Nie ma sprawiedliwości na świecie, oj, nie ma. Taki Kolorectal, nie przymierzając, cały tydzień spędził szusując gdzieś w Alpach albo innych Dolomitach, a biedny Szaman musiał tyrać, żeby jakoś utrzymać nasz Ośrodek w ruchu.
Dziś Kolorectal wrócił, na szczęście nie za bardzo opalony. Miał mieć z samego rana dwie przepukliny laparoskopowe. Tak detalicznie to nie są laparoskopowe tylko TEP, ale niech tam, używa laparoskopu, to niech się nazywają laparoskopowe. Z tym tylko, że obie przepukliny spadły, a w zamian ma jakieś inne, badziewiaste, bo robione metodą klasyczną czyli mało wysublimowaną.
Ja miałem mieć cały poranek wolny, a tu masz - dwa zabiegi!
Myślę sobie "ani chybi - Barbie!" No im się nie pomylił. Mnie tam zresztą za jedno, znieczulenie takie samo, ale Kolorectala trafiło. I to w samo jądro. Poleciał drążyć kto i co. A także dlaczego. I wydrążył.
Szefowa nasza kobietą jest łasą na pieniądze. Nie dla siebie, ale dla Korporacji. Zatem jak się w piątek pojawił ortopeda i zagaił, że ma dziesięć zabiegów do wykonania, byle szybko, to owa szefowa nasza policzyła, że ile za ortopedyczne zabiegi dostanie i to dziesięć razy, że Kolorectal może jej najwyżej nagwizdać. I kazała Barbie zmienić poniedziałkową poranną listę.
Żeby w piątek powiedzieć komuś, że jego planowany na poniedziałek zabieg się nie odbędzie powód trzeba mieć. I to nie taki, że ktoś inny zapłaci więcej. Barbie zatem podzwoniła po pacjentach i wcisnęła im kit typu "ośrodek nasz się spalił, a Kolorectal zginął bohatersko w płomieniach próbując ocalić dobre imię Korporacji". Albo coś podobnego. Z tym, że równie skutecznego. I niestety nieodwołalnego. Bo jak się za czas niejaki, acz krótki, okazało, z dziesięciu zabiegów ortopedy ostał się jeden, a tu nie było możliwości zadzwonić jeszcze raz do owych odwołanych z tekstem: "radujmy się! Kolorectal, któren zginął był w płomieniach, jednak przeżył i jako ten Feniks powstał z popiołów i nawet ma swój ulubiony nóż!" Trzeba było więc znaleźć takich, najlepiej emerytów, którym nie stanowi i mogą z dnia na dzień przyjechać i dać się zoperować.
W ten oto sposób, zamiast dwóch dobrze opłacanych zabiegów, które straciliśmy, bo ktoś połaszczył się na gruszki na wierzbie, zrobiliśmy dwie kiepsko płatne chude przepukliny.
Przysłowia mądrością narodów.
Trzeba przyznać, że inwencja twórcza Barbie nie zna granic, a tu jeszcze z błogosławieństwem Szefowej:)
OdpowiedzUsuńMoże i chytry ale jak by kto pytał to chciała dobrze. Może nawet bardzo dobrze. A szefostwo lubi jak się chce dobrze firmie zrobić. A że nie wyszło. A bo to pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńI trochę zażenowania...