środa, 6 stycznia 2010

Szaman Galicyjski a sprawa zimy

No i zima, panie i panowie, pełną gębą! Kraj cały skuty lodem a śnieg spadł i utrzymuje się na ziemi od wczoraj. Sodomia i gonorrhea! Wczoraj, kiedy jechałem do pracy, człowiek jakiś z policji przez radio zapytał mnie, czy jestem pewien, że moja poranna podróż jest konieczna? I żebym to sobie przemyślał. Oto dowód, jak wszechobecne są siły policyjne w Ukeju! Skąd on wiedział, że jadę do pracy? Śledził mnie? A może to Obcy podszył się niecnie pod Stróża Prawa i Porządku? Niby nikt w UFO nie wierzy, w eRPe też, a jednak coś chyba wiedzą, bo te napisy "Obcym wstęp wzbroniony" ktoś wiesza, nie?

W każdym razie wczoraj to ich zima wzięła przez zaskoczenie. Nie byli przygotowani, to każden jeden do pracy poszedł. I tylko 70 szkół w Kornwalii zamknięto. Ale dziś już wiedzieli, co się święci i nie dali się śniegom i mrozom. Dzielnie zostali w domu. W moim Centrum zaledwie garstka przyszła, oczywiście Polacy i Litwin także zarówno. Patrzyli na nas jak na bohaterów, bo my zza pasma gór, znad samego morza, skąd nikt inny nie dojechał. Z bliższa też nikt, bo większość to kobiety, a jak przez radio ogłosili, że dzisiaj 200 szkół zamkniętych, to dziecka po domach się zostali, a z nimi rodzice, bo zostawić same można, jak skończą bogdaj czternaście lat. Tak, że zamknięcie szkół tożsame jest z zamknięciem wszystkiego prawie. Z dziesięciu zabiegów odbył się jeden, bo nie dojechali pacjenci w liczbie siedmiu (pozostali dwaj byli w drodze, ale ich zawrócono), a tylko ostatnia śniegu nie widziała i przylazła. Ale to jakaś mało zorientowana kobieta była. I były tylko dwie pielęgniarki. Uważam, że Hitler był głupi. Zamiast prowadzić bitwę o Anglię w lipcu-październiku powinien poczekać na zimę. Sami by się poddali.

Z całkowitym nieprzygotowaniem do warunków zimowych w Anglii spotkałem się już wcześniej. Będąc w Nottingham przyglądałem się ze zdumieniem plątaninom rur wodno-kanalizacyjnych biegnących po zewnętrznej stronie budynków. Jesienią wszystko było w porządku, ale kiedy przyszły mrozy (wg tutejszej nomenklatury, czyli ok. -1 st.C.) coś tam im pozamarzało. Nawet domyślam się co. I oto podjechał samochód z koszem na wysięgniku, do kosza wszedł człowiek z lutlampą i zaczął te rury odmrażać. Człeczyna był jeden, stosownie do kosza niewielki, a rur mnóstwo, więc cały dzień syczał ową lampą i hałasował wysięgnikiem. Zapytałem byłem wtedy mojego angielskiego kolegę (z doktoratem, znaczy mądrego) czemu tych rur nie wsadzą jak Ponbócek przykazał do ścian, co im sprawę uprości. Popatrzył na mnie zdziwiony, że przybysz z jakiegoś dalekiego kraju chce im dawać rady, ale odpowiedzi nie znalazł. Gryzło go to jednak z pewnością, bo po jakich dwóch dniach zdybał mnie i cały rozpromieniony od proga wołał: nie da się ich schować do ściany, nie da się! Czemuż to, ach czemuż - pytam, z trudem przypominając sobie tamtą wymianę zdań, bo mnie ona jakoś w pamięć nie zapadła. - Nie da się, bo jakże by on człeczyna je rozmroził lutlampą, kiedy one w ścianie by były?

Porażony tą logiką zamilkłem i temat nigdy nie wrócił w naszych późniejszych rozmowach.

Żeby jednak gołem słowem tu nie świecić chciałbym przypomnieć mój wpis, w którym to opisałem, jak maszyna-do-przycinania-gałęzi rozwaliła kawał muru oporowego u sąsiadów. Boże żarna mielą powoli, ale skutecznie. Naprawili ten mur. Nawet ładniejszym go zrobili, bo stary był betonowy, a ten z kamienia łupanego. Z tym, że rury nadal biegną na zewnątrz, na co zdjęcie zamieszczam poniżej. Zwróćcie uwagę, jak pięknie obrobione sa miejsca wyjścia/wejścia rury w ścianę. Zdjęcie zrobione zanim śnieg spadł, czyli dwa dni temu. Cóż, druga natura, inaczej nie umią.


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Łomatko, faktycznie, jak w młodości byłam w Londynie, to strasznie się dziwiłam, że wszystkie rury biegną na zewnątrz domu. Wykoncypowaliśmy wtedy z ojcem, że to z biedy, bo taniej jest je puścić na zewnątrz.
Paskudnie toto tak w ogóle wygląda. nika

Anonimowy pisze...

Tak sobie myślę, że ludność ukejska ma ufność do siebie nawzajem.
U nas taka rurka byłaby w kolejności:
1. ukradziona
2. przecięta
3. podpalona
4. rozgałęziona w celach dzielenia się z bliźnim
5. w najlepszym razie - oszprejona.

T.

abnegat.ltd pisze...

Ale za to jaki koloryt :D

nieirytujmnie pisze...

Rury, rurki i rureczki zewnętrzne to zdecydowanie część kolorytu lokalnego. Podpadają pod tę samą kategorię co dwa krany i przygniazdkowe pstryczki :)
Do nas zima tez dotarła ale w porównaniu z tym co na mainlandzie się dzieje jakoś blado wypada. Co nie zmienia faktu że na tubylców strach padł i jak tak ladnie prószyło to stali w oknie fafkulcowali (przy okazji - piękne określenie Abnegacie). A mi się znowu bałwanka zachciało :)

abnegat.ltd pisze...

Zima - zimą - ale chyba Ci tam net nie zamarzł?
Gdzież pełne dynamiki opisy tragedii zasypanych, pochylenie głowy nad tragedią śpiących na lotniskach - o dramatach pociągowych nie wspominając???

Anonimowy pisze...

Ano właśnie, też chciałam spytać co tak nagle umilkł nasz Szaman?
Zima trzyma nas w żuchwie, temat aktualny w całej Juropie, ale poprosimy o jakiś nowy sygnał z Kornawalii! :D

T.