niedziela, 9 października 2011

Szaman Galicyjski i sprawa zakupów

Sobota. Człowiek mógłby sobie pospać. Abo poszczelać na Playstation. Abo poczytać. Ale nie. Ma jechać nazakupy.

Moja tolerancja zakupów wynosi ca. 45 min 37 sek. Potem nie mogę. Nie wiem czemu coś mnie w środku skręca, powoli wywraca na drugą stronę, posypuje solą i wywraca nazad.

Jak mam coś kupić to najpierw jest "mam", a potem "kupić". Czyli potrzeba wyprzedza pójście gdzieś i kupienie czegoś. Rozpadły mnię się buty, co nie takie dziwne w tutejszym wodnistym klimacie. Następnego dnia poszedłem do sklepu, przymierzyłem, kupiłem i po 30 minutach byłem w domu. Proste? U mężczyzn tak.

Kobieta zasię idzie kupić "coś". Nie ważne co, "coś" jest tylko przykrywką, żeby pójść. Wczoraj usłyszałem "muszę zobaczyć jeden sweterek". Zwlokłem się dwukrotnie - z łóżka i z wolna, w końcu była sobota, i pojechaliśmy. Czemu oglądanie sweterków odbywa się w najdalszym (prawie, jest jeszcze dalszy sklep, ale Najmilsza o nim nie wie) możliwym sklepie?

Zaczęło się od stoiska z wiesielstwami na szyję i do uszu. Pytam grzecznie:
- Czy na tym stoisku widzisz jakikolwiek sweterek?
Spojrzenie typu zero stopni.
- Nie, ale popatrz, to jest fajne.
Dobra. Czekam.
- Chodź, pojedziemy na męskie.
- Na męskim nie ma sweterków. Zwłaszcza damskich.
- Ale może coś będzie.
Coś. Enigmatyczne coś, pod co można podłożyć wszystko. Pojechaliśmy, bo ruchome schody były.
- O rany! Wyprzedaż. Musimy wszystko obejrzeć.
Noż, Jezusku tłuściutki!
- Może kupisz sobie kurtkę? Albo koszulę? Albo spodnie? Patrz, jakie podkoszulki. A marynarkę?
Nie potrzebuję ani kurtki, ani marynarki, ani żadnej rzeczy, która jego jest.
- Przymierz, na pewno będzie dobra.
Mam trzy marynarki, które wiszą w szafie i nie ubrałem żadnej od roku. Mam kupić czwartą, żeby było do pary, czy co? Ze dwa podkoszulki jeszcze nie wyjęte z firmowych opakowań. Ileś tam par spodni.
- Musisz mieć nowe.

Logika kobiecych zakupów biegnie od d..y strony. Kup coś, a ja znajdę dla tego zastosowanie. Oczywiście, że znajdziesz, ale my tak nie myślimy. Potrzebuję czegoś to idę i kupuję. A nie kupuję, a potem się zastanawiam, co z tym zrobić.

BTW Oczywiście, że kupiliśmy "coś". Buty dla Najmilszej i dwa sweterki. To na wypadek, gdyby ktoś pytał czym jest "coś" tym razem.

Niedzielę spędzam w domu. I nie ma uproś.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ahahaha, ja też nie znoszę łażenia po sklepach, ale za to lubię buszować po allegro i często "coś" się krystalizowało podczas przeczesywania allegro :-)
Ale żeby łazić po sklepie, gdzie gorąco i od razu w oczy szczypie? Noł łej!
nika

kiciaf pisze...

Solidarność jajników nakazuje mi być po stronie Najmilejszej ;)

Anonimowy pisze...

I w ten sposób przyczyniłeś się do ograniczenia światowego kryzysu :p

pozdrawiam Piotr

Shigella pisze...

Jezu kolczasty, chyba by mnie ktos musial ciezko po glowie pobic, zebym podjela probe zawleczenia mezczyzny mego zycia do sklepu innego niz turystyczny, foto, czy spozywczak z dobrym zarciem.
To by bylo na tyle.

A nie, mozemy odwiedzac jeszcze markety budowlane, dzial zabawek dla duzych chlopcow.

Moj mezczyzna juz po 5 minutach spaceru po galerii handlowej dostaje ataku szalu, toczy piane z paszczy i taranuje wozkiem przechadzajace sie damy.
Po co mi sie zatem stresowac, jak mam potrzebe to se sama poleze.

Szaman Galicyjski pisze...

Dziękuję za współczucie. Shigella, witam. Czy ja mogę to, co napisałaś użyć jako wskazań lekarskich? Dziękuję z góry.

Szaman Galicyjski pisze...

Kiciaf - no...!

paniena pisze...

jak rozumiem dostep do amazona i ebaya zablokowales na routerze? :-)

Anonimowy pisze...

Nie darmo mowa, że: Kobiety z Wenus a Mężczyźni z Marsa...
ale za to zakupy to jak balsam na cierpiącą duszę kobiety :)
pozdro
Anek

Shigella pisze...

@Szaman Alez oczywiscie.

Przypomnialam sobie jeszcze, ze moj tatko ma swoj sposob: wrecza mamusi subwencje, zakupuje sobie prase i siada w knajpce nad kawa i ciasteczkami.

Mamusia jest przeszczesliwa, bo ma srodki i mozliwosc pobuszowania po centrum, tatus obrabia prasowke i ma spokoj.

Niestety rzecz odpada, jesli malzonka pozada konsultacji, ale moze wtedy jakas psiapsiola sie odnajdzie w tej niewdziecznej roli?

Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji. pisze...

Czepiasz sie:)
Jestem pewna, ze obily Ci sie o uszy/oczy psychologiczne aspekta zwiazane z zakupami:)
wychodzenie ze stresu ect...
U mnie jest kult kupowania. KAlendarz jest rozlozony na wyprzedaze. I to jest koszmar!
Cenie sobie zakupy online. I odeslac mozna i kasiorka splynie na konto bez probemu...I tloku ani w sklepie ani przymierzalni niet:)
Pozdrowka:)