Nie pisałem długo, ale to nie z powodu wrodzonego lenistwa, ale z powodu świątecznych odwiedzin Tygryska i podróży wraz z nią do Londynu, o czym w następnym poście.
Dziś chciałem się podzielić z Wami moim rozczarowaniem świątecznym. Szamana trudno rozczarować, bo z reguły staram się nie wyobrażać sobie za dużo i nie mieć oczekiwań trudnych do spełnienia. Ale i w tym roku się udało!
Przez cały Wielki Tydzień czekałem przeglądając internetowo prasę polską, aż wypowie się do ludu Ktoś-Bardzo-Mądry i powie Coś w nawiązaniu do Święta największego w całym Chrześcijaństwie. Coś pokrzepiającego, coś pod rozwagę, każącego oderwać się od przaśnej, szarej codzienności i podstymuluje ducha, by wzleciał myślą ku nieskażonym wyżynom, gdzie rodzą się zrozumienie i współczucie, pod troskliwą opieką miłości, w tym bliźniego.
Mogłem chyba oczekiwać po arcychrześcijańskim społeczeństwie polskim, że wyda takiego Kogoś? I że ten Ktoś zabierze głos w czasie Ważnym, że podsunie, że uwypukli i nawiąże? I nie chodziło mi o niszowe periodyki czytane przez pryszczatą młodzież niedostosowaną społecznie i starców z coraz większą ilością dioptrii, w zakamarkach bibliotek, tylko o powszechnie dostępną prasę, radio i telewizję, z przełożeniem na internet. Co najmniej.
I co? I jajco. To akurat było jedyne nawiązanie do Wielkiej Nocy. Może jest znakiem czasu, że Polacy w Wielkim Tygodniu bardziej pasjonowali się pewnym wąwozem koło lotniska, sztuczną mgłą, rozmowami z wieżą oraz kto o tym co i jak powiedział, napisał i przemilczał.
A już szczytem był przeczytany przeze mnie fragment wywiadu, o tym, jak to "Jezus umarł tak, jak nasz Drogi Prezydent, zdradzony o świcie, przez członków żydowskiego establiszmentu, który z pobudek politycznych chciał przypodobać się sąsiedniemu imperium." I to w tej kolejności. A kiedy pokazano Grób Pański, gdzie ciało Jezusa leżało we wraku samolotu (podobieństwa do Tupolewa nie stwierdziłem, ale na modelarstwie się nie znam) pod złamaną brzózką i stosownym hasłem*) to mnie zmięłło tak, że spadły mi buty.
W ostatnim tygodniu**), po samych tytułach sądząc, bo na czytanie nie miałem dość czasu, JPII przegrał z Lechem K. o dobrą długość, mimo, że próbował przelicytować go beatyfikacją, choć prezydentów pewnie mieć będziemy sporo, a papieży-Polaków raczej nie.
I dlatego czuję się świątecznie rozczarowany. Bo z Wielkiej Nocy, Tajemnicy, Adoracji w Ciemnicy i Pustego Grobu pozostało jajo na twardo, kiełbacha i baba ze złamaną brzózką w tle.
I gorzki żal.
_______________________________
*) czy naprawdę Rosjanie zabili Jezusa? To poważnie zmienia układ sił.
**) w końcówce złapał drugi oddech, ale w całym tygodniu był bez szans
1 komentarz:
:]
Dlatego ja czytam Tygodnik Powszechny, mam tam mix.
Co do meritum Twojego tekstu, oczywiście zgadzam się z Szamanem i Szamanowi przytakuję.
I zapraszam do siebie na bloga - mnie dzisiejsza prasówka wyrwała z dobrze zasznurowanych różowymi sznurowadłami trampek.
:)))
I wcale nad tym nie ubolewam.
Chyba mam zmysł proroczy, bo w ubiegłym roku od razu po katastrofie, wiedziałam co będzie dalej.
Oberwałam za to do spółki z Morfeuszem tak, że postanowiliśmy wpisy usunąć.
Ale...zdania na temat tego cyrku nie zmienię.
I już.
Prześlij komentarz