piątek, 7 lutego 2014

Szaman Galicyjski i sprawa potwora.

Nie mogę się nadziwić, jak łatwo manipuluje się tak zwaną opinią publiczną. Pojęcie "opinia publiczna" jest wygodnym i nieco dziecinnym widzeniem świata. Jak trzynastolatek/ka, który/a wykrzykuje rodzicom, że będzie nosić długie włosy w kolorze lila, bo "wszyscy tak chodzą", co w rzeczywistości oznacza, że koleżanka/kolega z klasy takie ma, tak "opinia publiczna" obnosi się ze swoimi prawdami, które tak naprawdę należą do... No właśnie, do kogo? Co bowiem oznacza, że "opinia publiczna" jest przeciw? To znaczy konkretnie kto? Sąsiad? Nie, to przecież głupek i pijanica. Gazeta jaka codzienna? Przecież to Żydy. Pani w szkole? Skądże, przecież ona indoktrynuje i nic nie wie o prawdziwym życiu. Ksiądz dobrodziej? No, może tak. Ksiądz dobrodziej, o ile nie pedofil, to może tak. Cały naród w skupieniu mniejszym lub większym wysłuchuje, a nawet czasem wypowiada się ustami przedstawicieli, na temat "gender". Potwora Gender, jak twierdzi nie bez znawstwa pewien Pawian (ukłony i należny szacunek posyłam). Powstają nowe określenia, takie jak "ideologia gender", "genderyzm" i jak tam jeszcze kto może odmienić to słowo, nawet, jeśli traci ono po tych przeróbkach nie tylko znaczenie ale i sens. Jako, że lubię być au courwant*) i trendy**)postanowiłem zgłębić temat.

Noż faktycznie absolutna zgroza. Pozwolę sobie zacytować znawcę tematu (znawcę w stopniu pozwalającym wypowiadać się publicznie w gazecie):

Czasem chodzi tylko o zmianę ubioru, zachowań i słownictwa. Ale często idą za tym również próby dostosowania swojego ciała poprzez operacje plastyczne i zabiegi hormonalne do nowej świadomości psychospołecznej i kulturowej.

Czyli najpierw mnie przebiorą, każą mówić inaczej, zoperują plastycznie i podmienią mi hormony. O świadomości już nie piszę, bo czy jakaś mi w ogóle zostanie?
Potem mi ulżyło. Trochę.

Ale to są skrajne przypadki ideologii gender. Natomiast w głównym nurcie jest to ideologia głosząca specyficzną jednakowość płci, wyrażającą się choćby w zasadzie parytetów kobiet i mężczyzn. Chodzi o to, aby człowiek podejmował się ról społecznych niezależnie od płci. Wszystko, co kiedyś było typową rolą mężczyzny albo kobiety staje się zamienne. Nie uznaje się żadnej specyfiki płci. Zamienność płci jest przedstawiana i rozwijana jako nurt, w którym wszystkie stale parametry muszą być zdekonstruowane i stawać się elementami ruchomymi. Jak w układance, którą można w każdej chwili zmienić. Struktury, które są poddawane destrukcji to przede wszystkim monogamiczne małżeństwo i rodzina. Także państwo i cały szereg struktur determinujących życie społeczne powinny być rozmontowane. A życie powinno być tworzone poprzez daleko posunięty konsensus, który będzie zmieniał swoją treść w zależności od fazy rozwoju czy woli poszczególnych osób do tego konsensusu przystających. (cytaty wzięte stąd)

To jednak musiał być ekspert, bo używał długich słów. Wielosylabowych. W jednym zdaniu. Poddane dekonstrukcji monogamiczne małżeństwo. Znaczy co? Rozwód? Czy tylko separacja?

