Zebraliśmy się do lotu o drugiej w nocy, albowiem na lotnisko mamy prawie dwieście pięćdziesiąt kilometrów i choć droga raczej user friendly i o przedświcie ruch mały, to jednak trzeba sobie zawsze jakiś zapas czasowy zrobić.
I dobrze. Kolejka do oddania bagażu, od której już się odzwyczailiśmy, ostatnimi czasy latając tylko z podręcznym, od razu ustawiła nas do pionu. Potem security jeszcze dłużej, bo każden jeden musiał się do połowy rozebrać, co jeśli chodzi o dorosłych szło sprawnie, to z dzieciami - ło jesuuu.
Na sklep duty free tylko 20 minut! Toż to skandal o znaczeniu międzynarodowym. Te zastępy kobiet biegające pomiędzy półkami z kremami i pachnącymi wodami oraz zasępieni panowie wpatrujący się w rzędy kolorowych butelek i na to wszystko 20 minut?!
Potem biegiem do samolotu, pierwszy raz po ogłoszeniu final call i lot w słońce, bo na wschód. Kapitan zapowiedział, że lot potrwa dwie godziny i pięć minut i hurra! potrwał.
Z tym, że skończył się na lotnisku in the middle of nowhere. Bo w Mieście mgła, a nasz pilot nie był z któregokolwiek pułku lotnictwa transportowego i nie próbował nikomu nic udowadniać. Miłym głosem zapowiedział, że jest mgła i
Koniec końców już po dwóch godzinach od lądowania podstawiono dla nas autobus i pojechaliśmy na lotnisko docelowe. W tym czasie dostałem informację przysłaną sms'em od linii lotniczych, że mój lot został przekierowany do innego portu lotniczego i żebym pilnował kwitu bagażowego, bo będzie użyteczny przed odlotem. Nie bardzo zrozumiałem logikę tej informacji, bo w końcu wiedziałem już, że lot przekierowano, a torbę miałem w ręce, ale może po prostu pomylili tych, co przylatywali z tymi, którzy dopiero mieli odlecieć. Ale intencje się liczą.
Zatem może już.. Wesołych Świąt?
1 komentarz:
Pewnie, ze wesolych!
Juz Ci sie wesolo zaczelo:):)
Kiedys, w maju, w Fort Lauderdale przy pieknej pogodzie, spedzilam na lotnisku 10 godzin w oczekiwaniu na lot do Nowego Yorku. Byl to ostatni tego dnia lot, o 7 z minutami.
Ale samolot nie przylecial na czas, potem sie popsul a potem go zdjeli z service. Podstawili nowy. ten w koncu polecial.
Smialismy sie juz wszyscy, zwrocili nam extra 75% ceny biletu, oczywiscie do wykorzystania w ich liniach. Final byl taki, ze zamian na 10pm bylam w NYC o 3am i zamiast isc do pracy, nie poszlam.
I oduczylam sie brac ostatnie lot dnia. Wstaje na pierwszy:) Poki co skutkuje.
Wesolych Swiat!
Prześlij komentarz