wtorek, 12 kwietnia 2011

Szaman Galicyjski i sprawa wesołych panienek

Kolejna szamańska niedziela. Pogoda zachęcająca do spacerów, zatem wybraliśmy się na pierwszą tegoroczną wyprawę. Do wesołych panienek. Spoko, nic ze zdrożnych rzeczy.

Pojechaliśmy na drugi koniec Kornwalii, kierując się wzdłuż A30 ku Land's End. Za Penzance odbiliśmy na południe, ku Mysiej Dziurze, ale nie dojeżdżając do niej, doliną rzeki Lamora dotarliśmy do miejsca, w którym uchodzi ona do morza.


Lamora Cove. Charakterystyczna dla Kornwalii malutka zatoczka, kiedyś gniazdo piratów, przemytników i wreckerów, teraz skrawek plaży, widoczny tylko w czasie odpływu i mały pub.



Jeżeli nie zna się drogi, można długo krążyć wewnątrz lądu nie wiedząc nawet jakie perełki są na wyciągnięcie ręki na wybrzeżu.

Poszliśmy standardowymi klifami aż do latarni morskiej Tater-du. To najmłodsza kornwalijska latarnia morska, zbudowana w 1965 roku, całkowicie automatyczna. Głównym asumptem do jej budowy była katastrofa małego hiszpańskiego stateczku, w której straciło życie 11 osób. Latarnia ostrzega przed dwiema podwodnymi skałami, Wewnętrznym i Zewnętrznym Buck'iem, widocznymi tylko w czasie odpływu. Jest to jedno z bardzo popularnych miejsc do nurkowania w Kornwalii. Poza ww Hiszpanem można też zobaczyć tu wrak SS Garonne, która zatonęła w 1868 roku.



W tym miejscu zasiedliśmy do małego lunchu, który, niestety, musiałem nieść na plecach. Warto było.


Kanapeczki, winko, owocki i coś słodkiego, a za nami klif i woda aż po horyzont.

Podjadłszy i odsapnąwszy nieco (po jedzeniu, rzecz jasna) ruszyliśmy do celu naszej wędrówki. Wesołe Panienki - Merry Maidens.  Dziewiętnaście granitowych głazów ustawionych w dwudziestocztero metrowym kręgu. Najwyższy ma metr czterdzieści.


Krąg powstał w czasach neolitu. Wydaje się niektórym naukowcom, że ustawienie kamieni jest zgodne z głównymi kierunkami geograficznymi, ale innym wydaje się, że nie. Głazy ustawione są w równych odległościach od siebie, z wyraźnym "wejściem" w najbardziej wschodnim punkcie. Natomiast ich ilość - 19, jest najczęściej spotykaną liczbą kamieni w kręgach tej okolicy, ale znaczenia dziewiętnastki nikt nie wyjaśnił. Pośrodku, we wgłębieniu wygrzebanym w ziemi znaleźliśmy "ofiary" złożone przez poprzednich odwiedzających.

Pół jabłka, muszelki, drobne monety i karteczki z imionami i datami odwiedzin.

Po starannym obejściu obwodu kręgu od wewnątrz Najmilsza zasiadła pośrodku i zaczęła chłonąć energię z kosmosu.



Zostawmy ją na chwilę, niech se chłonie. Ja opowiem legendę z tym kręgiem związaną. Otóż krąg, jak pisałem, powstał w czasach neolitu i nikomu nie przeszkadzał, aż do czasu, kiedy z Irlandii do Kornwalii nadciągnęli różnego autoramentu święci, głoszący nową wiarę w boga pełnego miłości. W pobliżu kręgu rozgościła się Święta Buryana. Kiedy głosiła nowe prawdy w miejscu, gdzie dziś stoi kościół jej imienia, została porwana przez lokalnego władcę, niejakiego Gerainta z Dumnonii, który to postanowił skrócić ją o głowę. Geraint z Dumnonii może być postacią historyczną, wspomniany jest w kilku poematach walijskich jako król i dzielny wojownik, uczestnik bitwy pod Catreath (ok. 600 r.n.e.), w bitwie pod Llongborth, a także brał udział w walkach prowadzonych przez Króla Artura. Legenda mówi, że Buryana została zgładzona przez króla mimo interwencji patrona Kornwalii, Św. Pirana. Inna zaś przewleka sprawę. Król wg niej zgadza się na uwolnienie misjonarki, jeśli zostanie rankiem obudzony przez kukułkę, a była to zima i kukułków ani na lekarstwo. Święty Piran modlił się w padającym śniegu całą noc i - jak łatwo się domyślić - rano króla obudziła kukułka. Buryana została zwolniona z wieży, ale po jakimś czasie znowu podpadła i tym razem numer z kukułką nie przeszedł. Ale została świętą ściętą. I co z tego, że lokalną. W miejscu, gdzie głosiła nauki wybudowano kościół, który stoi po dziś dzień.


