ihaaa, polski anestezjolog potrafi :-)))
nika

Anonimowy pisze...

Szamanie jak poszło?
Czy teraz będziesz miał wolne za zarwaną sobotę?
Lubię czytać o świecie, w którym istnieje "czas wolny" :)

U mnie bywa tak:
Pani dr S. układająca dyżury:
-co Pani robi w weekend?
ja
-yyy
Dr S.:
-Bo wpisałam Panią na piątek noc i niedzielę cała dobę
ja
-ale...
Dr S.:
- jak Pani może mieć do mnie pretensje?! Ja się tu spalam i wypalam żeby blokowi operacyjnemu obstawę zapewnić! żeby dzieciaczki miał kto znieczulać, żeby świat się kręcił, żeby szpital nie upadł!
ja:
- no tak, ale...
Dr S.:
-CO???!!!!! jakie ale? Ja mam Pani przypominać jak my tu wszyscy ciężko pracujemy, jak my harujemy, jakie Pani dajemy szansę na naukę, a Pani taki leń?????
ja:
no tak, oczywście... Chciałam tylko powiedzieć, ze z przyjemnością spędzę czternasty weekend z rzędu w szpitalu. Dziękuję bardzo.

Pozdrawiam
Młoda Kobziarka ;)

Szaman Galicyjski pisze...

Witaj, Młoda Kobziarko. Zawsze miło jest wiedzieć, że tradycja nie ginie w narodzie i młode, piękne kobiety podejmują trud bycia gas-woman. Powodzenia!

A jak było - w następnym wpisie.