Zaglądam czasem na strony medyczno-lekarskie produkcji polskiej. Głównie składają się z narzekań pacjentów. Na doktorów, pielęgniarki, doktorów, szpitale, doktorów, apteki, doktorów, NFZ, doktorów, ZUS i Ministerstwo Zdrowia i Wszelkiej Pomyślności. Oraz doktorów, lekarzy, konowałów, łapowników, nienasycone hyeny i w ogóle, że życie jest ciężkie.
Ano, jest.
No i jak to dobrze mają ci "na_Zachodzie", tam to, panie, jest dopiero dobrze. Abo i lepiej nawet.
Ano, nie jest.
Abi, przyjaciel serdeczny, parę razy opisywał detalicznie, jak to w Ukeju wygląda opieka zdrowotna, zwłaszcza podstawowa, znaczy się rodzinna.
Właśnie opublikowano w prasie nie tylko fachowej, zajmującej się różnymi aspektami życia codziennego, takie oto dane.
Co najmniej 12000 (słownie: dwanaście tysięcy) pacjentów umiera w ukejskich szpitalach rocznie z powodu beznadziejnej opieki lekarsko-pielęgniarskiej. Zaznaczę może, niejako na marginesie, że chodzi o szpitale zarządzane przez NFZ, o, pardon, NHS. Przyczyną zgonów jest grypa, nowotwory, zapalenia płuc i inne infekcje, których można (by było) uniknąć, gdyby...
Pomimo ogromnego zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną, od 1999 roku nie odnotowano ŻADNEJ poprawy! Dyrektor grupy Taxpayers' Alliance, Matthew Sinclair, napisał we wnioskach, że "należy korzystać z doświadczeń innych krajów europejskich, w których opieka zdrowotna nie znajduje się pod tak wielkim naciskiem ze strony polityków."
Hmm, ciekawostka, nie?
Raport, zatytułowany "Wasting Lives"*), zawiera porównanie nakładów i skuteczności działania kilku państw Kontynentu, m.in. Niemiec, Francji i Holandii. Według autorów z tego porównania wynika, że w Ukeju w 2008 roku zmarło w szpitalach NHS 11 749 pacjentów, którzy powinni przeżyć i przeżyliby, gdyby trafili do szpitali na Kontynencie. Jest to liczba czterokrotnie przewyższająca ilość zgonów w wypadkach drogowych w tym samym roku. Jako przyczyny tego stanu autorzy raportu podają, że "brytyjska opieka zdrowotna jest zbyt scentralizowana, nadmiernie poddana wpływom polityków i pozbawiaona konkurencji".
Zaprotestowali, oczywiście, przedstawiciele NHS i rządu, wykazując w swoich badaniach i ocenach, że brytyjska słuzba zdrowia jest prawie-że najlepsza w Europie.
Równocześnie pojawił się drugi raport, dotyczący najbardziej wrażliwej, a równocześnie najbardziej bezradnej grupy chorych, czyli ludzi starych. I co się okazało?
Otóż połowa szpitali nie zapewnie tym pacjentom odpowiedniego wyżywienia i picia, w 40% nie zmienia im pościeli i nie traktuje z szacunkiem. Pacjenci "są ignorowani, godzinami oczekując na pomoc w podstawowych czynnościach, takich jak jedzenie, picie czy wyjście do łazienki".
Czyli, może nie jest u nas tak źle? Aż tak źle? A może mamy jak na Zachodzie?
Dobranoc.
_______________________
(ang.) Zmarnowane Życia
6 komentarzy:
trawa jest zawsze "zieleńsza" po drugiej stronie płotu....
U nas jest żle, natomiast przerażające jest to, ze nasi decydenci są z siebie niezmiernie zadowoleni. Pani Minister co chwila podkreśla jak cudownie rządziła, dyrektorzy każdego szpitala musza zmieniać gabinety na większe, bo im duma z własnych poczynań w dotychczasowych się nie mieści... Nie ma raportów, nie ma śmierteleności,nie ma błędów lekarskich...
Zacząłem szukać po poście Abiego, w którym się zastanawiał nad powikłaniami. Z Polski danych brak. U nas jest świetnie, nawet lepiej, i wszyscy mają być szczęśliwi. O powikłaniach się milczy, a jak się nie da, to zawsze można znaleźć jakiegoś ofiarnego kozła. Żyć, nie umierać!
To ostatnie proszę traktować jako polecenie służbowe! No.
Mhm. Jakies dwa lata temu zrobil badania (NHS) i im wyszlo, ze sa oni (NHS) najlepsza sluzba na swiecie.
Hospody pomyluj.
A to nie jest tak, że w Jukeju nie wolno podnieść głosu na pacjenta, a w Polsze jak najbardziej? Opisy Abiego (o cześć Abi :) ) utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, że zła opieka zdrowotna w Wielkiej Brytanii i tak jest o niebo lepsza niż przeciętna w Polsce. W Polsce są tylko wyjątkowi lekarze na wyjątkowych oddziałąch. Reszta.... trzeba mieć zdrowie, żeby chorować. Zwłaszcza psychiczne bo juz w fazie rejestracji można dostać apopleksji. To,że w Polsce jest całkiem niewysoka śmiertelność, wynika z tego, że pacjentowi rodzina przynosi wszystko co może, rusza znajomości wszystkie jakie ma i na lewo płaci pielęgniarkom i lekarzom w grubych kopertach.
Pisałam kiedyś o palących pielęgniarkach na oddziale z małymi dziećmi(niemowlęta chore na ostrą grypę, a jakże), w Warszawie? Dobry przykład "opieki".
@Abi: ale przyznasz, że napisali to w iście ukejskim stylu: "wiemy, że nie jesteśmy doskonali, ale na całym świecie nie ma lepszych od nas"
@Lavinka: w eRPe statystyki robi się tak, żeby pokazywały, że wszystko gra. Tu nie. Jest tyle niezależnych jednostek badających, że po prostu ten numer by nie przeszedł. Fakt, że tu nie można podnieść głosu (nie tylko na pacjenta) tylko trzeba mu współczuć i głaskać go po rączce nie zastąpi czystości pomieszczeń, rozsądnych pielęgniarek patrzących na chorego a nie procedury i doktorów zajmujących się pacjentami a nie własną karierą.
Pacjent i jego rodzina także potrafia sobie powrzeszeć na dr( mniej, bo ma większą moc sprawczą) i pielęgniarki( więcej, bo jeszcze ich dodatkowo frustruje, że na dr nie mogli w pełni). Jak ma się chore dziecko, to już prawie żadne hamulce nie obowiązują i pretensje do całego świata należy skierować na pielęgniarki, bo to ich wina, że dziecko chore i dr, bo nie umie rozpoznać i leczyć.
Koperty-czasy raczej zamierzchłe i tchnie fantastyką.
Chcę moje pieniądze ze składek do ręki i wydam je tam gdzie poczuję się fachowo zaopiekowanym pacjentem, a personel zobaczy we mnie także klienta, co przełoży sie na jego wynagrodzenie.
W ramach składek na opiekę zdrowotną o wizycie u lekarza mogę jedynie pomarzyć i wyłożyc kolejną ,,składkę'' poradę prywatną. Bo jak mi coś dolega, to załatwiam od ręki. Zapisy i limity się skonczyły, ale licznik składki cały czas bije...
"Sacrableu!-Zaklnął szpetnie Książe Pan"
modo
Prześlij komentarz