Człowiek chce dobrze. Czasem nawet Szaman. Bo dopokąd mieszkaliśmy w Irlandii, wśród ludzików z naszych okolic, to Najmilsza miała do kogo usta otworzyć w rodzinnej mowie. Jak znaleźliśmy się w Kornwalii, to się okazało, że poza mną to po polsku mało kto rozumie, a mówi jeszcze mniej. Zostało miejscowe narzecze. Żeby jednak lepiej je poznać dobrze jest słuchać go cały czas. Stąd wziął się pomysł, żeby zamówić sobie Skaja czyli SkyTV. Do tej pory mieliśmy takie pudełko, co to odbiera TV, ale tylko coponiektóre programy, takie bardziej tanie i badziewne. Teraz cały Ukej przechodzi na TV cyfrową i promocja goni promocję. To nabyłem. Brzed wyjazdem do eRPe na święta założyli, nawet nie rujnując ścian (choć bardzo chcieli jeszcze parę dodatkowych dziur wyborować). Podłączyli obowiązkowo do linii telefonicznej, kazali podpisać, że będzie podłączone przez dwanaście miesięcy, choć nie potrafili wytłumaczyć po co, bo ani internetu, ani poczty emaliowej nie chciałem. Nastawiłem sobie wg szesnastostronicowej instrukcji z dużymi obrazkami nagrywanie filmów i pojechaliśmy cieszyć się zimą w eRPe.
Wrócilim. Sprawdziłem. Nagrało się. Część już obejrzeliśmy. Ale radość z nowej zabawki zepsuł mi internet. Co podłączę się do sieci to ładuje się tak, że zanim otworzę pierwszą stronę, mam czas wyjść, zrobić sobie filiżankę herbaty, wrócić do komputera, spojrzeć, pójść z powrotem do kuchni, żeby wcisnąć cytrynę, znowu spojrzeć, że dopiero 50% załadowane, pójść po sok i kończąc herbatę zobaczyć pierwsze fragmenty strony. Myślałem, że mnie zczyści. Cztery listy odbierałem godzinę. A jeden taki cedek z muzyką szedł całą noc i na rano jeszcze nie był gotowy. Zadzwoniłem do BT, właściciela linii i pytam grzecznie "co jest?" Najpierw dostałem długą odpowiedź z beżowym akcentem, z której zrozumiałem tylko, że to nie BT jest winna, ale sprawdzą. Chwila ciszy i "zadzwoń za godzinę". A właściwie to było "Z A D Z W O Ń Z A G O D Z I N Ę", zgodnie z zasadą, żeby mówić dużymi, drukowanymi literami, to może cię zrozumieją. Podziękowałem, rozłączyłem się uradowany, że teraz niewiasta rozpoczęła operację sprawdzania co z moją linią, jacyś technicy radośni, że mogą pomóc klientowi, pędzą w mróz i zawieję wzdłuż drutu aż na moją ulicę... kiedy w mózgu, powolnym jak mój internet, pojawiła się myśl, że nawet jak zadzwonię, to przecież nie ona odbierze telefon tylko jakiś inny "konsultant". Obraz zmienił się jak w TV - siedzi jakaś beżowa w kartonowym "cubicle'u", odbiera telefon, rozumie albo i nie co do niej mówię, nawija coś tam, czego ja nie rozumiem i rzuca na koniec ciepłe "zadzwoń za godzinę", w domyśle "niech kto inny odbierze, nie ja". Super.
