środa, 16 czerwca 2010

Szaman Galicyjski i sprawa rdzewienia

Życie Szamana twarde jest. Zaraz po wylaniu wody z piwnic domu w Polsce sprawdziłem jak też wygląda sprawa naszego powrotu do Ukeju. No i proszę! Lot odwołany. Nieco zagotowałem, bom o jakiejś nowej fanaberii wulkanicznej nic nie słyszał, ale może mi umkło, kiedy siedzałem nieco poniżej poziomu ziemi. Zanim zagotowałem zupełnie dostałem emila, że lot odwołany, ale może chcę sobie bilet przebukować? Na lot o dwie godziny wcześniej. Uff... przebukowałem, polecieliśmy.

Autko grzecznie czekało na parkingu, GPS sprawnie przeprowadził nas przez Bristol i już mknęliśmy na wschód, za Suez, gdzie jest dobrem każde zło, gdzie przykazań brak dziesięciu... noż, qurna, nie! Rozpędziłem się. Tylko do Swindon, gdzie odbiliśmy gracko na północ i ominąwszy szerokim łukiem Oksford wylądowaliśmy w Banbury.

Firma moja albowiem, na moją wyraźną prośbę i głośne żale, że rdzewieję, bo spektrum zabiegów mam małe i nadziei na poszerzenie nie ma, uradziła wysłać mnie na tydzień do ośrodka, któren samą tylko ortopederastią się zajmuje, a zatem może być polem dla mojej nauki i przypomnienia sobie, jak się znieczula regionalnie. I faktycznie spotkałem dwóch takich anestezjologów, co mi wszystko pokazali i dali sobie przypomnieć gdzie te igły trzeba wbijać, żeby pacjentów nie bolało. Przyznać muszę, że wielce im zawdzięczam, bo jak tylko zacząłem pierwsze bloki, to mi z palców płatami czerwono zabarwiona rdza o metalicznym zapachu zaczęła spadać, a i parę takich trików mi pokazali, że hej! Spokojniejszy z nich dwóch, Słowak, raczej prezentował anestezję zachowawczą, bez zabezpieczeń w pole nie szedł, trzy razy wszystko sprawdzał i kontrolował. Drugi, Niemiec, stale powtarzał "I don't care", ale to chyba dla szpanu, bo choć jak na ukejskie warunki faktycznie pieszczot z pacjentami nie uprawiał, to jednak bezpieczeństwo stawiał na pierwszym miejscu.

Zamieszkalismy w historycznym hotelu, który jak pamiętam z ostatniego pobytu jakąś tam rolę w wojnach domowych odegrał, ale jaką - nie pomnę. Hotel może nie z tych najelegantszych, nieco, jak by to powiedzieć, zużyty, ale miły.
A nieco zużyty hotel wygląda tak.


Miasteczko (a w każdym razie ta jego część, którą widzieliśmy) - urocze. Podobno jedno z pięciu najbogatszych miast w Ukeju, ale jak to sprawdzić? Z pewnością mają jedną z największych na świecie palarni kawy. A takie z nich herbaciarze...
Z tym, że w takich domkach można się zakochać!


Nie wiem, czy fajnie się w nich mieszka, ale wrażenie robią z pewnością.


Nieopodal naszego hotelu, przy drodze, którą co rano jechałem do szpitala na nauki, stała sobie taka oto konna rzeźba.




Kiedy zacząłem szperać kto zacz, znalazłem..., ale o tym w następnym poście.

Miłego dnia.

__________________________________
*) ang. - nic mnie to nie obchodzi

Brak komentarzy: