W miejscowości Tatabanya na Węgrzech odsłonięto pierwszy(?) pomnik, poświęcony ofiarom Katynia z 1940 roku oraz prezydentowi Lechowi i pozostałym ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Link tutaj.
Nikt z polskich dyplomatów na Węgrzech, "mimo wielokrotnych zaproszeń" (wg prasy), nie pojawił się.
Aż tak bali się, co powie Donald?
A pomnik wygląda tak.
7 komentarzy:
...o Jezuuu Chrysteeee mamy początek - pomyślało się Green, której się przypomniało ileż mamy pomników JP II.
Ekhm...
Bać się wysypu czy nie, a może modlić się o to, żeby nie przyszła komuś do łba opcja Santo Lech Subito nał?!
Pierwsze co mi przyszło do głowy gdy dowiedziałam się o katastrofie, to właśnie to, że o Katyniu dowie się cały świat(http://jakpieknyjestswiat.blogspot.com/2010/04/rodzenie-sie-dla-historii.html).
To, że czczą przy tej okazji tych co zginęli w katastrofie jest bardzo miłym gestem ze strony tych narodów.
Mnie zrobiło się miło, że inni przejmują się naszymi sprawami.
Dzięki za newsa:)
Jeśli chodzi o przedstawicieli - trwa w tej chwili reorganizacja wszystkiego - nie wiem czy starzy są na stanowisku i się zaniedbali,(bo mają w nosie), czy nowych jeszcze nie ma.
Trudno powiedzieć.
Mnie też zrobiło się miło, zwłaszcza, że Polak Węgier bwa bratanki, ale też i wstyd, bo jakoś na pewno dałoby się to zorganizować, nawet przy zmianie obsady politycznej. Bo co to oznacza dla obserwatorów? Państwo w zawieszeniu? Karteczka "nieczynne z powodu że zamknięte" na drzwiach ambasady? Instytucje, a już na pewno reprezentujące nas w świecie, powinny trwać, dawać czytelny sygnał, że Państwo znaczy Państwo, a nie chwilową zbitkę ludzików z własnymi, małymi interesikami do załatwienia.
W Licheniu już w czerwcu lśniła wielgachna tablica pamięci poległych.
No, ale Licheń to Licheń, nie jakiś tam placyk na Węgrzech czy ulica w Odessie.
To właśnie cała nasza władza.
Zero misji, odpowiedzialności za cokolwiek.
Nie przychodzi mi nic do głowy jak można by to zmienić.
Tymczasowość rządzi niestety
Prześlij komentarz