Pełen złych przeczuć wróciłem do domu. Internet powitał mnie wesoło wczorajszą stroną, która właśnie skończyła się ładować. Wkurzyłem się, siadłem tyłem do laptopa, włączyłem Sky'a. Miłe pudełeczko, mruga zieloną diodką, i patrzcie, jak ładnie fachowcy pociągnęli kabelki, schowali, żeby nie rzucały się w oczy, ale przecież były łatwo dostępne... dostępne.. gdzież to biegną te kabelki? Do gniazdka telefonu, nawet specjalną wtyczkę założyli, w jednej dziurce Sky, w drugiej access point internetu... Odkąd tego Sky'a mam to mogę sobie TV wysokiej rozdzielczości i... i, qurna, NIE mogę sobie używać internetu! Heureka! Wydarłem niebiański kabelek, wtyczkę, połączyłem access point jak drzewiej i... laptop dostał takiego kopa, że w pięć minut załadował mi materiały z całego tygodnia plus wszystkie dane Pentagonu i GRU.
Najwyżej dostanę jakieś pogróżki z Nieba, że się wyłączyłem. Ale i tak zastanawiam się po co im to? I jak to sprawdzą? Wie ktoś?
Ale z wpisami będzie teraz lepiej.
8 komentarzy:
"zadzwon za godzine" - to juz cos. Zawsze istnieje szansa, ze w ciagu tej godziny ktos cos zrobi. Mnie na kolana bezowi z Virgin (dawniej NTL'a) powalaja "prosze wylaczyc modem na 3 minuty".. a jak nie pomaga "...to na 15 minut". I juz - caly support :))
A co do Niebianskiego internetu - raczej nikt nie powinien sie zorientowac czyj kabelek masz w access point wetkniety. A nawet jesli to co? Do domu Ci fachowca przysla? No dobra - niech taki dziwny przypadek sie zdarzy.. a wtedy po miejscowemu - "nobody told me" - w 99,9% przypadkow dziala.
Hmm... najwyraźniej Szamański Post z Kornwalii rozwiązał sprawę 'dziwnego internetu' w okolicach Londynu. Szwagierka się podłączyła, podpisała papierki, zamontowali co trzeba... a głupia strona Hotmaila ładowała się przez minut 5. Dodajmy, że szwagierka niebiegła w tych wszystkich 'kompjuterach', i trzeba jej było dyktować na początku co i jak. Z Amsterdamu, przez telefon. O zainstalowaniu Skype'a nie było mowy.
A ja myślałam, że moje uliczne holenderskie wifi chodzi, jakby chciało, a nie mogło.
Groet,
Sarah
A filter dali? Bo u mnie skaj dalej na gniazdku wisi ale przez takie badziewne fitry co to sygnal oddzielaja. Jakbyco to daj znac - przywioze w lutym.
Ihaaa :-)
Polak potrafi, nikt mu nie podskoczy :-))) nika
@ Sarah: rozumiem, że szwagierkę też spowolniło, ale teraz działa jak trzeba?
@ Abi: dali takie białe pudełeczko z dwoma gniazdkami. Bez niego chodzi super, z nim - prawie wcale.
@ nika: się wie!
Ale i tak ciąglę myślę po co to w ogóle zakładali?
Szwagierka przyczyny nie doszła, jest nietechniczna, z dzieciem na ręku i mówi z 'postkolonialnym' akcentem (mój TŻ zresztą też nie ma we krwi polskiej cierpliwości do 'biurw', i jak go nie podpuszczę, to potrafią przysłowiowe gówno na patyku wcisnąć, i jeszcze wychodzi szczęśliwy...). Jako, że dziewczyna się nie znała, po roku płacenia za niedziałające łącze internetowe po prostu zrezygnowała z usługi. (Faceta też ma raczej niewydarzonego, klient raczej mocno wypłoszowaty.)
Musi pojadę wczesnym latem, polskiego akcentu nie mam, drobny druczek rozczytuję (krótkowidz), podobnie instrukcje obsługi, a jeszcze w tym czasie oczekuję widocznego brzuszka, a 'powszechnie wiadomo', że baba w ciąży to odbezpieczony granat ;).
Grt,
Sarah
Oj, ta niebiańska technika coś ostro nawaliła.
Grupa klikaczy zagląda do Ciebie codziennie a tu pustka..., buuu
T.
Miało być lepiej i coooo?
Ani widu, ani słychu....buuuu
Prześlij komentarz