O czem innym miało być, ale znowu Abnegat mnie pogania i po piętach depcze drepcząc. To wszystko przez to, że on swoje posty ustawia na 6:00 rano, poganin jeden.
Dziś pisze o dwóch Systemach. Kiedyś już to przerabialiśmy, ale ku nauce i przestrodze polskich lekarzy i pacjentów warto do tego tematu wrócić.
Żeby zrozumieć system ukejski trzeba by wrócić do czasów, kiedy go nie było. Bo NHS powstał i został wprowadzony dopiero po wojnie, tej drugiej, światowej. Wcześniej była tylko prywatna opieka zdrowotna. Szpitale, prowadzone przez różne instytucje religijne i finansowe, zatrudniały głównie pielęgniarki (stąd tak wysoka i niezależna ich pozycja do dzisiaj) i młodych lekarzy, którzy uczyli się zawodu (i którymi owe pielegniarki pomiatały jak mogły, co zostało niektórym do dzisiaj). Ponieważ pielęgniarki i młodzi lekarze byli "z różnych bajek" nigdy nie było podległości nursów komu innemu jak matronie (nasza naczelna pielęgniarka) lub sister (czyli polskie "siostra", w Ukeju oznacza naszą oddziałową. Siostro do pielegniarki mówi się tylko na starych filmach, lub jeśli chce się okazać nadmierny szacunek). Starsi, doświadczeni lekarze, prowadzili prywatne praktyki specjalistyczne i - na różnych warunkach - korzystali z łóżek w szpitalach. Przychodzili wizytować swoich pacjentów i kontrolować przebieg leczenia, i tak powstała i do dziś używana jest nazwa konsultant. Wprowadzenie NHS czyli bezpłatnej opieki zdrowotnej napotkało oczywiście na zrozumiały opór środowiska lekarzy-konsultantów, którym ktoś*) chciał wydrzeć zarobki. Długotrwałe (ponad dwa lata) targi dały jednak konsultantom znacznie wyższe płace niż pozostałym pracownikom. System organizacji szpitalnictwa pozostał jednak bez wiekszych zmian. Pielęgniarki sobie, lekarze sobie. Nursy liczą się tylko z konsultantami. Konsultanci pracują dwadzieścia cztery godziny w tygodniu, jak dobrze pójdzie. W moim szpitalu konsultant chirurg z Egiptu robił dwa (słownie: dwa) zabiegi miesięcznie. Pacjentów na oddziałach leczą niedouczeni Hindusi i Pakistańczycy, pracujący na zmianach ośmiogodzinnych i mający do obłędu opanowaną technologię spychoterapii. Mogą co prawda dzwonić w razie wątpliwości do konsultanta dyżurnego, ale niech spróbują...! Wolą dzwonić do anestezjologa i wciskać mu kit.
System polski oparty jest na systemie niemieckim, pozostałości po zaborach pruskim i austriackim (po rosyjskim nie było co dziedziczyć). Czyli Oberartz, Primariusz, Secundariusz i pelentariusz. Jak w wojsku. Lekarze to oficerowie, pielęgniarki żołnierze. Ordnung!
W systemie polskim odpowiedzialność spoczywa na ordynatorze, a potem na kolejnych podwładnych, zgodnie ze szczeblem. Znam przypadek, kiedy ordynator stracił pracę za coś, co wydarzyło się na oddziale kiedy był na urlopie za granicą. W Irlandii Północnej znany jest przypadek, kiedy zmieniający się co cztery godziny konsultanci nie zauważyli, że stan chorej się pogarsza, aż ostatni, po 32 godzinach, stwierdził zgon. Winnym uznano... szpital. Teraz jest to modelowym przykładem, który dobrze jest przeczytać przed interview, ale system pozostał bez zmian.
W systemie polskim rządzi ordynator. Ma być jak on/ona chce. Wystarczy zatem wiedzieć, czego chce ordynator, by przewidzieć co, jak i czy w ogóle będzie leczone na danym oddziale. Pierwszy ordynator chirurgii w Miasteczku otwierał brzuch do wycięcia pęcherzyka żółciowego tnąc wzdłuż łuku żebrowego. Jego następca uznał to za głupotę i otwierał z cięcia pośrodkowego (od mostka ku pępkowi). Trzeci z kolei wrócił do cięcia wzdłuż łuku. I wraz z nimi zmieniali swe cięcia wszyscy asystenci, mądrze tłumacząc anestezjologom, że to nowe cięcie jest znacznie lepsze od poprzedniego. Można teraz ogladając blizny datować, jak w paleozoologii, kiedy ktoś miał operację.