W pewną wiosenną, sobotną noc, dziewiętnaście wesołych panienek z okolicznych wiosek zebrało się na łące i rozpoczęło tańce przy muzyce dwóch grajków. Kiedy nastała północ i zaczęła się niedziela tańczenie było zakazane, jako, że obrażało swą frywolnością dzień pański. Z wieży kościoła w St. Buryan zadzwonił dzwon, przerażeni grajkowie popędzili w kierunku wsi, ale swawolne dziewczęta nadal tańczyły. Za karę wszystkie zostały zamienione w głazy, stojące ku przestrodze  wiernych na pechowej łące. Opodal leżą dwa samotne kamienie. To owi grajkowie, którym nie przepuszczono, mimo, że zreflektowali się i próbowali nawiać. Czy to sprawka Buryany, nieco zgorzkniałej chyba po utracie głowy, czy też to ów pełen miłości bóg okazał swe miłosierdzie - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że legendę tę głosili miejscowi księża, aby zniechęcić okoliczną ludność do pogańskich obrzędów w kamiennym kręgu. Zaletą tego było pozostawienie kręgu nienaruszonego, co widać na zdjęciach. Czasem tylko, zwłaszcza wiosną, pojawia się  tam jakiś czarno odziany szaman. Brrrr.......


Ale on jest dobry... Nie bójta się.

Miłego dnia.

9 komentarzy:

abnegat.ltd pisze...

Szaman z flaszeszszka wina ci pomoze ;)

Anonimowy pisze...

Abi ma rację :-) Poza tym, tam jest błękitne niebo! :-)
nika

Anonimowy pisze...

Bóg jest pełen miłości, a że jego wyznawcy już niekoniecznie, to inna sprawa... ale za to atrakcja turystyczna została... :)

doro pisze...

Jaka śliczna wycieczka! Pochłanianie energii bardzo wskazane, tylko żeby za Wami nic się nie ciągało w powłóczystych szatach, później...

Szaman Galicyjski pisze...

Dzięki za pomoc, wiedziałem, że mogę na Was liczyć!

nika: niebo błękitne było do wieczora. Potem już tylko zwyczajne mgły, chmury i deszczyk.

anonimie, witaj. Jeżeli przychodzi ktoś i mówi, że repezentuje boga, który jest pełen miłości, ale zamienił dziewczynki w kamienie, bo tańczyły w niedzielę (bo przecież to nie jego przedstawiciele je zamienili) to słyszę w tym jakiś zgrzyt. Może za czuły jestem?

doro: patrzyłem uważnie jadąc do domu - nic się nie wlokło. Ale może jeszcze idzie? ;)

(KK) pisze...

Bardzo klimatyczny ten szaman! Czy on jest zagwarantowany na miejscu do zwiedzania? ;)

Szaman Galicyjski pisze...

(KK): szamany są zjawiskiem endemicznym, eterycznym i nieobliczalnym. Nie mogę zagwarantować, że na pewno pojawi się w czasie zwiedzania, ale jeśli uprzedzisz kiedy będziesz w Kornwalii może uda się zorganizować jakieś "widzenie" ;-)

(KK) pisze...

To wpisuję ten krąg do grafika ;)

kiciaf pisze...

O rany! Jak tam zielono !