środa, 15 grudnia 2010

Szaman Galicyjski i sprawa wku.. niezadowolenia dużego stopnia

Miało być fajnie. Rano pięć dentals i po południu jedna przepuklina techniką laparoskopową.
Siedzimy, czekamy, gaworzymy radośnie, jak to przed Świętami i nagle orientujemy się, że pacjentów cosik nie ma. Stan wojenny? Lodowiec? Kopne śniegi? Bardziej wyrywna nursa łaps za telefon i dzwoni po ludziach.

Pierwszy na liście bardzo się zdziwił. Jakże to tak dzwonicie, nursie brodziaty? Przecież odwołałem zabieg. Jeszcze w listopadzie. Telefonicznie. Pojawiły się pierwsze objawy wku.. niezadowolenia. Dzwoni do drugiego, a właściwie chce dzwonić. Bo zanim wywołała na ekran monitora kartę pacjenta, jego nazwisko w cudowny sposób... zniknęło z listy. W tym momencie weszła nursa z drugiej sali z lekką pianą na ustach. Ich pierwszy pacjent został skreślony 2 grudnia z listy, ale ciągle figurował na wydrukach. Objawy wku... niezadowolenia znacznie wzrosły.

Zaczęliśmy grzebać w listach i nagle... okazało się, że pacjent z przepukliną pojawia się i znika. Raz na liście jest, by za moment lista świeciła pustką. Kolorektal, jako najbardziej zainteresowany, rzucił się sprawdzać. Znalazł. Pacjent zniknął z listy na pierwszej sali operacyjnej i pojawił się na drugiej, wielkości składziku na narzędzia ogrodowe. Kolorektal zagotował. Tam nie da się zrobić laparoskopii! Bo z trzech niezbędnych rzeczy mieszczą się tylko dwie. Te trzy rzeczy to: sprzęt anestezjologiczny (anestezjolog nie jest konieczny, "zrób se Wi-Fi i kontroluj z korytarza"), chirurg z osprzętem i pacjent. Można wybierać, które dwie chce się mieć, ale trzy za cholerę nie wejdą. Kolorektal nie jest cham i ordynus, więc zagotował z godnością i poszedł na dół, do ulubionej przez dzieci w setkach krajów, Barbie.

A ja zająłem się przeglądaniem moich list i wku.. niezadowolenie ogarniało mnie coraz większe. Dwa piątki - po siedem zabiegów na dentalskich listach, a ja mam po jednym ogólnym. Zamiast mieć wszystko w jeden piątek, będę przyjeżdżał w dwa tylko po to, żeby znieczulić przez 10 minut, no, max 15. A wtorkowa lista z czterema przepuklinami w ogóle mnie nie miała w składzie operującym. Chciałem zadzwonić do Barbie, ale wrócił kolorektal.

Położylismy go na leżance, bo dziwnie jęczał i postawiliśmy na nim czajnik. Dał radę zagotować półtora litra. Herbata, nie powiem, był dobra.

6 komentarzy:

akemi pisze...

Te historie anestezjologiczno-szpitalne są boskie. Nigdy nie wiadomo, czym która się skończy. ;)

Anonimowy pisze...

lomatku, dobrze, ze biurze juz pusto i moglam rehootac pelna piersia bez konsekwencji dziwnych spojrzen wspolpracownikow (olpen spejs*)

skrzacik

*pisownia zamierzona

Anonimowy pisze...

Hahaha, dał radę zagotować czajnik wody :-D
Ahahaha :-DDD
No to czekam, kiedy wywalicie Barbie :-)))
nika

Szaman Galicyjski pisze...

Ona ostatnio awansowała! Czysty, kliniczny przykład działania zasady Petera - przekroczenie progu niekompetencji. Bo ona to robi z niczym niezmąconej głupoty. Nie ma w tym złośliwości, rasizmu, seksizmu czy czegokolwiek wymagającego obecności dwóch komórek nerwowych sprzężonych ze sobą. Boże, daj mi cierpliwość, bo jak mi dasz siłę, to ją zabiję! O ile się dopcham, bo kolejka rośnie.

abnegat.ltd pisze...

Patrz Pan - ze moze byc pozachirurgiczny pozytek z chirurga ;D
(uklony dla Kolorektala)
Barbie wspolczuje. Znaczy Tobie wspolczuje Barbie. Znaczy, nie ze Ty Barbie tylko ze wspolczuje ci za ona. Ją. Nią. Znaczy nie nią tylko za nią.

Tego.

Poddaje sie.

Anonimowy pisze...

Łojezu, Abi, ale mnie rozśmieszyłeś :-DDD Tarzam się.
nika