W systemie ukejskim każdy konsultant robi co chce. O północy przyjęto pacjenta na IT. Nocny konsultant przepisał leczenie i przygotowanie do zabiegu. Rano chory trafił na salę operacyjną. Po powrocie na IT miał już innego konsultanta, który pozmieniał leki zaordynowane przez poprzednika. Po południu trzeci kolejny zmienił te ranne. Czemu? "Bo ja w tamte nie wierzę..." W moim nowym hrabstwie w zeszłym roku na echokardiogram czekało się 75 (słownie: siedemdziesiąt pięć) tygodni. Przypomnę, że rok ma 52 tygodnie. Bo pan konsultant nie miał czasu... Oni zresztą, jak zdradził mi jeden z nich, lubia mieć takie trzy- czteromiesięczne listy oczekujących. Od razu dyrekcja trustu wie, że mają wzięcie i tylu ludzi na nich liczy. Też metoda na podreperowanie ego.
Jeżeli jesteś lekarzem: w systemie ukejskim należy możliwie szybko dojść do posady konsultanta. W systemie polskim należy jak najszybciej... wyjść z systemu.
Jeżeli jesteś pacjentem: w systemie ukejskim należy jak najszybciej wyjść z systemu. W systemie polskim należy dziękować bogu, że nie jest się w Ukeju.
______________________________
*) tym ktosiem był ówczesny premier Clement Attlee, Labour Party, twórca pojęcia Nowe Jeruzalem, państwa wszelkiej szczęśliwości. Upaństwowił także kopalnie, lotnictwo cywilne, gaz, transport drogowy i kolejowy.
9 komentarzy:
Musze sie zaczac konsultowac z Toba zanim cos publikne ;)
Tak na marginesie: zastanawialem sie czy moj tekst nie kopie Brytow zbyt mocno...
Kontrola: latfatte
wiem, kawa dawno mi sie nalezy.
Czy szpitale kliniczne funkcjonują na tym samych zasadach? Pytam o UK, jak i o Polskę.
T.
Haaaa, pruski Ordnung górą :-))) Ześwirowałabym jako pacjent, jakbym miała co i rusz zmieniane leki i byłabym krnąbrna ;-P nika
Oranyboskie!! A ja narzekam, ze 3 miesiące czekalam na mri i neurologicznego konsultanta. To teraz powinnam paść na twarz i silom różnym wyższym dziekowac.
Ogólnie znany fakt: żeby chorować to trzeba mieć konskie zdrowie. A w jukeju to przypadlosci powazniejszej niż katar to nawet wrogom nie życzę (chc być może zacznę - zwłaszcza tym co mi dobrych rad udzielają na zasadzie: "to powinni ci to-a-tamto przepisac". No co jeden to specjalista od razu).
"System polski oparty jest na systemie niemieckim"
Jest jednak jedna zasadnicza roznica miedzy systemem polskim a niemieckim. Otoz w Niemczech lekarze maja praktyki. Przychodnia to zespol lekarzy, ktorzy dobrowolnie polaczyli swoje praktyki. Nie ma czegos takiego jak przychodnia rejonowa. I moim zdaniem to prowadzi do uczlowieczenia lekarza. Jak po przeprowadzce szukalam sobie lekarzy, to nie slyszalam "w tamtej przychodni sa male kolejki" tylko "doktor O. jest swietna". Doktor O. swoim nazwiskiem odpowiada za swoje dzialania (i za dzialania swojego personelu, wiec chamska recepcja sie nie trafia). Uczlowieczenie przebiega wiec dwutorowo - z jednej strony lekarz przestaje byc anonimowa postacia w bialym kitlu, wiec trudniej mu nawrzucac czy traktowac jako czesc masy. Z drugiej strony poniewaz nie jest anonimowa postacia w bialym kitlu odnosi sie tez inaczej do pacjentow. Chyba obydwu stronom wychodzi na zdrowie.
PS I mowimy caly czas o "panstwowym" aspekcie dzialalnosci lekarskiej, tym oplacanym przez kasy chorych.
Pisząc o systemie niemieckim miałem na myśli tylko szpital. O detalach organizacyjnych lekarzy rodzinnych w Niemczech i Polsce za mało wiem.
@abi: nie musisz, kiedyś Cię dopadnę ;-)
@T: nie bardzo rozumiem o co pytasz. Na zasadzie takiej samej jak co? W RP mają podobną strukturę, tylko ordynator to profesor i więcej szczebelków w drabinie. W Niemczech - nie wiem.
T., drobna roznica to byla dostepnosc lekow spoza lekospisu i mozliwosc prowadzenia badan nomen omen klinicznych. Czesto istnial wymog wobec pracownikow wykonania okreslonej ilosci parcy naukowej rocznie, doktoryzacja, takie tam.
Strukturalnie - tak jak napisal Szaman.
Jak jest teraz, nie wiem.
na klinikach jest się albo pracownikiem uczelni albo szpitala klinicznego albo jednego i drugiego...szefem kliniki jest prof/doc, zaś ordynatorem często ktoś inny...tak jest często w Pl, jak w UK nie mam zielonego pojęcia
M
Prześlij komentarz