Jakoś tak zeszło mi w poprzednim wpisie, że zajechałem aż do Australii.
I tam znalazłem ciekawostkę dotyczącą premiera Nowej Południowej Walii, niejakiego Barry'ego O'Farrella.
Premier ów złożył sprawozdanie o stanie swojego majątku i przeoczył prezent, jakim była butelka wina od Mr Nicka Di Girolamo, szefa spółki wodnej. Butelka musiała być cenna, rocznik 1959, rok urodzin pana premiera, zatem wypadło mu to z głowy. W końcu człowiek ma prawo do butelki wina, nie? A że ta akurat kosztowała prawie 3000 AU$ to co? Cienkusza przecież panu premierowi się nie daje.
Natomiast pan premier, jako że grzeczny, napisał liścik z podziękowaniem za prezent. Liścik wpadł w ręce dziennikarzy (NB ciekaw jestem jak?) i zrobiła się afera. W wyniku tej afery pan premier złożył rezygnację.
W tej Australii to naprawdę ludzie chodzą do góry nogami, nie?
1 komentarz:
Szamanie marzę, naprawdę ogromnie, żeby politycy w naszym kraju, tak jak w Australii, chodzili do góry nogami. Oby cudze (bo swoich mieć nie będę) prawnuki takiej rzeczywistości dostąpiły. Amen.
Prześlij komentarz