Zastanowiły mnie dwa passusy w cytowanym tekście.
Pierwszy dotyczy "parytetów" kobiet i mężczyzn. Nie ma wielu rzeczy, które uważałbym za bardziej kretyńskie niż parytety. Tak na prawdę chodzi o wymuszenie zachowań, które w innych warunkach były by się nie zdarzyły.
Pamiętam, jak powstawała korporacja zawodowa, w której miałem przyjemność i obowiązek (niekoniecznie w tej kolejności) działać. Na pierwszym, założycielskim zjeździe w Mieście zjawili się przedstawiciele z całej południowo-wschodniej Polski. W czasie głosowania nad wyborem przedstawicieli do poszczególnych komisji obowiązywały właśnie parytety. Z każdego okręgu musiał być przynajmniej jeden kandydat, a wszystkich kandydatów musiało być o jednego więcej niż miejsc, żeby były wybory (bo jakby było mniej, to co za wybór). Tymczasem goście z odległego o 130 kilometrów G. (dwie godziny jazdy samochodem w jedną stronę) nie chcieli być wybrani, bo dla nich byłby to cały zmarnowany dzień, często musieli by prosić o urwanie się z pracy, zatem woleli nie. Z tym, że prawo jest prawem. Na listach musiało być nazwisko przedstawiciela tego okręgu, a i oni i członkowie komisji skrutacyjnej chodzili i szeptem prosili "nie wybierajcie go, bo wiecie, oni muszą, a nie chcą". Taki demokratyczny bezsens.
Po co zatem go powielać?
Na listach wyborczych partii XYZ musi znaleźć się 40% kobiet. A jak ich nie ma, bo mają gdzieś kandydowanie? To zrobimy łapankę? Przymusimy delikatnie, a potem umieścimy na takim miejscu listy, że nie przejdą? Po co ta cała fikcja?

Drugi passus dotyczy  aby człowiek podejmował się ról społecznych niezależnie od płci. OK, niech się podejmuje. Chce babka spróbować męskiego zawodu? Proszę bardzo. Mamy panią Danutę Kobylińską-Walas, kapitana żeglugi wielkiej. Chciała? I ma. Podobnie jak innych osiem kobiet ze stopniem kapitana żeglugi wielkiej. Chciała kobitka opłynąć jachtem świat dookoła? Proszę bardzo - pani Krystyna Chojnowska-Liskiewicz. Też ma. A Wanda Rutkiewicz? Skłodowska-Curie? W czym problem? Ileż kobiet pracuje w policji, wojsku i innych "typowo" męskich zawodach.
Chce sobie gościu gotować? Iluż to szefów kuchni jest mężczyznami? Chcą? I mają. Chcą sobie potańczyć w rajstopach? Każden jeden balet ma takich. I co? Jest problem? Są pielęgniarze, sprzątacze, opiekunowie dzieci.
Tylko po jakiego chińskiego boga robić z tego filozofię, ideologię czy co tam jeszcze? I po co z tym walczyć?
I o co robić aferę, że pokazuje się dzieciom "misie przebrane w stroje różnych narodów"? Szkot może chodzić w kilcie, a Arab w burnusie i nikt nie próbuje nawrzucać im od transwestytów.

Zwłaszcza, że najwięcej krytyki słychać ze strony bezżennych facetów poprzebieranych w czarne lub purpurowe sukienki.

Jak pisałem w poprzednim wpisie, sprawa dotyczy paru procent społeczeństwa. Czy nie można po prostu powiedzieć "a róbcie sobie, na co macie ochotę". Ano, jak widać, nie można, bo mamy demokrację i każdy może, a uważa, że musi, wypowiedzieć się na każdy temat.***)

Jednak w sekrecie powiem Wam, że chodzi o coś zupełnie innego. Bo te wszystkie gendery i trans i homo-hetero to zwykły pic na wodę. Ważne, żeby dziesiątki, jeśli nie setki, polskich umysłów przekrzykiwało się w prasie, radio i telewizji na tematy tak naprawdę ważne dla paru procent Polaków i żeby żądna sensacji gawiedź wierzyła w masturbację noworodków. To pozwala na olewanie przez rządzących trupa polskiego systemu opieki zdrowotnej, wyprowadzanie z systemu emerytalnego miliardów złotych, podnoszenie podatków, akcyzy i tp. i td.

Bo media duby smalone bredzą
A gmin rozumowi bluźni.

Zatem to (chyba) ostatni wpis na te tematy. Miłego dnia.

______________________________
*) tak, wiem
**) w stopniu umiarkowanym i z godnością
***) np. Szaman

3 komentarze:

zośka pisze...

Tzw. owczy pęd. Nie rozumie ale dyskutuje- częsta przypadłość polskiego społeczeństwa. Gender mnie nie wzrusza ale Owsiaka mi żal:(

Szaman Galicyjski pisze...

Ale jak łatwo zwieźć ich na manowce dyskutowania o pierdułach zamiast o poważnych sprawach.
Owsiak, owszem, żal człowieka, ale dostał za swoje "odstawanie pozytywne". W Polsce ci pozytywni mają przechlapane. Szkoda.

Anonimowy pisze...

Naprawdę pisze się razem.
Pozdrawiam.